Kto wygrał wybory w USA? Ostateczne wyniki jeszcze znane nie są, lecz największe szanse ma na to Joe Biden (kandydat Demokratów). Brak ostatecznych wyników nie przeszkodził urzędującemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi mówić o "oszustwie wyborczym". Zażądał nawet wstrzymania liczenia głosów.
Amerykę mogą czekać teraz miesiące liczenia głosów, ale też niepokojów społecznych. Tymczasem kraj ma inne kłopoty - liczba zakażeń koronawirusem dobija do 10 milionów, a liczba zgonów - do 250 tys. Gospodarka wciąż nie odrobiła strat po pierwszej fali pandemii, a musi się zmagać ze skutkami drugiej. Coraz większym problemem jest też bezrobocie.
Tymczasem wzmacnia się główny konkurent USA do miana największej gospodarki świata - Chiny. Różnica w PKB pomiędzy krajami wynosi jeszcze 7 tryliardów dolarów, ale też się zmniejsza. W szczytowym momencie pandemii PKB w USA skurczył się o ponad 30 proc. W Chinach na minusie był tylko pierwszy kwartał roku, w którym PKB skurczył się o 10 proc.
Na drugi plan schodzi kwestia tego, kto zostanie prezydentem. Pojawia się pytanie, kiedy zapadnie decyzja o tym, kto ostatecznie pokieruje Białym Domem. Ewentualne batalie sądowe osłabią decyzyjność, a tym samym utrudnią USA odrabianie koronawirusowych strat w gospodarce.
- Rynki samym wynikiem wyborów tak bardzo się nie przejmują. Natomiast wszystko wskazuje, że podzielony będzie Kongres. Są obawy, że w najbliższym czasie żadna ambitna legislacja przez niego nie przejdzie - mówi money.pl Piotr Bartkiewicz, analityk Banku Pekao.
Kongres będzie więc podzielony, podobnie jak amerykańskie społeczeństwo. - W tym nieprzewidywalnym czasie przewidywalne jest właściwie tylko jedno. To, że Donald Trump będzie się zachowywał w jeszcze bardziej nieprzewidywalny sposób - komentuje money.pl Adam Daniel Rotfeld, były minister spraw zagranicznych.
Czy Ameryka może zapłonąć? Michał Baranowski z The German Marshall Fund (GMF) jest ostrożny. - Może nie warto mówić o kraju w ogniu - mówi.
Ale dodaje. - Samo liczenie głosów nie jest problemem. Największe pytanie jest takie, czy Trump powie wprost: te wybory zostały nam skradzione. Jeśli tak, to jest to już o krok od mówienia, że te wybory trzeba odebrać siłą, na ulicy - komentuje w rozmowie z money.pl. I dodaje, że czekają nas gorące tygodnie za oceanem.
Pokusa dla wrogów
Tymczasem Chiny szybko odrobiły pandemiczne straty. - W ogóle wschodnia część Azji lepiej radzi sobie z koronawirusem niż Zachód. A Chiny szybko wyszły z lockdownu, dużo eksportują, umacniają swoją pozycję fabryki świata - komentuje Piotr Bartkiewicz.
I raportują coraz mniej nowych przypadków koronawirusa. Ledwie kilkadziesiąt dziennie.
- Amerykanie od dekad widzą, że rywalizacja z tym krajem o miano światowego lidera jest nie do uniknięcia - zauważa Adam Daniel Rotfeld. Jak dodaje były szef MSZ, Trump akurat nigdy tego nie ukrywał. I nie był w tym specjalnie dyplomatyczny. - Choć podobne efekty mógłby uzyskać, gdyby zachowywał się jednak bardziej profesjonalnie - dodaje.
Jego zdaniem jest jednak jeszcze za wcześnie, by prognozować, jak sytuacja w USA wpłynie na światowy układ sił - czy to gospodarczy, czy to polityczny.
Czytaj też: Wybory w USA. Biden w Białym Domu problemem dla rządu PiS. "Nie wykluczam presji ws. praworządności"
Michał Baranowski z GMF jest natomiast zdania, że "aż się prosi", by konkurencyjne mocarstwa wykorzystały sytuację. - Oczywiście mowa tu o Chinach, ale też o Iranie czy Rosji - mówi. Jego zdaniem Rosja może na przykład wykonać ruchy na Białorusi czy na Ukrainie, "których wcześniej nie odważyłaby się wykonać".