Jak wskazuje "Gazeta Wyborcza", 25-metrowy wycieczkowiec Zefir stoi w porcie i czeka na nowego kupca. W najbliższym czasie nigdzie nie popłynie. Powód? Wysychająca Odra. Burmistrz Krosna Odrzańskiego, Marek Cebula w rozmowie z "GW" wskazuje, że choć zanurzenie statku to zaledwie 76 centymetrów, to i tak za dużo, bo rzeka w tym miejscu wysycha. - Ze względów hydrologicznych, braku wody w Odrze, musimy sprzedać statek - mówi Cebula.
Wycieczkowiec przystosowany jest do całorocznego użytkowania. Latem działa klimatyzacja, zimą ogrzewanie. Na pasażerów czekają restauracja, kuchnia, miejsca na rowery. Z powodu swojej konstrukcji "jest nie do zdarcia" - informuje "GW". Tylko, że w obecnych warunkach wycieczkowiec nigdzie nie popłynie.
Na lepsze czasy nikt już nie liczy
Z powodu niskiego stanu Odry "Zefir" oczekuje w porcie na lepsze czasy i nowego właściciela. Statek, jak informuje burmistrz, ma wyrobioną niewielką liczbę motorogodzin. Cebula dodaje, że rzeka w tym miejscu latem nie osiąga nawet metra głębokości, co nie pozwala na rozwinięcie żeglugi. Burmistrz Krosna Odrzańskiego przypomina, że w zeszłym roku wycieczkowiec utknął na kilka dobrych tygodni na mieliźnie w porcie pod Słubicami.
W takich warunkach regularne uruchamianie połączeń wodnych możliwe nie jest. Burmistrz dodaje z rozgoryczeniem, że co prawda rząd obiecał udrożnienie Odry, jednak z tych planów nic nie wyszło. - Rząd zapowiadał, że w cztery lata zrobi na Odrze czwartą klasę żeglowności. Minęło siedem lat, my sprzedajemy statek - mówi Cebula na łamach "GW".
Według wezwanego przez samorząd rzeczoznawcy "Zefir" jest wart około 4 mln złotych brutto, jego stan jest rewelacyjny. Samorząd za statek zapłacił jednak o wiele mniej, około 2 mln złotych, pomogły fundusze unijne. Celem przedsięwzięcia było ożywienie ruchu turystycznego na Odrze. I z początku to się udało.
Nie betonujcie Odry!
Jak informuje Cebula w rozmowie z "GW", inicjatywa ożywiania nadodrzańskich portów zdobyła spory poklask i wiele nagród. O inwestycji mówiono także w Niemczech. Niestety, zmiany klimatu sprawiły, że statek wypływał coraz rzadziej, a samorząd musiał do niego dopłacać coraz więcej. Jak szacuje burmistrz, nawet pół miliona złotych rocznie - na pensje dla obsługi czy konserwację.
Marek Cybula podkreśla, że jest wielkim przeciwnikiem betonowania rzeki, budowania stopni wodnych , ale uważa, że rzekę należy pogłębić. - Lubuski odcinek jest w fatalnym stanie. Za chwilę Odra będzie strumykiem. Właściwie cały muł niesiony przez ostatnie dwie wielkie fale powodziowe, tę z 1997 i tę sprzed dekady, został u nas - mówi w rozmowie z "GW".