Policja poinformowała, że ze swoich środków wykupi kody alertu BIK (Biura Informacji Kredytowej) dla wszystkich policjantów, których dane znajdują się na liście funkcjonariuszy różnych służb, która pojawiła się w sieci. Mając komplet informacji o funkcjonariuszach, niepowołane osoby mogą próbować zaciągać zobowiązania na nich (wziąć kredyt, kupić coś na raty). Mając aktywny alert, poszkodowani przez wyciek będą kontrolowali, czy ktoś właśnie nie próbuje zawrzeć umowy na ich nazwisko.
We wtorek ujawniono, że wyciekły dane 20 tys. funkcjonariuszy publicznych, policjantów (także z CBŚP), celników, pracowników Służby Ochrony Państwa, Administracji Skarbowej, Straży Granicznej, Straży Pożarnej (również ochotniczej), Inspekcji Transportu Drogowego, Straży Miejskiej, SOK i Służby Więziennej. Jako pierwszy poinformował o tym Niebezpiecznik.
Wszystko zostało udostępnione przez pracownika Rządowego Centrum Bezpieczeństwa w popularnym serwisie umożliwiającym wizualizację danych. Wyciek zauważył użytkownik tego serwisu, który szukał informacji na temat szczepień.
Dane były do ściągnięcia w postaci pliku Excel. W tabeli możemy znaleźć: nazwiska, numery telefonów, PESEL-e, e-maile (służbowe i prywatne)oraz dokładny adres miejsca pracy.
- To absolutny skandal – skomentował w rozmowie z money.pl były szef CBA i dyrektor CBŚ Paweł Wojtunik. - Jeśli w ten sposób wyciekają dane funkcjonariuszy, czyli osób, które powinny być szczególnie chronione, to jak mają się czuć pozostali obywatele?
Zwrócił uwagę na zagrożenie wynikające nie tylko z tego, że dane wystarczające do zaciągnięcia zobowiązań zostały przestępcom niemal podane na tacy, ale i bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia funkcjonariuszy.
- Jeśli poznają je przestępcy, mogą np. zaplanować zemstę albo skutecznie zablokować działania policji.
Wyraził nadzieję, że na tej liście nie było pracowników operacyjnych, czy funkcjonariuszy pracujących pod przykryciem.
- Ale jeśli byli, to jest to pełna dekonspiracja i zagrożone może być nawet życie tych osób – powiedział Wojtunik.