Od początku roku w lesie w nadleśnictwie Stuposiany (gmina Lutowiska, powiat bieszczadzki) biwakuje się grupa ekologów. To przedstawiciele kolektywu "Wilczyce". Protestują przeciwko wycince drzew w wydzieleniu 219a w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego Puszczy Karpackiej.
To 30 hektarów przy granicy z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym. Zdaniem ekologów rosnące tam 150-letnie buki i jodły oraz wielki jawor powinny zostać ogłoszone pomnikami przyrody.
Tymczasem 10- letni Plan Urządzania Lasu przewiduje, że w 2020 miała rozpocząć się wycinka drzew. Przeciwko działaniom leśników protestują ekolodzy z różnych organizacji i stowarzyszeń. Inicjatywa Dzikie Karpaty złożyła do Lasów Państwowych i do Ministerstwa Środowiska wnioski o uchronienie lasu przed wycinką.
Przedstawiciele Dzikich Karpat rozkładali w lesie hamaki, żeby powstrzymać wycinkę drzew. Leśnicy argumentują, że nie prowadzą rabunkowej gospodarki leśnej, nie tną wszystkiego jak leci. Wycinka prowadzono jest zgodnie z Planem Urządzania Lasu, wycinają stare drzewa, żeby młode mogły się rozwijać – informuje rzeszowska "Gazeta Wyborcza".
"Wilczyce" chcą być widoczne. W związku z tym aktywiści na drzewach zawiesili platformę, a w poprzek dróg dojazdowych rozłożyli gałęzie i konary.
Wzrost eksploatacji lasów w czasach korony
Od razu zaprotestował Jan Mazur, nadleśniczy ze Stuposian. W rozmowie z "GW" wyjaśnił, że ten wielki i ciężki banner (34 mkw, powstał ze starych plakatów wyborczych) mógłby wyrządzić komuś krzywdę.
Sprawa będzie miała dalszy ciąg, bo wniosek o ukaranie osób, które ten baner powiesiły, został skierowany na policję i do prokuratury.
O działaniach w nadleśnictwie Stuposiany można na bieżąco dowiadywać się z profilu "Wilczyc".