Możemy być obecnie świadkami czegoś przełomowego - przekonują niektórzy eksperci rynkowi. Co takiego się dzieje? Otóż globalni inwestorzy liczą, że Fed, amerykański bank centralny, po niższej od oczekiwań inflacji w październiku złagodzi swoje restrykcyjne podejście do podwyżek stóp procentowych, co oznacza, że znów wraca chęć na kupno ryzykownych aktywów, jak waluty i akcje rynków wschodzących (w tym Polski). Widać to na złotym, widać to także na rodzimej giełdzie.
Inflacja w USA ratuje złotego. To może być przełom
Apetyt inwestorów na ryzyko powrócił na rynki po mocniejszym niż prognozowano spadku inflacji w USA, gdzie ceny konsumpcyjne w październiku wzrosły o 7,7 proc. w ujęciu rok do roku, a miesiąc do miesiąca wzrosły o 0,4 proc. Oczekiwano +7,9 proc. rdr i +0,6 proc. mdm.
Inwestorzy liczą teraz, że dane te poprawiają perspektywę gołębiego nastawienia amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Ale niektórzy zarządzający wskazują, że są to przedwczesne oceny, ponieważ Fed nie uzna swojej pracy za "wykonaną", dopóki inflacja w USA nie osiągnie celu 2 proc., czyli znacznie poniżej październikowego poziomu 7,7 proc.
"Fed będzie chciał zobaczyć kilka kolejnych miesięcy słabszej inflacji, zanim może rozważać zwrot w kierunku bardziej gołębiej postawy w polityce monetarnej" - ocenia w rynkowej nocie Mark Haefele, dyrektor ds. inwestycji w UBS Global Wealth Management.
Jednak niektórzy bankierzy z Fed wydają się na razie popierać "redukcję biegów" w podwyżkach stóp procentowych w USA.
Prezes Fed z Dallas Lorie K.Logan wskazała, że wkrótce może być właściwe spowolnienie tempa zacieśniania monetarnego, aby lepiej ocenić warunki gospodarcze w USA. Z kolei Mary Daly, prezes Fed z San Francisco wskazała, że z zadowoleniem przyjmuje dane o październikowej inflacji w USA, chociaż dodała, że "jeden miesiąc dobrych danych nie oznacza jeszcze zwycięstwa".
"To tylko jedna pozytywna informacja, a my (Fed) skupiamy się na całym zestawie informacji" - podkreśliła.
Chiny też pomagają
Tymczasem pozytywne nastroje na rynkach akcji wspierają też doniesienia z Chin, gdzie władze ogłosiły w piątek skrócenie o dwa dni obowiązkowej kwarantanny covidowej dla osób przybywających z zagranicy lub uznawanych za "bliskie kontakty" zakażonych. Zmieniono również reguły oceny zagrożenia epidemicznego na poszczególnych obszarach Chin.
Bruce Pang, główny ekonomista i dyrektor ds. badań rynku Chin w Jones Lang LaSalle Inc. ostrzega jednak przed zbytnim optymizmem podkreślając, że niektóre rynkowe interpretacje ostatnich doniesień z Chin są "zbyt optymistyczne".
"Polityka covidowa w Chinach zostanie nieco dostosowana tylko w krótkim okresie, z naciskiem na eliminację nowych przypadków zakażeń i podejmowaniem bardziej precyzyjnych decyzji" - wskazuje.
Czy to przełom dla rynków? Złoty zyskuje
Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP, w swoim komentarzu do danych z USA stwierdził, iż "to może być przełomowy moment" i "oddech dla światowej gospodarki".
Widać to zresztą na polskiej walucie. Dolar w ciągu ostatniego miesiąca osłabł o 10 proc. i kosztuje już 4,52 zł. "Na Dzień Niepodległości kurs USDPLN spadł do 4,52, co jest najniższym poziomem od 4 lipca, Dnia Niepodległości w USA" - skomentował Bujak. Co więcej polski dług również nabiera wigoru. Rentowności 10-letnich obligacji Skarbu Państwa spadły z rekordowych 9 proc. do 7,2 proc.
Jeszcze dalej idzie Piotr Kuczyński, analityk Xeliona. Jak pisze na swoim blogu na stronach Pulsu Biznesu, polska waluta tak naprawdę nie jest zależna od czynników wewnętrznych takich jak stopy procentowe, ale właśnie od globalnego sentymentu.
"Ja od dawna piszę i mówię, że kierunek kursów walut w Polsce zależy prawie wyłącznie od kierunku EUR/USD (negatywna korelacja – im wyżej jest EUR/USD tym niżej są kursy w Polsce), a decyzje Rady Polityki Pieniężnej mają znikomy wpływ na zachowanie rynku walutowego. Ta, wydawałoby się oczywista, teza nie przebija się jednak do głównego nurtu" - przekonuje.
Jak zauważa ekspert, w Polsce WIG20, główny indeks na polskiej giełdzie, zyskał "dobrze ponad dwadzieścia procent od dna, pokonał linię trendu spadkowego (tegoroczną) i jest w drodze do testowania oporu z lata w okolicach poziomu 1,740 pkt".
Co nas czeka dalej? Według Kuczyńskiego nastąpi duże prawdopodobieństwo zwyżki indeksów na przełomie listopada i grudnia z korektą przed następnymi danymi o amerykańskiej inflacji (13.12) i przed posiedzeniem FOMC (odpowiednik RPP - przyp.red.).
W jego opinii "jakiś wpływ będą też miały miesięczne dane z amerykańskiego rynku pracy" (2.12). "Im będą to gorsze dane, tym lepiej dla akcji i gorzej dla dolara (czyli lepiej dla złotego i innych walut)" - zauważa.
"Inaczej mówiąc rośnie prawdopodobieństwo zakończenia bessy" - podsumowuje analityk DI Xelion.