Jeden z gości hotelowych z Radisson w Szklarskiej Porębie w ciągu jednego dnia aż dwa razy sprowadził do hotelu policję. Za pierwszym razem dzwonił z informacją, że posiłki wydawane są tam na stołówce, zamiast do pokoi, a drugi raz, że nie są zachowane bezpieczne odległości i dystans społeczny.
Podinspektor Edyta Bargowska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze, w rozmowie z money.pl przyznaje, że w jednym z hoteli w Szklarskiej Porębie faktycznie trwają czynności sprawdzające, czy nie doszło tam do naruszenia przepisów ustawy antycovidowej.
- Na razie żaden wniosek do sanepidu nie został skierowany w tej sprawie - zaznacza podinspektor Bargowska.
Policjantka przypomina, że kontrola w hotelu została wszczęta na wniosek konkretnego klienta hotelu. Policja nie może bez konkretnych podstaw wchodzić i sprawdzać hoteli ani przebywających w nich gości. Dopiero jeśli funkcjonariusze pozyskają informacje, że mogło tam dojść do naruszenia prawa, podejmują interwencję.
"Donos był robieniem burzy w szklance wody i taniej sensacji. Rozporządzenie wprowadzające nowe i kolejne obostrzenia ograniczające funkcjonowanie hoteli, nie komentując ich zasadności przy otwartych centrach handlowych, zostało opublikowane po godzinach pracy w piątek i do tego w nocy, a obowiązywało od soboty, na co nie sposób było się przygotować" - pisze z kolei w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji dyrektor hotelu, Piotr Taracha.
Dodaje, że hotelarze mierzą się obecnie nie tylko z potężnym kryzysem, ale również chaosem prawnym. Jako przykład podaje dwie różne interpretacje przepisów dotyczących działania przyhotelowych basenów.
"Ministerstwo Zdrowia twierdziło, że mogą one działać natomiast Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii wręcz przeciwnie, podkreślało, że obowiązuje zakaz" – przypomina hotelarz.
I dodaje: "Walczymy o przetrwanie i zrobimy wszystko, żeby jakimś cudem wyjść obronną ręką wraz z zespołem z tej pandemii, oczywiście w granicach prawa".
Dyrektor Taracha podkreśla, że zdarzenia te miały miejsce w weekend, w którym wdrażali nowe procedury i hotel przenosił się na nowy system dostawy posiłków do pokoi. Procedury te zaczęły funkcjonować od poniedziałku. Policja ze zrozumieniem przyjęła wyjaśnienia hotelu i dostali tylko pouczenie.
W przepisach jest luka
To, że hotelarz ze Szklarskiej Poręby wyszedł z opałów obronną ręką, a sanepid nie wlepił jeszcze kary żadnemu hotelowi w Polsce, nie znaczy, że wkrótce się to nie zmieni.
Jak podaje rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar, w przypadku stwierdzenia naruszeń prawa, kara (do 30 tys. zł) zostanie nałożona solidarnie zarówno na hotel, jak i przebywających w nim turystów.
Tak będzie m.in. w sytuacji wykrycia przez inspektorów braku złożenia przez gościa hotelowego oświadczenia oraz w sytuacji, w której osoba delegowana zabierze ze sobą do hotelu rodzinę, w tym dzieci.
- Rozumiemy, że branża hotelarska walczy o przetrwanie i jest w dramatycznej sytuacji, ale w jeszcze bardziej dramatycznej sytuacji są ci, którzy leżą teraz w szpitalach pod respiratorami i walczą o życie – przypomina Jan Bondar.
Rzecznik dodaje, że jeśli będziemy oszukiwać i obchodzić przepisy, powrót do normalności wydłuży się i ucierpią na tym wszyscy.
Problem w tym, że policja oraz sanepid, które są odpowiedzialne za egzekwowanie nowego prawa, do końca skutecznie robić tego nie mogą. W przepisach jest luka. Brakuje też jasnej ich wykładni.
Oświadczenia bez mocy prawnej?
Jeśli ktoś złoży fałszywe oświadczenie, że jest w delegacji, a w niej nie jest – z wielu powodów za to już nie odpowie.
Inspektorzy sanitarni nie mogą badać i podważać prawdziwości złożonego oświadczenia. Potwierdzają to również prawnicy.
- Teoretycznie, ale tylko w przypadku pracowników, w kontrole oświadczeń mogłaby się zaangażować Państwowa Inspekcja Pracy, która sprawdzałaby, czy delegacja nie pokrywa się z terminem urlopu wypoczynkowego danego pracownika – mówi adwokat Anna Coban. Dodaje jednocześnie, że ta opcja nie wchodzi w grę w przypadku osób samozatrudnionych.
Prawniczka zwraca również uwagę na fakt, że składanie fałszywych oświadczeń podlega odpowiedzialności karnej, ale tylko, jeśli dana osoba składa je pod rygorem odpowiedzialności prawnej.
Tymczasem ani w ustawie, ani w żadnym rozporządzeniu takiego wymogu nie ma. Oświadczania składane przez gości hotelowych są więc oświadczeniami wiedzy i na ich podstawie pociągnięcie do odpowiedzialności karnej nie będzie możliwe.
To nie prawo, ale zarządzenie strachem
O wykładnie i przepisy wykonawcze do ustawy zapytaliśmy również Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii.
Z ich biura prasowego otrzymaliśmy bardzo krótką informację, że nasze pytania są poza zakresem właściwości tego resortu.
- To, co ma teraz miejsce w Polsce, to zarządzanie strachem, które z prawem nie ma wiele wspólnego - uważa Grzegorz Sokoliński, przewodniczący Lokalnej Organizacji Turystycznej i były burmistrz Szklarskiej Poręby.
Dodaje, że kontrole w hotelach mogą odbywać się jedynie na podstawie donosów, a to jest szczucie jednych Polaków na drugich.
Zdaniem Sokolińskiego efekt tej akcji będzie taki, że z obawy o utratę środków pomocowych z PFR i zakaz występowania o nową pomoc do państwa, duże hotele i pensjonaty wstrzymają przyjęcia gości w sezonie zimowym.
Turyści pójdą do prywatnych kwater, gdzie poziom bezpieczeństwa sanitarnego jest dużo niższy. I zamiast mniej, zakażeń po feriach zimowych będzie dużo więcej.