Przeciętna płaca w średnich i dużych (zatrudnienie minimum 10 pracowników) firmach to 5 164,53 zł brutto - podał GUS w swoich wyliczeniach za marzec. Na rękę wychodzi 3665 zł, jesli ktoś ma umowę o pracę.
W porównaniu z rekordowym grudniem statystyki są gorsze o 110 zł brutto, ale w porównaniu z marcem 2018 mowa o podwyżkach rzędu 277 zł brutto, czyli 5,7 proc. Od lutego pensje brutto wzrosły o 215 zł (+4,3 proc.).
Wynagrodzenia w przedsiębiorstwach z minimum 10. pracownikami
Zobacz też: Polska goni unijne zarobki
Niby dużo, ale dane okazały się rozczarowaniem. Ekonomiści spodziewali się o wiele większego tempa wzrostu - o 7,2 proc. Wzrost o 5,7 proc. to najgorzej od lipca 2017.
To wszystko mimo wzrostu zatrudnienia o 3 proc., czyli powyżej oczekiwań analityków - prognozy mówiły o +2,9 proc. rdr. Malejące zasoby pracowników najwyraźniej nie zmotywowały pracodawców do większych podwyżek.
Co z wpływami do budżetu?
Nie tylko ekonomiści, ale i rząd będzie musiał korygować swoje oczekiwania odnośnie wpływu podatków. Ministerstwo Finansów w "Aktualizacji Programu Konwergencji" podało we wtorek, że "nominalne tempo wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej wyniesie 7,6 proc. w 2019 r.". Dane marcowe wskazują, że może być dużo gorzej i że dużo pieniędzy w związku z tym nie zasili budżetu.
W przeliczeniu na rękę, pensje w przedsiębiorstwach wzrosły o 150 zł w porównaniu z lutym i o 194 zł od marca ubiegłego roku. Tyle dostał pracownik. Pracodawca na tę podwyżkę musiał wydać odpowiednio 259 zł i 335 zł. Różnica trafiła do budżetu państwa i ZUS.
Dane o płacach są tym bardziej rozczarowujące, że przy małym bezrobociu, firmy zatrudniające minimum 10 osób, które przecież płacą lepiej niż średnia w gospodarce, zartudniły 15,6 tys. nowych pracowników w samym marcu. W ciągu roku zatrudnienie wzrosło o aż 188,6 tys. osób. Jak widać choć motywowano większymi zarobkami, to podwyżki są "bez szału".
W dużych i średnich przedsiębiorstwach pracowało w marcu 6394 tysiąca osób w porównaniu do 6205 tys. rok temu i 6378 tys. w lutym.
Choć wszystko wskazuje na to, że płace jeszcze przez pewien czas będą szybko rosły, według ekonomistów BOŚ Banku ten potencjał powoli się wyczerpuje. Przyznają, że pracownicy wciąż mają sporą siłę negocjacyjną z uwagi na brak rąk do pracy w wielu branżach. Z drugiej strony jednak jest wysoka baza odniesienia dla wynagrodzeń z 2018 roku, a do tego dochodzą rosnące koszty firm i lekkie hamowanie cyklicznego tempa wzrostu popytu na pracę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl