Przeciętna płaca w średnich i dużych firmach (powyżej 9 pracowników) wyniosła w kwietniu 5805,72 zł brutto - wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).
Choć to wynik nieco gorszy niż w marcu, gdy średnia krajowa przekroczyła 5900 zł (wynikało to m.in. z wypłacanych premii kwartalnych, które zawyżały wyniki), czwartkowe dane zapiszą się w historii. W porównaniu z kwietniem 2020 roku przeciętne wynagrodzenie wzrosło aż o 9,9 proc.
Ostatni raz taka dynamika płac była w 2008 roku, a więc ponad dekadę temu. W ciągu 12 miesięcy średnia krajowa wzrosła o ponad 500 zł. Rok temu była na poziomie 5285 zł brutto.
Akurat przed rokiem, w kwietniu, urzędnicy odnotowali gwałtowne wyhamowanie wzrostu płac. Przed pandemią rosły w tempie 6-7 proc., a spowolniły do niecałych 2 proc. Ten właśnie efekt niskiej bazy porównawczej sprawił, że teraz statystyki są tak dobre.
Najnowsze dane GUS dla wielu mogą być zaskoczeniem, ale nie dla ekonomistów. Przed publikacją średnia prognoz zakładała blisko 10-procentowe podwyżki.
Kwoty podawane przez GUS to oczywiście wartości brutto wynagrodzenia. Na konto statystycznego Kowalskiego wpływa znacznie mniej pieniędzy. W kwietniu na rękę pracownika zatrudnionego na umowę o pracę przy oficjalnych stawkach na poziomie 5805 zł brutto wychodzi około 4182 zł netto.
796 zł - mniej więcej tyle zjadają składki na ZUS (emerytalna, rentowa, chorobowa). Kolejne niecałe 451 zł idzie z kwoty brutto na NFZ i 377 zł na zaliczkę z tytułu podatku dochodowego.
Zwrot w zatrudnieniu
Wraz ze statystykami wynagrodzeń urzędnicy prezentują dane dotyczące zatrudnienia w średnich i dużych firmach. Okazuje się, że po 12 kolejnych miesiącach raportowania mniejszej liczby pracowników (w porównaniu rok do roku), zatrudnienie zwiększyło się.
W kwietniu było o 0,9 proc. wyższe niż rok wcześniej. Poprzedni raport GUS mówił o spadku o 1,3 proc. W sektorze przedsiębiorstw pracę ma aktualnie 6 mln 316,9 tys. ludzi. I to ich płac dotyczą najnowsze dane.
Podobnie jak w przypadku płac, większego zaskoczenia nie ma wśród ekonomistów. Przed publikacją wskazywali na spodziewany wzrost zatrudnienia rzędu 1,1 proc., więc tylko nieznacznie przestrzelili.