Od początku 2020 roku obowiązują przepisy, zgodnie z którymi minimalne wynagrodzenie musi wynosić 2600 zł brutto. Dla pracowników administracji oznaczało to, że mogą zyskać najwięcej. Oprócz ustawowego minimum mogliby też liczyć na dodatki, np. stażowy.
Tak wygląda teoria. W praktyce okazało się, że nie wszyscy mogą liczyć na podwyżki. Powodem są braki w budżetach samorządów i instytucji, które im podlegają. Boleśnie przekonała się o tym pani Ania, która skontaktowała się z nami przez platformę #dziejesie.
Kobieta od wielu lat pracuje w bibliotece w średniej wielkości polskim mieście. Jest kierownikiem filii. Jej pensja zasadnicza wynosi 2430 zł, a dodatek funkcyjny 328 zł.
- Problem w tym, że aby osiągnąć pensję minimalną według nowej ustawy, dyrektor dodał moją pensję zasadniczą do dodatku funkcyjnego. W związku z tym de facto mój dodatek funkcyjny praktycznie zniknął – opowiada pani Ania.
Nasza rozmówczyni twierdzi, że w tym momencie zarabia mniej od swojego podwładnego. Różnica w pensjach dochodzi do 200 zł.
- Nawet pani sprzątająca, która jest starsza ode mnie i ma wyższe stażowe, zarabia sporo więcej – dodaje.
Pani Ania tłumaczy nam, że biblioteka, w której pracuje, nie ma konkretnego regulaminu wynagradzania. Wysokość pensji zależy od dyrektor placówki. A ta twierdzi, że nie ma pieniędzy.
- Biblioteka nie ma na podwyżki, a miasto jest bardzo zadłużone, więc nie ma nadziei – wyjaśnia pani Ania.
Kobieta jest załamana. Zwróciła się o pomoc do Państwowej Inspekcji Pracy, ale okazało się, że jedyne co może zrobić, to złożyć wniosek o kontrolę w bibliotece, w której pracuje. Na to się jednak nie zdecyduje. Jedyne co jej pozostało, to żal do twórców ustawy.
- Ustawodawca, włączając dodatek funkcyjny do pensji zasadniczej, wyrządził ogromną krzywdę takim osobom, jak ja. Można wręcz powiedzieć, że zostaliśmy oszukani – tłumaczy bibliotekarka.
Zgodnie z prawem dodatek funkcyjny stanowi jeden ze składników wynagrodzenia, które pracodawca może wziąć pod uwagę przy sumowaniu całości wynagrodzenia. Łączna kwota nie może być niższa niż wynagrodzenie minimalne.
- To oznacza, że pracodawca może np. wypłacać wynagrodzenie zasadnicze w wysokości 2400 zł i do tego dodatek funkcyjny w wysokości 200 zł, co łącznie stanowi 2600 zł – tłumaczy money.pl ekspert Instytutu Emerytalnego Oskar Sobolewski.
- Inaczej wygląda sytuacja z nagroda jubileuszową albo wynagrodzeniem za prace w godzinach nadliczbowych, tego nie można uwzględniać przy obliczaniu minimalnego wynagrodzenia – dodaje.
- Nasze zarobki są skandalicznie niskie, a ponieważ nie mamy związków zawodowych, nie ma kto się za nami wstawić. Nawet nie wyobrażam sobie, jak niską emeryturę nam obliczą i jak przyjdzie nam za to żyć – puentuje pani Ania.
O sytuację pracownicy zapytaliśmy urzędników miejskich oraz ministerstwo rodziny. Czekamy na odpowiedzi. Opublikujemy je w tym artykule.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl