Zasady są proste. Jak wyjaśnia wtorkowa "Rzeczpospolita", gmina dogaduje się z inwestorem, który buduje mieszkanie. Urzędnicy robią nabór, a do nowego lokum wprowadza się rodzina. Następnie gmina dopłaca najemcom do czynszu. Tyle że pieniądze wędrują prosto na rachunek inwestora, który wybudował mieszkanie.
Tak w praktyce działa ustawa o pomocy państwa w ponoszeniu wydatków mieszkaniowych. Większość jej przepisów weszła w życie w tym roku - "Rz".
Jest jednak kilka kolejnych warunków przyznawania dopłat. Po pierwsze lokal ma służyć, jak to ujęto w ustawie, "zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych najemcy". Innymi słowy taka osoba może w mieszkaniu tylko mieszkać. W grę nie wchodzi podnajmowanie albo prowadzenie innej działalności.
Po drugie dopłaty należą się tylko wtedy, gdy mieszkanie jest nowe lub wyremontowane (np. wcześniej był to budynek niemieszkalny), a najemca wprowadził się w ciągu roku od zakończenia inwestycji.
Inwestor może korzystać z dopłat przez 20 lat, licząc od momentu ukończenia inwestycji, przy czym jeden najemca może dostawać wsparcie najdłużej przez 15 lat.
Pieniądze pochodzą z Funduszu Dopłat, którym zarządza Bank Gospodarstwa Krajowego. Dopłat można udzielić, jeżeli mieszkamy samemu i nasz średni miesięczny dochód nie przekracza 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. W przypadku rodzin – 60 proc., zwiększone o dodatkowe 30 punktów procentowych na każdą kolejną osobę w gospodarstwie domowym.
Kwoty dopłat wyliczane są na podstawie algorytmu i zależą m.in. od wielkości mieszkania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl