Dziubakowie są jednym z najgłośniejszych nazwisk w Polsce, jeśli chodzi o walkę kredytobiorców z bankami. 3 stycznia tego roku warszawski Sąd Okręgowy orzekł o nieważności ich umowy frankowej. Więcej o tym pisaliśmy tu.
Przygrywką do tego orzeczenia były odpowiedzi Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej na pytania prejudycjalne. Unijny organ stanął po stronie konsumentów, wskazując, że polskie sądy mogą unieważniać umowy kredytowe.
Efekt? Przybywa spraw kredytobiorców przeciw bankom. Co ważne, rośnie też liczba korzystnych dla nich orzeczeń. Jak podaje kancelaria Votum, pod koniec ubiegłego roku kończyło się tak 70 proc. spraw. Banki – w czym nie ma niczego dziwnego – zaczynają szykować się na czarną godzinę.
W czwartek gruchnęła wiadomość o tym, że dwa duże banki – mBank i Millennium – zawiązały duże rezerwy na ryzyko prawne związane z klauzulami waloryzacyjnymi w umowach kredytów frankowych. Rezerwy zostały utworzone w czwartym kwartale ubiegłego roku.
W przypadku mBanku chodzi o 293 mln zł, a Millennium – 150 mln zł. We wrześniu ubiegłego roku na taki sam krok zdecydował się ING Bank Śląski (24 mln zł). Frankowego armagedonu najwyraźniej wystraszył się też Santander, który także we wrześniu zwiększył swoje rezerwy do 173 mln zł.
Millennium czy mBank to banki, których udział w kredytach i pożyczkach we frankach bliski jest 20 proc. Największy udział "frankowy" we wszystkich udzielonych kredytach i pożyczkach ma Getin Noble Bank – prawie 23 proc. Udzielił on pożyczek w tej walucie na równowartości 9,4 mld zł.
Czy i kiedy Getin zacznie tworzyć rezerwy? Z ostatniej publicznej wypowiedzi prezesa Marcina Romanowskiego nic takiego nie wynika.
- Przy obecnej liczbie spraw i rozstrzygnięć podejście do rezerw do tej pory przez nas stosowane wydaje się uzasadnione. Niczego nie przesądzam, ale widzę trudności w portfelowym podejściu. Będziemy dostosowywać i podejmować decyzje w zależności od rozwoju sytuacji – tłumaczył w listopadzie szef Getin Noble Banku.
Obecnie największy wartościowo portfel kredytów frankowych ma bank PKO BP – to około 22 mld zł. Jednocześnie jednak dla tego banku pożyczki te stanowią ok. 12 proc. wszystkich kredytów. O budowaniu rezerw też więc nie ma mowy.
- Sprawa wyjaśni się w momencie, gdy będziemy prezentowali wyniki za cały rok, chyba że z punktu widzenia istotności tej kwestii będziemy zobowiązani do wcześniejszej informacji – tłumaczył w listopadzie PAP Biznes prezes banku Zbigniew Jagiełło.
W tym momencie łączna wartość rezerw frankowych wszystkich banków, które poinformowały, że zdecydowały się na taki krok, wynosi 640 mln zł.
- Decyzje sądów są indywidualne, nie ma jednej złotej metody, która pomogłaby oszacować ryzyko banków. Dlatego banki nie chcą robić przesadnie dużych rezerw, ale z drugiej strony muszą sobie z tą sytuacją jakoś radzić – komentuje dla money.pl Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
- Jeśli tych negatywnych orzeczeń będzie więcej, to banki nie będą mogły stać bezczynnie. Będą musiały podnosić rezerwy. W niektórych przypadkach będą musiały podnosić kapitał, a wtedy będzie trudniej o kredyt. Już dziś firmy zauważają, że trudniej o finansowanie z banku – dodaje.
Skala wartości udzielonych kredytów frankowych jest ogromna. Wynosi 100 mld zł. Eksperci spodziewają, że banki będą musiały ponieść ogromne koszty związane np. z przewalutowaniem tych pożyczek.
O jakich stratach mowa? Z szacunków Związku Banów Polskich wynika, że wyrok TSUE może kosztować polskie banki nawet 60 mld zł. Tak by było, gdyby wszyscy klienci poszli do sądów i wygrali.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl