Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Tomasz Żółciak,Grzegorz Osiecki
|
aktualizacja

Wyrwa na ponad 40 mld zł. Rząd musi skorygować budżet

402
Podziel się:

Tegoroczny deficyt budżetowy wyniesie między 220 mld a 230 mld zł - ustatlił money.pl. To o kilkadziesiąt miliardów złotych więcej niż planowano. - Niższe od zakładanych wpływy budżetowe wynikają z czynników, na które rząd ma ograniczony wpływ - mówi nam minister finansów Andrzej Domański.

Wyrwa na ponad 40 mld zł. Rząd musi skorygować budżet
Andrzej Domański (East News, Filip Naumienko/REPORTER)

Na wtorkowym posiedzeniu rząd zajmie się projektem nowelizacji tegorocznego budżetu (na konferencji prasowej po godzinie 15 premier Donald Tusk ogłosił, że nowelizacja została przyjęta). Są to zmiany, których minister finansów Andrzej Domański zapewne wolałby uniknąć. - W dochodach ubywa nam istotnie więcej niż 40 miliardów złotych - przyznaje rozmówca money.pl z rządu. Zapewnia jednak, że nowela ma charakter "punktowy". - Nie zakłada zmiany po stronie wydatkowej, ruszamy tylko stronę dochodową - zapewnia.

Efektem tych korekt będzie mocno "podpompowany" deficyt budżetowy. Zamiast wcześniej zakładanych 184 mld zł, będzie grubo ponad 200 mld zł. Wydatki mają pozostać na niezmienionym poziomie, tj. 866 mld zł.

Trzy obszary 

Z czego wynikają te zmiany? Pierwszy obszar to kwestie makroekonomiczne. A tu główny powód korekt to niższa inflacja (zeszłoroczna estymacja mówiła o 6,6 proc. średniorocznie, podczas gdy dane NBP mówiły o 3,7 proc. w sierpniu) i wzrost gospodarczy niższy od zeszłorocznych oczekiwań. I choć niższa inflacja to dobra informacja dla konsumentów, to jednak z perspektywy budżetowej oznacza to niższe wpływy z VAT.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Przedsiębiorcy w końcu doczekają się ważnej zmiany? Oto możliwy scenariusz

Na to nakłada się jeszcze kwestia postaw konsumenckich - sprzedaż detaliczna w Polsce rośnie, ale nie aż tak dynamicznie, jak można było zakładać. Zdaniem rządowych rozmówców widać "wysoką skłonność gospodarstw domowych do oszczędzania", co ma m.in. związek z utrzymywaniem się wysokich stóp procentowych. Co więcej, we wrześniu mieliśmy zaskakujący spadek według sprzedaży detalicznej, która była niższa aż o 3 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego.

Drugi obszar to realizacja pewnych pozycji budżetowych dużo poniżej oczekiwań. Im bliżej końcówki roku, tym wyraźniej widać pojawiające się ubytki po stronie dochodowej budżetu. Tu przede wszystkim wskazuje się na niższe ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla (unijny system ETS, z którego część zysków trafia do państw członkowskich). Samo to wygenerowało ubytek sięgający w tym roku niemal 9 mld zł w stosunku do planu. Rząd nie może też liczyć na zysk NBP, który miał wynieść 6 mld zł, a ostatecznie go nie będzie - o co pretensje rząd ma do szefa banku Adama Glapińskiego.

Kolejna pozycja, która budzi niepokój ministra finansów, to CIT, w którym wpływy są także niższe od oczekiwań, ale także od zeszłorocznych w porównywalnym okresie. Jak wyjaśniał niedawno minister, to po części efekt sytuacji w Orlenie. Wpływy ze spółki są bowiem niższe z powodu odpisów. - Jest to też efektem kondycji państw w strefie euro, gdzie wzrost jest słaby, gdy my mamy silną walutę, co przekłada się na sytuację eksporterów - podkreślał niedawno w Sopocie Andrzej Domański. 

Są wreszcie pojawiające się w końcówce roku wydatki, które trudno było wcześniej przewidzieć - nawet nie tyle to, że się pojawią, ile ich skalę. Najlepszym przykładem jest kwota 10 mld zł, którą - po długich negocjacjach - resort finansów obiecał wypłacić samorządom, by spięły im się tegoroczne budżety.

Ta pozycja zostanie zapisana w nowelizacji jako ubytek po stronie dochodowej. Konkretnie ponad 8,2 mld zł będzie przekazane samorządom jako dodatkowe udziały w PIT (a to oznacza ubytek dla budżetu centralnego), a 1,8 mld zł trafi do nich jako uzupełnienie subwencji ogólnej. Do tego dochodzą rosnące potrzeby wydatkowe na zdrowie. Minister zdrowia Izabela Leszczyna chciała, by Andrzej Domański wyasygnował jej jeszcze 3 mld zł w tegorocznym budżecie. Ostatecznie stanęło na wariancie mieszanym - minister finansów dosypie jej około 1 mld zł, a resztę minister zdrowia uzbiera z oszczędności poczynionych we własnym resorcie.

Czynniki poza kontrolą rządu

W rozmowie z money.pl szef resortu finansów Andrzej Domański tłumaczy, że niższe od zakładanych wpływy budżetowe wynikają z czynników, na które rząd ma ograniczony wpływ.

Wyraźnie niższa od zakładanej inflacja to dobra wiadomość dla polskich gospodarstw domowych, ale oznacza również niższe wpływy z VAT. Podobnie z cenami uprawnień do emisji CO2, które kształtują się wyraźnie poniżej zakładanych jeszcze w sierpniu 2023 roku, co jest dobrą informacją dla polskich firm, ale oznacza ubytek w budżecie niemal 9 mld zł. Nie pomaga nam również bardzo słaba koniunktura w strefie euro, która uderza w rentowność naszych eksporterów. W mojej ocenie czynniki te mają charakter przejściowy - ocenia Andrzej Domański.

Pytanie, jak do obecnych działań rządu podejdzie Komisja Europejska, która w czerwcu objęła kilka krajów UE, w tym Polskę, procedurą nadmiernego deficytu. W październiku rząd przesłał do Brukseli średniookresowy plan budżetowo-strukturalny na lata 2025-2028, w którym zarysował plan schodzenia z nadmiernego deficytu budżetowego (według reguł unijnych musi być poniżej 3 proc. PKB) i ograniczania poziomu zadłużenia (dług całego sektora finansów publicznych nie może przekroczyć 60 proc. PKB). "Najważniejszy element Planu stanowi ścieżka wydatków sektora do 2028 r., która powinna zapewnić w średnim okresie zgodność deficytu i długu sektora z przepisami UE. Realizacja tego scenariusza wymaga podjęcia przez rząd odpowiednich działań" - podało MF w komunikacie.

Tymczasem na razie mamy sytuację, w której deficyt jest zwiększany, zamiast być trzymany w ryzach. Nasz rozmówca z rządu uspokaja, że nie powinno to wygenerować problemów w relacjach z KE. W połowie października Andrzej Domański przypominał, że wybraliśmy 4-letnia ścieżkę wychodzenia z procedur i że on sam ma "dobre odczucia, że nasz plan zostanie zaakceptowany" przez Komisję. - Nasza ścieżka redukcji deficytu zostanie uznana za wiarygodną. Chcę mieć dług powyżej 60 proc. PKB tak krótko, jak to możliwe - zapewniał na spotkaniu z dziennikarzami podczas Europejskiego Forum Nowych Idei.

Niepokojąca trajektoria

Zdaniem posła PiS Zbigniewa Kuźmiuka, niepokojący jest "głęboki spadek dochodów" przy wzroście gospodarczym. - Niepokój budzi też ostatnio odnotowany spadek sprzedaży detalicznej, ale i tak w całym roku wzrost powinien wynieść w okolicach 3 proc. PKB. Po szykowanej nowelizacji tegorocznego budżetu wygląda na to, że dochody, w tym te z VAT, wzrosną tylko symbolicznie - wskazuje poseł. Z drugiej strony nasz rozmówca przyznaje, że 10 mld zł, które za chwilę rząd wypłaci samorządom, nie musi negatywnie wpłynąć na ogląd sytuacji przez Komisję Europejską.

Te pieniądze trafią na konta samorządów, dzięki czemu pojawi się tam nadwyżka, więc choć wygeneruje to większy deficyt w budżecie centralnym, to jednak w całym sektorze finansów publicznych, zasadniczo nic się nie zmienia, bo deficyt sektora ani drgnie, a przecież to bierze pod uwagę Bruksela - wskazuje Zbigniew Kuźmiuk. Jego zdaniem, jeśli chodzi o projekt przyszłorocznego budżetu, to mamy tu do czynienia z "budżetem wyborczym". - Jeśli wybory prezydenckie wygra kandydat obecnej koalicji rządzącej, to w lipcu zapewne będzie nowelizacja i wtedy dopiero poznamy prawdziwy budżet na drugą połowę 2025 roku - przewiduje poseł PiS.

Według Piotra Araka, głównego ekonomisty Velobanku, powinniśmy się martwić nie tyle obecną sytuacją budżetową, ile trajektorią, jaką ten budżet obrał.

Jeśli przez następnych kilka lat będziemy mieć bardziej optymistyczne założenia dotyczące wzrostu gospodarczego, inflacji lub przychodów podatkowych, to przy ograniczonej konsolidacji finansów publicznych powinniśmy wrócić na ścieżkę 3-proc. deficytu budżetowego. Problem w tym, że polska gospodarka, tak jak inne rozwinięte gospodarki, zależy od globalnej koniunktury, a ta jest dość ciężka dla naszych głównych partnerów handlowych. Stąd w kolejnych budżetach trzeba zakładać, że optymistyczne scenariusze wzrostu przychodów z VAT mogą się nie zmaterializować - przestrzega Piotr Arak.

Jego zdaniem to powinno też wpłynąć na politykę samego resortu finansów. - Rozumiem, że MF nie chce straszyć inwestorów, że przez kilka lat będziemy przekraczać 60 proc. PKB zadłużenia sektora finansów publicznych, ale wydaje się, że resort finansów powinien być ostrożniejszy w przygotowywaniu założeń budżetowych, by nie okazały się one nadmiernie optymistyczne - radzi Arak.

Z kolei zdaniem Sławomira Dudka z Instytutu Finansów Publicznych, aktualna nowelizacja zapowiada, że punkt startowy dla przyszłorocznego budżetu jest niższy, niż zakładał rząd, bo dochody będą niższe. Dziwi się, że nie jest zmieniana strona wydatkowa budżetu, skoro, jak podkreśla, niektóre wydatki będą niższe od planowanych i tam są potencjalne oszczędności. 

- Gdyby główną zmianą faktycznie okazało się bardzo duże zwiększenie deficytu, to nie wróży to dobrze dla finansów publicznych. To może także oznaczać, że rząd wyrabia sobie pozycję startową, jeśli chodzi o sytuację w finansach w przyszłym roku i procedurę nadmiernego deficytu - ocenia ekonomista.

Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(402)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Fred
1 tyg. temu
Najwyższa czas skończyć z socjalami 800+ czy dodatkowymi emeryturami to zwykle pasożytnictwo a kosztuje ponad 40 mld rocznie☝️☝️☝️
Tadeusz T.
1 tyg. temu
Ten rząd Tuska to jest najgorszy rząd od 1989 roku.
Tymoteusz Z.
1 tyg. temu
W związku z ciężką sytuacją w finansach, gospodarczej, socjalnej rząd polski/?/ musi na 3 lata wstrzymać rozdawnictwo i utrzymanie dla obcych. Po ustabilizowaniu sytuacji będą możliwe przesłanki do ponownego rozpatrzenia. Jednocześnie, mając na uwadze sytuację surowcową przystępuje do rozmów z Rosją w sprawie zawieszenia wzajemnych sankcji na 5 lat. Wprowadzą nowelizację do Kodeksu Karnego, za nadużycia, błędy i złodziejstwo wprowadza karę śmierci. I wychodzisz z problemów Domański, ale trzeba chcieć i stawiać na naród, a nie vo powiedzą inni.
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Prawy i Spraw...
1 tyg. temu
A to wszystko przez pisowcow, ktorzy zaczeli drukowac wiecej pieniedzy i rozdawac ludziskom ktorzy uwierzyli ze im sie polepsza ale to tylko na chwile bo pozniej skonczyla inflacja i wszyscy przekonali sie ze nie wystarczy na pis zaglosowac a trzeba by bylo jeszcze popracowac. Rozwiazmy pis, ludzie wolaja o domokracje rozwiazmy pis ludzie wolaja wciaz rozwiazmy pis aby w Polsce lepiej zylo sie od dzis.
Jarek
1 tyg. temu
Przez 8 lat była polityka rozdawnictwa, były równolegle budzety nie ewidencjonowane w budżecie państwa, taki obajtek np. Zamawiał kontemerowce ropy które nigdy nie przypłynęły z ropa, strata 1.6 mld. A teraz wielkie lerum że jest chu.... polityka poprzedniego rządu to jest impakt na długie lata , nie twierdzę że ci obecni to są orly zarządzania ale to co dostali w spadku po pis to jest długotrwały temat.
facet
1 tyg. temu
Zaczyna się spłacanie długów które zaciągnął PIS
NAJNOWSZE KOMENTARZE (402)
J54
7 dni temu
Budżet, po takich rządach PIS-u będzie problemem przez następne dwa-trzy lata. Decydująca będzie międzynarodowa sytuacja gospodarcza i polityczna. Współczuję ministrowi Domańskiemu. Tym bardziej, że jest to tylko główny księgowy. Bez polotu, bez finezji, bez zdolności kreacji koniecznej w takiej sytuacji. Zapisać na "szubienicach" poszczególne kwoty potrafi każdy księgowy. To żadna filozofia. Ale wybrać jakie kwoty zapisać na których kontach, to już wymaga dużej znajomości zagadnień stricte gospodarczych, których większość głównych księgowych nie kuma. A Domański wie tylko tyle, że wpływy do budżetu zapewnia podwyższanie podatków. Tyle tylko, że nam potrzeba teraz kreacji motorów wzrostu gospodarczego (czyli inwestycji i to takich w skali globalnej, jak CPK, modernizacja kolei, modernizacja sieci przesyłowych energetycznych, modernizacja portów morskich, dokończenie budowy dróg, itp.) Niezależnie od tego konieczne są inwestycje w naukę i postęp technologiczny, bo zostaniemy w ogonie. Nie czas na transfery socjalne, które wprawdzie podniosą spożycie wewnętrzne, ale koniec końców zostaną przejedzone i nic po nich nie zostanie.
Jaro
1 tyg. temu
Najważniejsze że 40 letni emeryci mundurowi mają się dobrze no I że na podwyżki dla budżetówki się znalazło na kredyt
Olabogaqq
1 tyg. temu
Ale przecież przed wyborami mieli wszystko policzone. Ekonomy ...
rozdawnictwo ...
1 tyg. temu
Chciałyśta rozdawnictwo to mata deficyt budżetowy i inflację!
!!! ???
1 tyg. temu
Dlaczego jeszcze płacimy widlarzom emerytury za 1 dzień pracy i dajemy za darmo nieograniczony dostęp do służby zdrowia???
...
Następna strona