Jedno z największych wysypisk śmieci w Europie, a na pewno najwyższe - wysokość względna prawie 100 metrów - jest na terenie Warszawy, w dzielnicy Bielany, za lotniskiem Bemowo. Składowisko Radiowo ma powierzchnię 16,76 ha. Na jakiś czas wysypisko zamknięto, jednak ostatecznie wznowiono jego działalność.
Od ubiegłego roku zmniejszyła się liczba zwożonych tam odpadów. Zamiast 300 tys. ton jak w czasach "świetności" trafia tam ok. 40 tys. i to głównie "zielonych".
- W dokumentach MPO jest zapisane, że za 20-30 lat będzie to teren rekreacyjno-sportowy. MPO nam obiecywało to wiele razy. Będziemy tego pilnować – zaznacza burmistrz warszawskich Bielan Grzegorz Pietruczuk.
Zobacz też: Afera z Czajką. Paweł Rabiej o konsekwencjach wobec firmy, nie urzędników
To niejedyne wysypisko zamykane w Polsce w ostatnich latach. Ludzie śmiecą, ale nie chcą mieszkać w pobliżu śmieci.
Jeszcze w 2009 roku były w Polsce 803 wysypiska, a na koniec ubiegłego roku już tylko 286. Ich łączna powierzchnia spadła z 2821 ha do 1700 ha, czyli o 40 proc. - podaje GUS. W ubiegłym roku zlikwidowano 15 składowisk o łącznej powierzchni 42 ha. To i tak już wolne tempo likwidacji w porównaniu z poprzednimi latami, a głównie z latami 2010 i 2013, kiedy znikało nawet ponad 250 ha rocznie.
Największe czynne wysypisko w Polsce - w Myśliborzu - zajmuje 78 hektarów. Prowadzi je Eko-Myśl, należąca do Sirius Finance z Luksemburga. Dekadę temu jeszcze nie istniało. Firma zajmuje się zbiórką oraz składowaniem, odpadów komunalnych i przemysłowych. Zakład także sortuje oraz przetwarza mechaniczno-biologicznie odpady.
W 2018 roku Eko-Myśl miała 38 mln zł przychodów i 5,6 mln zł zysku netto. Rok wcześniej 37 mln zł przychodów dało aż 11,2 mln zł zysku netto. Rentowność godna pozazdroszczenia.
Czytaj też: Podwyżki za śmieci to początek kłopotów. Samorządy zapłacą kary albo przerzucą je na mieszkańców
Drugie największe wysypisko jest w Legnicy, a trzecie - w Opolu. Te ostatnie dwa mają ponad 28 hektarów i istnieją już dłużej niż dekadę, choć to w Opolu skurczyło się dziewięć lat temu o 9 hektarów - wynika z informacji GUS.
Najwięcej obszaru zajętego wysypiskami jest na terenie województwa wielkopolskiego - ponad 180 hektarów. Na kolejnych miejscach są: mazowieckie i zachodniopomorskie. Najmniej wysypisk jest w woj. świętokrzyskim, warmińsko-mazurskim i podkarpackim.
Legalnych wysypisk mniej - ceny w górę - nielegalne się opłaca
Jeszcze w 2009 roku z około 12 mln ton śmieci komunalnych, które wytwarzane były w Polsce, przetwarzano mniej niż 5 proc. Zobowiązaliśmy się w Unii Europejskiej do ograniczenia wyrzucanych na wysypiska śmieci o jedną czwartą - inaczej groziły nam kary nawet 250 tys. euro dziennie. I co się stało? Nagle w 2010 roku zniknęło 12 proc. (341 tys. ha) składowisk, a w kolejne trzy lata jeszcze 22 proc.
Inaczej pisząc, legalnych wysypisk ubyło, a na pozostałych... ceny wzrosły. Ciężarówki ze śmieciami zamiast do legalnych wysypisk zaczęły częściej odwiedzać byłe żwirownie.
"Na koniec 2013 r. w 24 kontrolowanych gminach było ich 894, a we wrześniu 2014 r. już 1452, czyli o ponad 60 proc. więcej” - pisała Najwyższa Izba Kontroli.
Liczbę dzikich wysypisk próbowano ograniczyć ustawą z 2013 roku. Odpowiedzialność za gospodarkę śmieciami zrzucono na gminy. Firmy do wywozu śmieci miano wybierać w drodze przetargu.
Efekt? Liczba dzikich wysypisk zamiast spadać, to rosła. Byłe żwirownie błyskawicznie zyskiwały na popularności.
W okresie od 1 stycznia 2015 r. do 30 czerwca 2017 r. na terenie tylko 13 gmin wykryto 5694 takie miejsca - podał w kolejnym raporcie NIK. Wywieziono z nich ponad 15,5 tys. ton odpadów. Kosztowało to gminy ponad 5,5 mln zł. Najwięcej dzikich wysypisk wykryto w Krakowie (3056) i Warszawie (1530).
Statystyczna fikcja
Spadek oficjalnej liczby wysypisk i ilości wywożonych na nie śmieci wygląda więc na statystyczną fikcję. Tak, "żeby Unia była zadowolona". Legalne wysypiska robią się za drogie - co widać po wynikach Eko-Myśl z Myśliborza - więc niektóre firmy "śmieciowe" ryzykują i upychają śmieci po kątach.
Tegoroczna ustawa złagodziła możliwości zakładania wysypisk legalnych. Przyjęto granicę 100 metrów oddziaływania inwestycji, ale nie od granicy działki, na której ma zostać ulokowana, lecz od terenu, na którym zostanie faktycznie postawiona. Jeśli inwestor ma dużą działkę, inwestycja może powstać na jej środku, byle 100 metrów od jej granicy. Sąsiedzi nie będą mieli wtedy nic do powiedzenia, jeśli mieszkają w większej odległości i nie będą mogli włączyć się w postępowanie administracyjne.
Trend spadku liczby wysypisk powinien się odwrócić, a zarazem i ceny za składowanie będą niższe. Nadzieja dla sąsiadów nowych wysypisk w tym, że zbytnie rozmnożenie składowisk w miarę rozwoju recyklingu będzie nieopłacalne (śmieci mniej, a wysypisk więcej).
W Niemczech na wysypiska trafia zaledwie 1,5 proc. masy wszystkich śmieci - resztę albo poddaje się recyklingowi (68 proc. śmieci), albo utylizacji, czyli spalaniu i przetwarzaniu na energię. W Polsce utylizacji poddawało się w ubiegłym roku jedną czwartą śmieci, a recyklingowi - 34 proc. Na wysypiska trafiało więc nieco ponad 40 proc. śmieci.
UE wymaga od nas recyklingu 50 proc. śmieci od przyszłego roku. Jeśli go osiągniemy, to na wysypiska trafiałaby już mniej niż jedna czwarta odpadów.
Rozbudowany system recyklingu niestety jednak kosztuje. Według danych GUS o cenach w październiku, wywóz śmieci podrożał aż o 31,3 proc. rok do roku. Oprócz kosztu zwiększonej skali recyklingu powodem jest brak konkurencji na rynku między firmami śmieciowymi. A jak opisaliśmy wyżej - dokłada się do tego jeszcze wysoki koszt składowania śmieci na legalnych wysypiskach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl