Money.pl: Rząd i episkopat dyskutują o ostatnich kwestiach dotyczących finansowania Kościoła. Pół procent odpisu z podatku dochodowego to jest dobry kompromis?
*Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: *Nie. Oczywiście sam pomysł jest bardzo dobry, ale dyskusyjna jest wysokość tego odpisu. Znam doświadczenie włoskie, gdzie ten odpis wynosi 0,8 procent i to byłaby dobra propozycja. Oczywiście cieszę się, że zastąpi on Fundusz Kościelny, który jest archaicznym tworem. Trzeba pamiętać, jak on powstał. W 1950 roku zabrano Kościołowi majątek, a kiedy już w 1989 roku władza komunistyczna zdała sobie sprawę z tego, że musi dojść do zmiany systemu, na zasadzie kija i marchewki, podpisała z Kościołem umowę, gdzie między innymi zapisano Fundusz.
Założenia Funduszu były dobre, chodziło o to, żeby zwrócić majątek, ale minęły już 24 lata, wiele spraw jest już pozamykanych, Fundusz jest więc już tylko komunistycznym tworem. Teraz sprawy finansowania Kościoła powinno załatwiać się inaczej.
I będą wyglądały inaczej, szczególnie dla Kościoła katolickiego, który doskonale zadbał o swoje interesy. Problem jednak w tym, że tylko o swoje, ponieważ dla innych wyznań taka wysokość odpisu jest zdecydowanie za mała.
Tutaj muszę się zgodzić, ponieważ o ile Kościół rzymsko-katolicki da sobie radę, o tyle wszystkie pozostałe obrządki już nie. Sam jestem księdzem ormiańsko-katolickim i wiem, że mniejsze wspólnoty mogą mieć problem. Niestety rozmowy rząd przeprowadzał jedynie z Kościołem rzymsko-katolickim i to jest dla mnie kuriozalna sytuacja, ponieważ Kościół rzymski nie ma mandatu do wypowiadania się w intencji wszystkich grup. Jeśli Kościół rzymski godzi się na odpis w wysokości pół procent, to godzi się dla siebie, a nie w imieniu protestantów, prawosławnych czy nawet tych katolików, którzy należą do innych obrządków.
Największy problem mogą mieć na przykład prawosławni.
Tak, ale nie dziwi mnie to, ponieważ ich sytuacja jest zupełnie inna, to są wyznania rozproszone, drobne, nie mają takiej siły organizacyjnej jak parafie rzymsko-katolickie. To wszystko należałoby rozróżnić.
Księdza doświadczenia z fundacją pokazują, że te małe Kościoły będą miały problem, żeby walczyć z wielkim _ molochem _, jakim jest Kościół rzymski, o pieniądze z odpisu?
Tak. Od 25 lat prowadzę Fundację im. brata Alberta i od lat walczę co roku o 1 procent odpisu. Ta walka nie jest wyrównana, ponieważ te duże fundacje, mające przebicie medialne bez problemu zbierają najwięcej pieniędzy, natomiast wszystkie te małe organizacje skarżą się, że te pieniądze z odpisu do nich nie trafiają, albo jeśli już trafiają, to jest to minimalna kwota. Podobna sytuacja będzie z kościołami.
A sam pomysł odpisu zmieni coś w Kościele katolickim? Teraz to od wiernych będzie zależało, ile pieniędzy dostanie. Kościół będzie potrafił wyjść _ frontem do klienta _?
Nie będzie miał wyjścia. Jestem gorącym zwolennikiem tego, aby Kościół sam dbał o to, żeby wierni chcieli wpłacać pieniądze. Jeżeli Kościół nie będzie dbał, jak Pan to powiedział, o _ klienta _, a ja mówię o wiernego, to straci na tym bardzo dużo. Do tego będziemy mieli inny plus, jawne będą całe finanse Kościoła. Wtedy wierni będą wiedzieli, ile jest pieniędzy, wielu dowie się, że niektóre parafie nie mogą związać końca z końcem.
Do tego nie będzie już dochodziło do takich skandali jak z fundacją Stella Maris w Gdańsku. To jest ewidentny przykład tego, że matactwo było możliwe, bo wszystko było tam tajne i ukryte. Dzisiaj biskup Tadeusz Gocłowski mówi, że wszystko miał rozliczone, a jednak komornik domaga się w imieniu jednego z banków o zlicytowanie działek kościelnych. To świadczy więc o nieumiejętności zarządzania finansami. Jak coś staje się jawne, to rzeczywiście trudno jest coś tam zakombinować. Fundacje, które korzystają z jednego procenta z odpisu, są zmuszone do tego, żeby pokazywać swoje finanse. Na tym rozwiązaniu zyskają także wierni.
W jaki sposób? Bo na razie wierni nie wykazują zbyt dużego zainteresowania finansowaniem Kościoła za pośrednictwem odpisów.
Przekonanie ich leży po stronie Kościoła i hierarchów. Kapłani muszą wytłumaczyć swoim wiernym, że będą oni mieli w ten sposób wpływ na swoje parafie. Wierni będą mogli wymagać od swoich księży zaangażowania. Poza tym sam Kościół stanie przed generalną zmianą swojego postępowania. Nie będzie mógł już liczyć na to, że to władza świecka, czyli ten _ cesarz _ ma nam dać. To jest bardzo wygodne, ale już nie na te czasy.
Każda parafia z osobna będzie musiała zabiegać o pieniądze, a co za tym idzie, pokazać swoją pozytywną twarz, a nie tylko, _ czy się stoi czy się leży _. To może odmienić Kościół także jakościowo. Wielu księży, z którymi rozmawiam, liczy na to, że to będzie zmiana, po której oni na stronach internetowych pokażą, ile mają, jakie płacą rachunki i ile im brakuje pieniędzy. Wszystko będzie jawne, a w wielu przypadkach okaże się, że brakuje pieniędzy na codzienne potrzeby. Bardzo często wyjeżdżam do Kanady walczyć o pieniądze dla fundacji i tam wszystko jest jawne. Podaje się w biuletynach wynagrodzenie księdza, pensje organisty, wysokość rachunków. To właśnie zachęta wiernych do ofiarności.
Ale Kościół chyba boi się tej ofiarności wiernych. Na początku rząd i tak będzie dopłacał różnicę między wpływami z odpisu, a tym co do tej pory dostawał Kościół z Funduszu Kościelnego.
Nie dziwię się, że się boi, ale to dlatego, że to będzie okres przejściowy. Trzeba wiernych przyzwyczaić do takiej formy ofiarności. Nie protestowałbym przeciwko takiej sytuacji, że przez pierwsze lata rząd będzie dopłacał różnicę. Nie może to jednak trwać za długo. Kościół ma wielką siłę, ma parafie, ambony, lekcje religii. Ma olbrzymie możliwości kształtowania świadomości wiernych. Musi wziąć się do roboty.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Rząd dogadał się z Kościołem, ale zmiany nie są dobre Eksperci twierdzą, że wypracowany kompromis nie jest rozwiązaniem problemu. | |
Kościół targuje się z rządem. Chodzi o podatki W zamian rząd proponuje odpis 0,3 proc. podatku dochodowego na rzecz Kościołów i związków wyznaniowych. | |
Biskupi zdziwieni pośpiechem rządu - Dziwi pośpiech, z jakim ma się dokonać przekształcenie Funduszu Kościelnego. Sprawa wymaga namysłu, dyskusji i konsultacji - mówi przewodniczący kościelnej Komisji Konkordatowej arcybiskup Stanisław Budzik. |