- _ Europa powinna zająć się rozwiązywaniem swoich problemów zamiast czekać, aż zrobią to Niemcy _- uważa Matthias Schaefer, szef działu gospodarczego Fundacji Konrada Adenauera.
Money.pl: Czy Niemcami znów będzie rządzić Wielka Koalicja?
Matthias Schaefer, szef działu gospodarczego Fundacji Konrada Adenauera: To najbardziej prawdopodobny scenariusz i najbardziej bezpieczny, bo przewidywalny. Wielka Koalicja sprzed czterech lat zapewniła stabilne rządy, a CDU i SPD mają wiele wspólnych postulatów i szerokie pole do współpracy. Oczywiście istnieje kilka punktów zapalnych, ale Angela Merkel jest znakomita w wypracowywaniu kompromisów.
SPD chce podnieść podatki i wprowadzić podatek dla najbogatszych, CDU mówi, że pieniędzy jest dość, trzeba tylko zweryfikować sposób gospodarowania nimi. SPD postuluje reformę rynku pracy, rozwiązanie kwestii umów czasowych, CDU nie zamierza tego tematu ruszać. Trwa też wielka dyskusja na temat sytemu edukacji i sposobu pomocy rodzinom wielodzietnym. Dla CDU rodzina to klucz do stabilnego społeczeństwa. SPD na pierwszym planie stawia państwo i gospodarkę.
src="http://static1.money.pl/i/h/198/art283334.jpg"/>Jednak socjaldemokraci nie mają najlepszych doświadczeń, w czasie rządów Wielkiej Koalicji stracili sporo poparcia i nie wiadomo, jaką strategię obecnie przyjmą. Negocjacje zapowiadają się więc długie, intensywne i będą wymagały silnych nerwów z obu stron.
Koalicja z Zielonymi nie wchodzi w grę?
Jest taka możliwość, bo CDU i Zieloni mają kilka wspólnych postulatów. Zgadzają się w kwestii energii odnawialnej, chcą nowych programów infrastrukturalnych, zrównoważenia finansów publicznych, nawet w kwestii pomocy społecznej widzę wspólne punkty zaczepienia. Jednak partie nie mają żadnych doświadczeń, jeśli chodzi o współpracę na szczeblu federalnym. Wiele zależy od ludzi, ich wzajemnego zaufania i chęci do kooperacji. Zieloni potrzebują teraz czasu, żeby wyciągnąć wnioski z wyniku wyborów i zdecydować, w którą stronę chcą iść. Czy staną się bardziej lewicowi, czy też otworzą się na centrum, bardziej konserwatywnych wyborców. Jeśli partia wybierze kierunek, będzie można rozważać ewentualną współpracę z CDU.
Największym zaskoczeniem jest świetny wynik eurosceptycznej Alternatywy dla Niemiec, która otarła się o próg wyborczy.
Przede wszystkim ostatecznie nie dostali się do parlamentu i to odróżnia nas od pozostałych krajów europejskich. Oczywiście, wśród wyborców można zauważyć pewien sceptycyzm, może nie w stosunku do samego euro, ale warunków, jakie poszczególne państwa członkowskie musiały spełnić, żeby do strefy euro wejść, a z powodu których - ich zdaniem - obniżyła się konkurencyjność gospodarek. Istnieje pewna grupa wyborców, około 10-15 procent, którzy tęsknią za marką i są zdania, że nigdy nie powinniśmy byli wchodzić do strefy euro. Panuje też obawa, że przyjdzie nam wypełnić gwarancje, jakie daliśmy bankrutującym państwom Europy.
AfD przyciągnęło też osoby, które chciały zaprotestować przeciwko kierunkowi, w jakim zmierza CDU pod przewodnictwem Angeli Merkel. Ale większość wyborców dała sygnał, że popiera europejską politykę kanclerz, dlatego, dopóki strefa euro znów jest stabilna, nie powinniśmy poświęcać tej kwestii zbyt wiele uwagi.
Już wiemy, że konieczny będzie trzeci pakiet pomocowy dla Grecji. Czy Grecy mogą też liczyć na poluzowanie restrykcyjnej polityki oszczędności, jaką narzuciła im Unia Europejska pod przewodnictwem Niemiec? W kontekście koalicji z SPD wydaje się to prawdopodobne.
Kompromisy będą konieczne. Ciągle jest przestrzeń do negocjacji i widzę możliwość dania Grekom więcej czasu na wprowadzenie reform. Nie oczekujmy tak wielkich zmian w krótkim czasie. Kluczowe jednak, by kraje, które chcą i mogą pomóc Grecji, Hiszpanii czy Irlandii miały pewność, że rządy tych państw poczyniły kroki ku wprowadzeniu reform, zwiększeniu konkurencyjności gospodarek. Jeśli takie zaufanie będzie, możemy rozmawiać o trzecim pakiecie pomocowym.
Grecy robią, co mogą, ale ceną za wymagane przez Unię cięcia jest najwyższe w Unii Europejskiej bezrobocie.
Zgadza się. Ale 10 lat temu to Niemcy miały najwyższą stopę bezrobocia w Europie i doskonale pamiętam czasy, kiedy konserwatywny rząd Grecji mógł się pochwalić znakomitym wzrostem gospodarczym. Mnie optymizmem napawa przekonanie greckiego społeczeństwa, że to, co mieli w przeszłości, nie jest tym, czego pragną na przyszłość. Zmiany będą, pytanie tylko, w jakim pójdą kierunku. Rozumiem, że wprowadzenie radykalnych reform to trudne i dość przerażające zadanie, ale niemieckie doświadczenia pokazują, że potrzeba czasu i fundamentalnych zmian, jeśli chce się odbudować ekonomicznie, społecznie i politycznie.
A co z unią bankową? Czy Niemcy przestaną w końcu unikać tego tematu?
Czekamy na decyzję trybunału konstytucyjnego, który ma stwierdzić, czy skupowanie obligacji krajów eurolandu przez EBC jest zgodne z naszą ustawą zasadniczą. Kiedy zapadnie wyrok, wrócimy do sprawy. Myślę, że się dogadamy, bo wszyscy zgadzamy się co do potrzeby stabilizacji, uregulowania sektora bankowego. To tylko kwestia doboru instrumentów. Co innego euroobligacje - rząd powiedział wyraźnie, że nie chce ich wprowadzenia. I nie widzę takiej możliwości.
A jednocześnie minister finansów mówił, że Niemcy nie chcą niemieckiej Europy. Spotkałam się z opinią, że Niemcy to gigant, który udaje, że gigantem nie jest.
Cóż, takie są fakty. Zawsze byliśmy w centrum Europy, zawsze byliśmy przemysłową i ekonomiczną potęgą. W polityce staramy się jednak zachować delikatną równowagę. Sprawianie na sąsiadach wrażenia giganta nie byłoby mądre, ani dobre dla Europy.
W przyszłym roku wybory do Parlamentu Europejskiego. Duża część komentatorów uważa, że będą dużo mniej istotne dla Europy, niż niemieckie.
Chciałbym trochę ukrócić europejską dyskusję o przyszłości Niemiec. Osobiście uważam, że wiele osób za granicą zbyt wiele uwagi poświęca kwestii , jakie powinny być Niemcy. Mamy dobre wskaźniki gospodarcze, ale wiele pozostało jeszcze do zrobienia. I to zajmowało nas w tej kampanii wyborczej bardziej, niż kwestie europejskie.
Czyli Europa powinna zrozumieć, że nie jest w centrum wydarzeń w Niemczech.
Dokładnie. Gdybym był Polakiem nie chciałbym, żeby problemy mojego kraju były rozwiązywane w Berlinie. Trzeba zacząć od siebie i tak robimy w Niemczech. To ważne, żeby europejskie państwa wiedziały, co się u nas dzieje, ale powinny skoncentrować się na swoich wewnętrznych problemach, a nie oczekiwać, że Niemcy znajdą rozwiązanie. Tymczasem obserwuję takie myślenie: mamy problem więc zastanówmy się, co Niemcy mogą z nim zrobić. Zagranica ma wobec nas zbyt wiele oczekiwań.
Jesteśmy gotowi do brania odpowiedzialności. Ale to nie jest droga jednokierunkowa - odpowiedzialnością trzeba się dzielić. Niemiecka część jest większa - w porządku - ale nie działamy w Unii sami. Nigdy nie dyskutowalibyśmy w Niemczech kwestii, co byśmy chcieli, żeby zrobili Tusk albo Hollande. Możemy jedynie obserwować.
Decyzje Donalda Tuska nie mają takiego wpływu na Unię, jak decyzje Angeli Merkel.
Ale mają na Polskę. A Europa zaczyna się w Polsce tak samo, jak w Niemczech czy Francji.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Merkel może krótko cieszyć się z wygranej Kilka brakujących mandatów do absolutnej większości to najlepszy możliwy wynik dla Angeli Merkel. Nie tyle zwyciężyła w wyborach do Bundestagu, co umocniła się u władzy. | |
"Romb Merkel" kontra środkowy palec. Kandydaci na kanclerza walczą na gesty W centrum Berlina wisi gigantyczny plakat z charakterystycznym dla Angeli Merkel ułożeniem dłoni. _ Zachowaj spokój i głosuj na kanclerz _- to hasło kampanii CDU. | |
Dlaczego Niemcy kochają Merkel? Poseł Marek Krząkała zdradza tajemnicę popularności kanclerz Niemiec. |