Money.pl: Możemy być dumni z wykorzystania środków unijnych przez Polskę? Gdzie Pani widzi ewentualne słabsze ogniwa tego procesu?
Danuta Huebner, eurodeputowana PO, była komisarz ds. polityki regionalnej UE: W Parlamencie Europejskim czy Komisji Europejskiej ocena jest jednoznaczna - Polska jest państwem, które bardzo dobrze wykorzystuje te środki. Dlatego obecnie jesteśmy często stawiani za przykład dla Bułgarii i Rumunii. Szczególnie dobrze udało nam się przeprowadzić 16 programów regionalnych i miejmy nadzieję, że w przyszłości jeszcze więcej środków z budżetu Unii będzie na nie przeznaczanych.
Za to nie ukrywam, że zawsze obawiałam się i jako komisarz bardzo długo nie wyrażałam zgody na Program Infrastruktura i Środowisko. Jest on bardzo duży, a właściwie wielki, i wydawał mi się niesłychanie trudny do zarządzania. Zgoda została ostatecznie wyrażona, ale postępy w projektach infrastrukturalnych są ciągle zbyt wolne, czego dobitnym przykładem jest kolej, której modernizacja po prostu nam nie wychodzi.
Wiemy jak przezwyciężyć te trudności, czy też ciągle jesteśmy skazani na problemy z realizacją projektów infrastrukturalnych?
Mamy już na szczęście bogate doświadczenie w tej dziedzinie i jestem przekonana, że dzięki temu będziemy coraz sprawniejsi. Dobrze byłoby, gdybyśmy wreszcie ruszyli z kopyta w dziedzinie informatyzacji kraju i cyfryzacji, bo obecnie stan tych przedsięwzięć jest naszym wstydem i hańbą. Zaległości te bardzo opóźniają modernizację polskiej gospodarki w ogóle. Jeśli idzie o dostęp do szybkiego internetu oraz usług internetowych w administracji, służbie zdrowia, edukacji czy przedsiębiorczości, znajdujemy się na szarym końcu. Tymczasem nie ma żadnego powodu, żeby Polska nie była w czołówce. Jestem przekonana, że poziom wstydu jest już tak duży, że teraz musimy wreszcie się przełamać i to poprawić.
Polska jest krajem, który wykorzystuje dużą część środków z budżetu Unii Europejskiej. Przez lata w podobnej sytuacji były Grecja, Hiszpania, Portugalia czy Irlandia. Czy to nie paradoks, że dziś znalazły się w głębokim kryzysie?
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/114/132210.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wywiady/artykul/znany;ekonomista;o;czekajacych;nas;zawirowaniach,178,0,1080754.html) *Znany ekonomista o czekających nas zawirowaniach * Prof. Marian Noga mówi o nowej filozofii w walce z kryzysem.
Musimy pamiętać, że w latach 70. 80. czy 90. środki unijne były jednak dużo bardziej ograniczone. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do dużych sum, ale jeszcze nie tak dawno ta sytuacja była inna. Nie można zresztą powiedzieć, że środki unijne zaszkodziły tym krajom. Wręcz przeciwnie, w Portugalii, Hiszpanii czy Grecji udało się dzięki nim zaspokoić właściwie wszystkie niezbędne potrzeby infrastrukturalne.
Tak naprawdę kłopoty takich krajów jak Grecja biorą się dziś zupełnie z czego innego. Przyczyną jest tu źle funkcjonujące państwo. Pewne tradycje polityczne, tworzą tam niewydolną strukturę władzy. Mam jednak nadzieję, że jesteśmy na dobrej drodze, by przezwyciężyć również te problemy.
Skąd jednak czerpać optymizm, skoro ostatnie próby ratowania Grecji wydają się nieskuteczne?
Unia przed 2004 rokiem i po jej wielkim rozszerzeniu, to jakby dwie różne organizacje. Wcześniej dużo większą rolę przy podejmowaniu decyzji finansowych odgrywała polityka. Przez to o wiele łatwiej dochodziło do sytuacji, w których przymykano oczy na różne nieprawidłowości. Dzięki temu Grecja mogła przedstawiać nierzetelne statystyki, które były akceptowane. Teraz jesteśmy już mądrzejsi, a rzeczywistość wymusiła odejście od upolitycznienia decyzji finansowych.
Niemniej jednak kluczowe decyzje ciągle są podejmowane na szczytach politycznych. Czy może Pani powiedzieć, że obecnie Europa ma w ogóle pomysł na to, jak pomóc pogrążonym w kryzysie krajom południa Europy?
Po pierwsze, jestem przeciwna wrzucaniu wszystkich państw południa Europy do jednego worka. Grecja jest przykładem niesolidnego państwa i niewyciągnięcia na czas wniosków z popełnianych błędów, także przez organy Unii. Z kolei problemy Hiszpanii, Portugalii czy także Irlandii wynikają z próby ratowania systemów bankowych przez rządy. To był jednak błąd, bo w ten sposób długi tych państw na tyle wzrosły, że teraz trudno je kontrolować. To także błąd całej Unii Europejskiej, która nie wykorzystała w tym celu odpowiednio Europejskiego Banku Centralnego. To swego rodzaju kuriozum, że nie może on emitować obligacji tak, jak inne banki centralne.
Jak można uratować Grecję? Czytaj na następnej stronie
Jak jednak możemy uratować Grecję?
Nie da się ukryć, że całej sprawie zaszkodziła bardzo przewlekłość podejmowania decyzji. Pewne rzeczy można było zrobić ponad dwa lata temu, gdy poziom zadłużenia tego kraju był znacznie niższy. Tymczasem zamiast wyprzedzać fakty, podążaliśmy tylko za nimi, przez co dziś rozwiązanie problemu jest znacznie trudniejsze.
Nie mam jednak wątpliwości, że najgorszą możliwością jest wyjście Grecji ze strefy euro. Fakt, że o tym rozmawiamy, wynika jednak z błędu samych Greków, którzy zdecydowali się na przedterminowe wybory, co zachwiało dotychczasowym rządem. Gdyby miał on więcej czasu, tak jak gabinet Mario Montiego we Włoszech, to cała sytuacja byłaby bardziej pod kontrolą. Szczególnie, że przecież niedawna renegocjacja zadłużenia w sektorze prywatnym zakończyły się pełnym sukcesem. Byliśmy na dobrej ścieżce i te wybory zniszczyły dorobek tego całego procesu.
Ciągle jednak liczę na to, że Grecy będą mądrzejsi i w kolejnych wyborach nie poprą radykalnych rozwiązań. Dla Grecji nie ma lepszej ścieżki, niż ta która prowadzi do pozostania w strefie euro i wykorzystania tych mechanizmów, które Unia już stworzyła.
Jakie to mechanizmy?
Przede wszystkim chodzi o to wszystko, co stworzyliśmy, by pobudzić wzrost gospodarczy tego kraju. Zwiększyliśmy przecież poziom dofinansowania z funduszy strukturalnych i obniżyliśmy wymagania dotyczące wkładu własnego. Stworzyliśmy też warunki, dzięki którym Europejski Bank Inwestycyjny może przejąć część ryzyka i w ten sposób zachęcić sektor prywatny do inwestowania. W Atenach pracuje też specjalna grupa robocza składająca się z delegatów Komisji Europejskiej.
Grecy powinni z tego korzystać, bo innej drogi nie ma. Jeśli rząd utworzą tam siły skrajne, które wycofają się ze zobowiązań tego kraju, to będzie dramat nie tylko dla Grecji, ale i dla całej Europy. Bo wyjście Grecji może dać nieobliczalne skutki.
Skoro Unia tak mocno zaangażowała się w ratowanie Grecji, to fiasko tej polityki podważałby wiarygodność całej Wspólnoty. Polska też ucierpiałaby w takiej sytuacji?
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/119/m190327.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/balcerowicz;krytykuje;strefe;euro;koniec;pozyczek,162,0,1081762.html) *Balcerowicz krytykuje Euroland. Zobacz, za co * "Euroland jest zaprzątnięty sposobami finansowego wsparcia państw borykających się z zadłużeniem, kładąc zbyt mały akcent na reformy podażowe." Oczywiście, że tak. Przecież złoty jest traktowany jako waluta kraju wschodzącego. Dlatego bezsensowne są okrzyki, że nie powinniśmy wchodzić do Eurolandu. Argumenty, że jesteśmy silni i mocni i możemy sobie na to pozwolić, są zupełnie nieprawdziwe.
Tak więc pomysły na wyjście Grecji ze strefy euro rzeczywiście przerażają. Pamiętajmy, że nawet jeśli Grecja zbankrutuje, to będą to skutki rzędu setek miliardów euro strat dla innych krajów oraz różnych instytucji finansowych. Za to samym Grekom będzie niesłychanie trudno zapewnić odpowiednie zaufanie rynków do drachmy, jeśli do niej wrócą. Problemy będą się więc piętrzyć i nawarstwiać.
Czy w takim razie błędem nie było stworzenie tak dużej strefy euro? Czy nie powinno się w niej znaleźć mniej krajów, ale za opierających się na solidniejszych podstawach gospodarczych?
Sama koncepcja obszaru wspólnej waluty nie jest niczym szczególnie niebezpiecznym. Przecież tak naprawdę to USA są takim obszarem wspólnej waluty o bardzo zróżnicowanym poziomie rozwoju poszczególnych Stanów. Tym niemniej w Europie na pewno nie zostały utworzone wszystkie instytucje, które są w takim wypadku potrzebne. W szczególności brakuje instytucji fiskalnej, która przynajmniej silnie koordynowałaby budżety narodowe.
Słabsze kraje mogły przy tym bezkarnie korzystać z napływu kapitału, który nie różnicował między rynkiem greckim czy rynkiem niemieckim. Ich obligacje były uznawane za pozbawione ryzyka. Wystąpiła tu więc cała masa błędnych założeń. Nie kwestionują one jednak sensu istnienia obszaru wspólnej waluty. Dziś po prostu widząc te niedoskonałości powinniśmy dążyć do zapewnienia takiej polityki wzrostowej, która przyśpieszy wyrównywanie różnić w rozwoju i konkurencyjności poszczególnych krajów. Rezygnacja z euro na pewno nie ma sensu, bo jest ono już globalną walutą, która zajmuje de facto drugą pozycję na świecie. Musimy więc o nią bardzo dbać i jej pilnować.
Jak jednak konkretnie możemy zapewnić lepszą przyszłość dla strefy euro?
Przede wszystkim należałoby ustawić Europejski Bank Centralny w roli pożyczkodawcy ostatniej szansy. Krótko mówiąc, lepiej, żeby EBC mógł emitować obligacje, niż pompować pieniądz w ratowanie sektora bankowego. To powinno być tańsze rozwiązanie. Dyskusje na ten temat ciągle toczą się w Unii i miejmy nadzieję, że przyniosą pozytywne skutki.
Rozmowa została przeprowadzona podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Francja straci 50 mld euro? "Stać nas na to" Wyjście Grecji ze strefy euro, spowoduje efekt wyjątkowo _ niebezpiecznej zarazy _. | |
"Tak się nie traktuje greckich przyjaciół" Premier Luksemburga podkreśla, że tak się nie traktuje przyjaciół. | |
Europa szykuje się na Grexit. Niemcy zapłacą 80 mld euro, a inni... Szef KE Jose Barroso dołączył do polityków, którzy grożą Atenom. |