Money.pl: Czy minister href="http://www.money.pl/gospodarka/politycy/arlukowicz,bartosz,polityk,739.html">Bartosz Arłukowiczow zdoła zażegnać konflikt z lekarzami przed 1 lipca tak, byśmy bez problemów mogli otrzymywać recepty gwarantujące refundację leków?
Bolesław Piecha, przewodniczący sejmowej komisji zdrowia, były minister zdrowia, poseł PiS: Wątpię w to, bo jego reakcja jest bardzo spóźniona, a wiarygodność oscyluje w granicach zera. Przepisy dotyczące karania lekarzy pojawiły się w rozporządzeniu szefa NFZ już w kwietniu. Minister Arłukowicz miał wystarczająco dużo czasu, by skonsultować problem z Jackiem Paszkiewiczem i w razie fiaska rozmów odwołać go ze stanowiska. Czas ten jednak zmarnował i teraz cała Polska zastanawia się, czy na ostatnią chwilę uda się zażegnać protest lekarzy. Skoro przez kilka miesięcy ministrowi to się nie udało, to czemu ma się powieść teraz?
Może dlatego, że rekomendował już na nową szefową NFZ, swoją zastępczynię w ministerstwie zdrowia, Agnieszkę Pachciarz. Nie daje jej Pan żadnych szans na uporanie się z istniejącymi problemami?
Nowa osoba zawsze wnosi świeżość i pewne nadzieje, tyle że w tym przypadku są one zupełnie irracjonalne. W relacjach między NFZ a Ministerstwem Zdrowia istnieje bowiem błąd systemowy, a nie personalny. W związku z tym, prędzej czy później, nowa prezes NFZ będzie musiała wejść w konflikt kompetencyjny z ministrem. To nieuniknione, bo pani prezes będzie zmuszona stosować się do przepisów, jakie ustawodawca na nią nałożył, a nie kierować się tylko tym, co myśli minister Arłukowicz, który zresztą nie za bardzo zna się na tym, co robi.
Pierwsze miesiące jego urzędowania nie wyglądają na razie szczególnie udanie, ale może minister ma jakiś plan, który z czasem pozwoli wprowadzić korzystne zmiany w systemie zdrowotnym?
W tym jednak problem, że ja nie widzę nawet śladu takiego planu. Zapraszam ciągle ministra na posiedzenia komisji zdrowia. Dwa razy przyszedł, naopowiadał banałów i nie przedstawił żadnego spójnego a nawet niespójnego programu działania. Na okrągło mówił tylko, że będzie płacić za jakość, a nie za ilość. To są jakieś bzdury, które można napisać w elementarzu, ale nie przedstawiać na komisji w gronie fachowców. Propozycji konkretnych rozwiązań na razie nie ma, więc nie bardzo też mamy o czym z panem ministrem dyskutować.
Bartosz Arłukowicz w ogóle jest dość chwiejny i uzależnia swoje wypowiedzi od słupków poparcia. On się mocno o nie troszczy i dlatego nie nadaje się na ministra. Bo to nie jest budowanie własnej popularności, tylko bardzo ciężka praca i ogromne ryzyko, że przy wdrażaniu pewnych pomysłów można napotkać duży opór.
Mówi pan, że między NFZ a resortem zdrowia istnieje błąd strukturalny. Jak go w takim razie naprawić?
Poprzez likwidację NFZ. Musimy w końcu pozbyć się tego molocha. Zarządzanie pieniędzmi na zdrowie powinno jak najszybciej wrócić do województw, a nie znajdować się w centralnym super-urzędzie. Nie słyszę jednak, aby minister Arłukowicz cokolwiek mówił o likwidacji Funduszu.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/233/m89577.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/arlukowicz;skrytykowal;umowy;z;nfz,155,0,1109147.html) *Surowa ocena Arłukowicza. Będą zmiany * Minister zdrowia ocenił umowę na wypisywanie recept refundowanych jako złą, która powinna być zmieniona. Czy to byłby powrót do kas chorych, które już kiedyś funkcjonowały?
To nie byłoby dokładnie to samo. Chodzi o to, żeby jak najmniej tracić na kosztach administracyjnych. Przykładowo w Niemczech, gdzie obowiązuje system kas chorych, pochłaniają one 10 procent składek. NFZ ma co prawda koszty zdecydowanie niższe, za to działa byle jak i dodatkowo jeszcze jest arogantem, czyli wszystko załatwia na zasadzie buta, a nie na zasadzie dialogu. Nowa instytucja musi być zdecentralizowana, w miarę prosta i zajmować się dwoma rzeczami - wyceną świadczeń i nadzorowaniem wydawania publicznych pieniędzy.
Podobnie działa przecież NFZ. On też wycenia świadczenie i nadzoruje wydawanie środków z ubezpieczenia zdrowotnego.
Otóż nie, on nie wycenia świadczeń, tylko ustala takie stawki, jakie mu akurat pasują albo pasują tym, którzy mogą na nich skorzystać. Chodzi jednak o to, żeby wprowadzić rzetelną wycenę, która będzie opierać się na rzeczywistych przesłankach. To musi być priorytet dla nowej instytucji, która zastąpi NFZ.
O likwidacji NFZ mówi się jednak już od dawna. W zeszłym roku w rozmowie z Money.pl wspominała o tym ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz? Dlaczego dotychczas nic z tego nie wyszło?
Pani minister Kopacz o tym mówiła, ale co z tego? Trzeba mieć jeszcze pomysł, jak coś takiego zrealizować i wykazać się dużą determinacją. Bo sprawa nie jest wcale łatwa. Każda instytucja, która obrosła lobbystami i która ma odpowiednio dużą liczbę urzędników będzie się bronić. To nie jest tak, że NFZ przez wszystkich jest ganiony. Są szpitale, którym dobrze się powodzi i ktoś mógłby powiedzieć, że wynika to wręcz ze zdolności korumpowania urzędników NFZ. Istnieją na tym styku pewne nieformalne związki, które zostałyby przecięte po utworzeniu nowej instytucji zarządzającej pieniędzmi ubezpieczonych.
Na razie jednak nie słychać o takich aferach korupcyjnych.
Za to widać, jak niektóre szpitale i firmy medyczne doskonale prosperują, bo skupiają się na dziedzinach, które przez NFZ są bardzo dobrze opłacane. Tylko, że one nie dotyczą leczenia tych najbardziej potrzebujących, czyli pacjentów przewlekle chorych i starszych, u których koszty kuracji rosną wraz z wiekiem w tempie geometrycznym.
Minister zdrowia zapewnia jednak, że takie osoby zyskują z każdą nową listą leków refundowanych, która jest ogłaszana co dwa miesiące. To rozwiązanie rzeczywiście się sprawdza?
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/244/m111604.jpg ) ] (http://tech.money.pl/przelom-w-terapii-czerniaka-nie-dla-polskich-chorych-0-1045085.html) *Przełom w terapii czerniaka? Nie dla polskich chorych * W lutym 2012 r. w UE zarejestrowano drugi w ciągu ostatniego roku przełomowy lek dla chorych z zaawansowanym czerniakiem. Paradoksalnie jednak, taka rejestracja zamyka polskim pacjentom dostęp do tej terapii. Wprowadzaniu tego mechanizmu towarzyszył potężny wysiłek, jeszcze większe zamieszanie a cała rewolucja opiera się na tym, że pozwolono pacjentom płacić więcej za leki. W rezultacie współpłacenie pacjentów za leki refundowane jest u nas najwyższe w Europie. Wyprzedziliśmy już nawet Rumunię i Bułgarię.
W dodatku dopłacamy za leki przestarzałe, bo na liście od pół roku nie pojawiają się żadne innowacyjne specyfiki. Tymczasem im nowocześniejszy lek, tym lepszy efekt ekonomiczny w postaci szybszego powrotu do zdrowia i do funkcjonowania na rynku pracy. NFZ oszczędza, a pacjenci mają gorzej. Jeśli w tym wszystkim chodziłoby tylko o to, żeby Fundusz zaoszczędził, to może w ogóle zlikwidujmy refundację leków?
NFZ może przecież przeznaczyć zaoszczędzone na lekach pieniądze na inne cele, choćby na zwiększenie kontraktów ze szpitalami.
Proszę nie żartować, pierwsze słyszę, żeby ta instytucja miała dobrowolnie oddawać pieniądze. Fakty są takie, że pacjent dopłaca obecnie 38 procent do każdego leku refundowanego, podczas gdy w krajach starej Unii jest to mniej niż 10 procent. Sytuacja ta znakomicie obrazuje schizofreniczne rozdwojenie rządzących, którzy wmawiają nam, że jest dobrze. Nietrudno jednak zauważyć, że jest zupełnie inaczej.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Jest nowa lista leków. Oni na niej zyskają Zgodnie z ustawą refundacyjną lista leków musi być aktualizowana co dwa miesiące i jest publikowana w formie obwieszczenia MZ. Od stycznia leki refundowane mają urzędowe ceny i marże. | |
Urzędnicy skazali tych pacjentów na śmierć? Narodowy Fundusz Zdrowia nie sfinansuje pacjentom leczenia ponad 110 drogimi specyfikami. | |
Pacjenci po przeszczepach apelują do MZ i NFZ Według nich w projekcie nowej listy refundacyjnej cena jednego z leków wzrosła. |