Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Arkadiusz Droździel
|

Ziobro: Za moich czasów nie byłoby afery Amber Gold

0
Podziel się:

Zbigniew Ziobro komentuje sprawę parabanku.

Ziobro: Za moich czasów nie byłoby afery Amber Gold
(Reporter)

Money.pl: Czy wtedy, gdy Pan kierował ministerstwem sprawiedliwości doszłoby do afery Amber Gold?

Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego: Według mnie nie. Gdy zwracali się do mnie przedstawiciele najwyższych organów państwa z wiarygodnymi informacjami o przestępstwie, zawsze domagałem się dogłębnych wyjaśnień. Nie zostawiałem takich spraw samym sobie.

Jako prokurator generalny przywiązywałem dużą wagę do uczciwości w życiu publicznym i skłonność do popełniania tego rodzaju przestępstw była znacznie mniejsza. Z większą intensywnością były prowadzone sprawy o charakterze korupcyjnym. Przy tej sprawie mamy natomiast do czynienia z ewidentnymi błędami prokuratury, która przez trzy lata odmawiała prowadzenia śledztwa.

Najbardziej znana sprawa ostatnich lat, porwanie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika, doskonale jednak pokazała, że poprzednim system, gdy minister miał nadzór nad prokuraturą też nie zadziałał.

Nie mam sobie nic do zarzucenia. Wręcz przeciwnie. To przecież w miesiąc po objęciu przeze mnie stanowiska ministra zostali zatrzymani wszyscy sprawcy. Na działania prokuratury w tej sprawie miało wpływ to jak egzekwowałem sposób prowadzenie śledztw.

Prokuratorzy wiedzieli, że nie pozwolę sobie na lekceważenie. W wielu przypadkach wszczynałem postępowania dyscyplinarne lub też odwoływałem szefów prokuratur różnych szczebli, gdy dochodziło do nieprawidłowości. Była więc presja na prokuratorów, że zawsze gdy będzie się działo coś nieprawidłowego, to będę wyciągał konsekwencje.

Ale czy w obecnej sytuacji, gdy syn premiera Tuska jest wiązany aferą Amber Gold, brak zależności prokuratury od ministra nie daje większej gwarancji na rzetelne wyjaśnienie tej sprawy?

Nie. Obecnie premier też może mieć wpływ na prokuratora generalnego. To od jego decyzji zależy, czy zostanie złożony wniosek o odwołanie prokuratora generalnego. To premier decyduje, czy zostanie przyjęte sprawozdanie z jego działalności. W tej sytuacji mówienie o pełnej niezależności prokuratury jest fikcją.

Powrót do nadzoru ministra nad prokuratorami to najlepsze rozwiązanie?

Nasza propozycja połączenia obu tych urzędów ma kilka zalet. Po pierwsze uczyni sytuację przejrzystą. Będzie wiadomo, kto odpowiada za bezpieczeństwo Polaków. Za rządzenie odpowiada premier, więc to on powinien również odpowiadać za bezpieczeństwo, a nie rozmywać odpowiedzialność na wiele organów. Musi być jeden odpowiedzialny.

Prokurator generalny musi mieć realną władzę. A dziś mamy do czynienia z taką sytuacją, że nie może on odwołać podwładnego, który jawnie zaniechał swoich obowiązków. Ja w takich sytuacjach natychmiast podejmowałem decyzję i odwoływałem. Byłem realnym szefem. Mogłem wymagać od moich podwładnych - czy im się to podobało czy nie - by realizowali politykę, którą uznawałem za słuszną.

Ale ten model też miał swoje wady. Ciągle zarzucano politykom ręczne sterowanie prokuratorami.

Dlatego proponujemy, by Sejm miał możliwość powołania sędziów śledczych, z grona emerytowanych prokuratorów i sędziów, którzy podlegaliby prezesowi Sądu Najwyższego. Losowo byliby dobierani do spraw, jeżeli istniałoby podejrzenie, że premier lub prokurator generalny wykorzystuje prokuraturę do celów politycznych.

W takim wypadku prokurator generalny, podległy premierowi, byłby kontrolowany przez niezależnych zupełnie od niego sędziów śledczych. Musiałby się bać, że poniesie konsekwencje najdalej idące, bo może mieć zarzuty nawet kryminalne.

Czy komisja śledcza będzie w stanie wyjaśnić cokolwiek w sprawie Amber Gold?

Komisja śledcza ma swoje mankamenty, to prawda. Jest jednak potrzebna, bo mamy do czynienia ze skandalem, w który uwikłani są bardzo wpływowi ludzie w państwie i przy którym bardzo wiele można zarzucić prokuraturze. W przypadku komisji przede wszystkim wierzę w jawność pracy. Dzięki temu każdy obywatel może sobie wyrobić zdanie, jak funkcjonuje państwo.

Poza komisją, która zajmowała się sprawą Rywina, pozostałe niewiele wyjaśniły. Były przede wszystkim miejscem do promowania się polityków.

Nie zgodzę się. Bo czy wiedziałby Pan tyle na temat afery hazardowej, gdyby nie było komisji śledczej? Gdyby zajmowała się nią tylko prokuratura, to zapewne zostałaby zamieciona pod dywan. Jej presja zmusiła premiera do pozbycia się ze swego otoczenia ludzi, którzy byli w nią zamieszani. Przecież z polityki zniknęli Chlebowski i Drzewiecki. Bez komisji by tego nie było. Komisja śledcza nie jest od wydawania wyroków karnych, tylko od politycznych.

Czy afera Amber Gold jest początkiem końca Platformy Obywatelskiej?

Jest to bardzo prawdopodobne. Dlatego Platforma boi się powstania tej komisji, bo to ona odpowiada za państwo, w którym ta afera się wydarzyła. Być może są też dużo głębsze związki polityków tej partii z tą sprawą, ale tego na razie nie wiemy. Rodzi się pytanie, jak to jest możliwe, że człowiek wielokrotnie karany mógł prowadzić na tak ogromną skalę tak gigantyczne przedsięwzięcie? Ten człowiek był całkowicie ponad prawem. To rodzi pytanie, czy ktoś za nim nie stał.

Czytaj więcej w Money.pl
Marcin P. stał się ważniejszy od przyszłości Unii Posłowie nie widzą innych problemów - pisze Arkadiusz Droździel.
"Donald Tusk próbuje rozmydlić aferę" Prezes PiS uważa, że informacja premiera ws. afery nie dała odpowiedzi na najważniejsze pytania.
Rostowski nie ma sobie nic do zarzucenia Minister finansów uważa, że instytucje mu podległe nie popełniły większych błędów. Zobacz relację z posiedzenia Sejmu.
wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)