Tuż za ciągle rosnącymi cenami pozwoleń na emisję CO2, z dużą szybkością rosną ceny hurtowe prądu. Już dziś za energię elektryczną płacimy o 10 proc. więcej niż w ubiegłym roku, a w przyszłym możemy spodziewać się dalszej, kilkunastoprocentowej podwyżki - donosi "Dziennik Gazeta Prawna".
Wprawdzie rząd obiecywał powszechne rekompensaty za kolejne podwyżki, to już dziś wiemy, że nie dostaną ich wszyscy Polacy.
Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna", według jej informacji, na wsparcie będą mogły liczyć tylko najuboższe gospodarstwa domowe. Co to oznacza? Jaka jest definicja tych najbardziej potrzebujących?
Jak się dowiedział dziennik, rząd rozważa stosowanie różnych kryteriów kwalifikujących do pomocy. Po pierwsze będzie to relacja wydatków na prąd do dochodów. Jak wylicza PIE, w wydatkach konsumpcyjnych polskich rodzin rachunki za prąd i gaz stanowią średnio aż 10 proc., podczas gdy w Unii Europejskiej tylko 5 proc.
Jak już pisaliśmy w money.pl, wzrost kosztów związanych z prądem w najbliższych latach jest po prostu nieunikniony.
- Oczywiście, że rachunki będą rosły, bo rosną cały czas koszty wytwarzania energii z węgla (w Polsce to 70 proc. całkowitej energii) przez opłaty za emisję CO2. Te potężne pieniądze spowodowały przecież dwukrotny wzrost kosztów przez ostatnie 4 lata. Za to płacą i jeszcze zapłacą konsumenci. Do tego jeszcze trzeba doliczyć modernizację sieci. Nie da się tego uniknąć. Czeka nas bardzo trudny czas, jeśli chodzi o zaopatrywanie w energię elektryczną - mówił nam we wtorek Steinhoff.
Dla byłego wicepremiera, ministra gospodarki i eksperta rynku energetycznego, poniedziałkowa awaria w Bełchatowie to sygnał ostrzegawczy dla polskiej energetyki. Sieć przesyłowa wymaga modernizacji, a to oznacza wyższe rachunki przez kolejne lata.