Według wstępnego szacunku GUS, deficyt finansów publicznych w 2020 roku wyniósł 6,9 proc. PKB, a dług publiczny 57,7 proc. PKB. To dane liczone według metodologii unijnej, czyli tej najbardziej wiarygodnej. Uwzględnią tarcze antykryzysowe PFR oraz Fundusz Przeciwdziałania Covid-19 utworzony w BGK. Według nich zadłużenie w ciągu roku wzrosło w ciągu roku o 290 mld zł.
"Wzrost deficytu i zadłużenia w ubiegłym roku spowodowany był przede wszystkim uruchomieniem na niespotykaną dotąd skalę działań wspierających przedsiębiorstwa i pracowników (ponad 200 mld zł) w trudnych czasach pandemii" - napisał Kościński w komentarzu przekazanym PAP.
Według szefa resortu finansów strategia ta przyniosła wymierne korzyści: recesja w Polsce spowodowana przez COVID-19 należy do najpłytszych w Europie; udało się nam również utrzymać bezrobocie na rekordowo niskich poziomach.
"Warto również podkreślić, że deficyt w ubiegłym roku, był niższy niż w latach 2009 i 2010 – po światowym kryzysie finansowym – pomimo, że obecnie spowolnienie gospodarcze jest znacznie silniejsze niż dekadę temu" - dodał minister finansów.
Warto też zauważyć, że o ile deficyt wzrósł o 6,9 proc. PKB w 2020 roku, nowe zadłużenie wzrosło znacznie bardziej, bo o 12 proc. PKB (57,7 proc. vs 45,6 proc.). Z czego wynika ta rozbieżność? "Częściowo to efekt spadku PKB w 2020 no i kursów walutowych. Podbijają dług jako proc. PKB zdecydowanie bardziej niż deficyt" - oceniają ekonomiści ING Banku Śląskiego. Z kolei Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR komentuje, że notyfikacja fiskalna za 2 tygodnie powinna pokazać z czego faktyczne wynika różnica 6,9 vs. 12,5 proc.