Nad tym, czy Polska ekonomia ma szansę pójść pod prąd i na przekór inflacji osiągnąć wzrost gospodarczy debatowali Piotr Maszczyk - kierownik Zakładu Makroekonomii i Ekonomii Sektora Publicznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, Krzysztof Szponder - dyrektor zarządzający sieci franczyzowej aptek Dr.Max, Dariusz Rosati - ekonomista, obecnie wykładowca akademicki, a niegdyś Minister Spraw Zagranicznych, członek Rady Polityki Pieniężnej i poseł do Parlamentu Europejskiego oraz Natalia Stroe - dyrektor generalna na Polskę i kraje bałtyckie w Coca-Cola Poland Services.
Lawina zdarzeń
Od 2020 r., a więc od wybuchu pandemii koronawirusa świat i także Polska zmagają się ze wzrostem cen i hamowaniem gospodarek. Wynika to z przerw w działaniu firm, drożejących kosztów transportu, rosnących cen paliw kopalnych, na których wciąż opiera się świat, a także problemów z dostępem do niektórych surowców. Te ostatnie pojawiły się po odblokowaniu gospodarek, kiedy świat próbował nadrobić stracone prawie dwa lata. Teraz swoją "cegiełkę" dołożyła Rosja, napadając na Ukrainę. W wyniku nałożonych sankcji mamy do czynienia z szalejącymi cenami ropy naftowej i gazu, co przekłada się na wzrost cen, ponieważ firmy muszą wydawać więcej. Inflacja nie jest jedynym problemem, ponieważ rosnące stopy procentowe powodują zmniejszenie zainteresowania kredytami hipotecznymi, a więc zakupem mieszkań i domów. To z kolei wywołuje efekt domina w postaci problemów w firmach zajmujących się produkcją drzwi, okien i materiałów budowlanych, a także w wypożyczalniach sprzętu budowlanego itp.
Czynniki niezależne
- Trudno jest przewidzieć, co się stanie, ponieważ trudno jest przewidzieć, jak będzie rozwijała się sytuacja na Ukrainie, jak ten konflikt będzie wyglądał. Trudno jest przewidzieć, jaka będzie zima - czy będzie mroźna, czy nie i trudno jest przewidzieć, jakie będą reakcje władzy monetarnej i fiskalnej w Polsce - mówił Piotr Maszczyk.
Dodał, że na pewno czeka nas spowolnienie wzrostu gospodarczego, a nawet techniczna recesja, a więc spadek PKB na przestrzeni dwóch kwartałów. Wskazał, że inflacji zazwyczaj towarzyszy wysokie tempo wzrostu gospodarczego, a tymczasem w Polsce występuje szok podażowy. Właśnie to prowadzi do stagflacji. "Pytanie, jak bardzo polityka fiskalna będzie ekspansywna i jak umiarkowanie restrykcyjna będzie polityka pieniężna. W gruncie rzeczy od tego w dużej mierze zależy, czy Polska zachowa dodatnie tempo wzrostu gospodarczego, czy będziemy mieli recesję."
Cierpi biznes, cierpi konsument
Wspomniane wcześniej rosnące koszty firm przekładają się na to, że konsumenci muszą płacić więcej za produkty i usługi. Czy da się ograniczyć to zjawisko?
Natalia Stroe wskazała, że nawet tak doskonale zorganizowane korporacje jak Coca-Cola mają teraz trudny czas. Wskazała, że już z powodu wprowadzenia podatku cukrowego i pandemii rynek napojów bezalkoholowych w Polsce zmniejszył się o 16 proc. Wynika to właśnie ze wzrostu cen, ale również z zamknięcia restauracji i ograniczonej konsumpcji. Krzysztof Szponder wniósł nieco optymizmu, wskazując, że Polska jest dużą gospodarką i jest "rynkiem, który umie sobie radzić sam".
- Od kilkudziesięciu lat jestem w biznesie i to co zawsze się sprawdzało, to w momencie, kiedy się biznesu słucha, to wtedy ten rynek sobie radzi - mówił Szponder.
Istotna ma być tutaj również edukacja ekonomiczna i oszczędnościowa, ponieważ jako społeczeństwo przyzwyczailiśmy się, że jest dobrze, ale powinniśmy być przygotowani również na gorszy czas.
Zimny prysznic
Ekonomiści zakładają, że PKB Polski w 2023 r. wzrośnie o 0,5 proc. Do tych słów odniósł się Dariusz Rosati, który studzi ten zapał, twierdząc, że jest to niemożliwe.
- Dlaczego jestem pesymistą, jeśli chodzi o inflację? Przede wszystkim spójrzmy na przyczyny. Pandemia spowodowała zerwanie łańcuchów dostaw, więc konieczność przerzucania się na alternatywne źródła zakupu. Rozpoczął się kryzys energetyczny jeszcze w ubiegłym roku, co już podkręciło ceny energii. Teraz jest już kryzys energetyczny na pełną skalę i wzrost kosztów od 50 do 300 proc. w zależności od rodzaju paliwa. Wreszcie mamy kryzys żywnościowy. Do tego też dochodzi efekt sankcji nakładanych przez kraje zachodnie na Federację Rosyjską. To są wszystko czynniki niezależne. Mają tę cechę, że nie są przejściowe i nie znikną w krótkim czasie. Będą oddziaływać na gospodarkę europejską i polską przez najbliższych kilka lat - tłumaczył Rosati.
Dodał też, że ceny energii wcale nie spadną i musimy się oswoić z szokiem podażowym. Wzrost kosztów wynika przede wszystkim z konieczności poszukiwania alternatywnych źródeł energii i nowych dostawców surowców, a to i tak może nie być w stanie zaspokoić europejskich potrzeb.
Stagflacja
Dariusz Rosati odniósł się też do kwestii stóp procentowych, które zostały gwałtownie obniżone podczas pandemii koronawirusa do poziomu 0,5 proc., żeby ulżyć osobom będącym w trudnej sytuacji. To spowodowało spadek poniżej naturalnego poziomu stóp procentowych dla Polski. Choć liczba kredytów wzrosła nieznacznie, to efektem obniżek stóp procentowych w 2020 r. była likwidacja depozytów terminowych, które przestały się opłacać.
- To stworzyło olbrzymią ilość pieniądza krążącego na rynku, który tylko czekał na wydanie. W 2020 r. to się nie ujawniło, bo mieliśmy lockdowny, jeden za drugim, ale w 2021 r. ta masa pieniądza spłynęła na rynek i wywołała inflację - tłumaczył Rosati.
Rada Polityki Pieniężnej zbyt późno zaczęła podnosić stopy procentowe, przez co musiała zrobić to gwałtownie, co wywołało szok wśród konsumentów i przedsiębiorców. Sytuacji nie sprzyja również gasnący popyt inwestycyjny i konsumpcyjny. Według Rosatiego musimy nauczyć się żyć z wysoką inflacją i szykować na stagflację.
Światełko w tunelu
Wiele obaw budzi także kwestia potencjalnego wzrostu bezrobocia, ale nie powinniśmy spodziewać się kryzysu na rynku pracy.
- Na przełomie XX i XXI w. w Polsce doszło do głębokiego spowolnienia gospodarczego i wtedy w Polsce bezrobocie poszybowało do bardzo wysokiego poziomu, który później już nie był notowany. Wtedy bezrobocie w Polsce przekroczyło 20 proc. Działo się tak dlatego, że wówczas na rynek pracy wchodziło po 800, 900 tys. osób, a w naturalny sposób schodziło ok. 300, 400 tys. Teraz z rynku pracy schodzi znacznie więcej osób, niż na ten rynek pracy wchodzi, więc trudno się spodziewać, żebyśmy osiągnęli taki poziom bezrobocia - uspokajał Maszczyk. - Polskim problemem nie będzie stopa bezrobocia, polskim problemem jest raczej niski stopień aktywności - dodał.
Co może nas uratować w okresie wysokiej inflacji? Tu Dariusz Rosati zapala światełko w tunelu, wskazując na zachęcenie inwestorów do wydawania pieniędzy. Obecnie w Polsce inwestycje są na poziomie 16,6 proc.
Na przeszkodzie stoi tutaj jednak polski system podatkowy, który jest często niejasny i niekorzystny. Rosati wskazuje, że obecnie mamy trzy różne systemy podatkowe, co odstrasza potencjalnych inwestorów. Stopniowy wzrost gospodarczy może nastąpić dzięki ustabilizowaniu otoczenia biznesowego, ale do tego potrzebne są odpowiednie działania rządu.
Materiał powstał przy współpracy z Instytutem Studiów Wschodnich