Życie zweryfikowało optymizm analityków. Podwyżki pensji rozczarowały - jak wynika z danych GUS, w czerwcu wzrosły o 5,3 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2018 r. A eksperci przewidywali, że będzie to ok. 7 proc. W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" analitycy tłumaczą ten stan rzeczy.
Zdaniem głównego ekonomisty Banku Millenium Grzegorza Maliszewskiego, tak słaby wynik to efekt krótszego miesiąca - tegoroczny czerwiec miał dwa dni robocze mniej niż zeszłoroczny, co przełożyło się na niższe pensje osób pracujących w nadgodzinach. Jak dodaje, wpływ na to mogło też mieć przesunięcie w niektórych branżach części premii na lipiec. Maliszewski przewiduje, że w kolejnych miesiącach wzrost wynagrodzeń przyspieszy do przewidywanych ok. 7 proc.
Z danych GUS płynie też pozytywna informacja - dotyczy zatrudnienia. W czerwcu w sektorze przedsiębiorstw pracowało blisko 6 mln 394 tys. osób, czyli o 13,6 tys. więcej niż w maju. To największy wzrost od trzech lat, porównując do tych samych miesięcy. - Było to możliwe, ponieważ ujawniają się ukryte rezerwy występujące na rynku pracy. Zatrudnienie podejmuje np. część bezrobotnych z gospodarstw rolnych - wyjaśnia w "DGP" ekonomista PKO BP Michał Rot.
Jak dodaje, efekt ten wywołany jest też tym, że przybywa cudzoziemców, którzy rezygnują z pracy na czarno i zatrudniają się legalnie. Analitycy są jednak zgodni w tym, że dynamika zatrudnienia będzie spadać, co ma związek ze starzejącym się społeczeństwem oraz wzrostem liczby emerytów. Osób zdolnych do pracy będzie stale ubywać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl