We wtorek rząd przyjął propozycję resortu pracy dotyczącą podniesienia płacy minimalnej. Od 1 stycznia 2020 r. Polacy będą zarabiać minimum 2450 zł brutto. To 200 zł więcej niż obecnie. Najmniej zarabiających na pewno cieszą takie doniesienia, jednak zdaniem ekonomistów sprawa płacy minimalnej nie jest taka prosta.
Czytaj również: Premier o płacy minimalnej: "Niezapowiadane 700+"
- Chcemy żeby płaca była bardziej godna, aby ludzie zarabiali na poziomie europejskim. Stąd podwyżka płacy minimalnej o 200 zł – twierdzi premier Mateusz Morawiecki.
Problem w tym, że za takie pieniądze trudno przeżyć miesiąc w wielkiej metropolii, dysproporcje regionalne są więc spore. Do tego najmniejsze firmy mogą nie nadążyć za podwyżkami, a to z kolei grozi ich bankructwem. W rozmowie z "Pulsem Biznesu" ekonomiści ocenili nowy projekt rządu w sprawie płacy minimalnej.
Zdaniem Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, proponowana podwyżka jest racjonalna, warto by się jednak pochylić nad zróżnicowaniem geograficznym. Podkreślił, że takie rozwiązanie jest stosowane w kilku zachodnich państwach, z kolei u nas jest "politycznie drażliwe".
- Byłoby to rozwiązanie fair, ponieważ realia wynagrodzeń w metropoliach i na prowincjach różnią się znacznie - twierdzi ekspert. Jak dodał, pozytywnym aspektem wzrostu płacy minimalnej jest przerzucenie obciążania podatkowego z pracownika na pracodawcę. Jednak dla tych drugich to może być kolejny problem.
- Podwyżka płacy minimalnej to kolejne z działań, które ma przesunąć punkt ciężkości z obciążeń fiskalnych z pracownika na pracodawcę. Działanie rządu jest uzasadnione, ale wprowadzane jest za szybko, by przedsiebiorstwa mogły dostosować się do nowych realiów - twierdzi Benecki na łamach "Pulsu Biznesu".
Główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej Piotr Soroczyński również twierdzi, że jedna płaca minimalna dla całej Polski to poważny problem, który ogranicza pozytywny wpływ na gospodarkę. Jak zaznacza, problemem jest to, że płacę minimalną odnosi się do średniego wynagrodzenia. Jednak średnią powinno wyliczać się inaczej niż w oparciu o całą Polską.
Ekonomista podkreśla, że wielkie firmy mają siedziby w największych miastach. Natomiast te małe są rozrzucone po całej Polsce, pojawiają się nawet w najmniejszych miejscowościach, gdzie często są jedynymi pracodawcami. - Możliwości zwiększenia tam wydajności jest dużo mniej niż metropoliach. Kiedy GUS publikuje dane o wynagrodzeniach w przedsiębiorstwach do 9 pracowników, gdzie pracuje większość Polaków, to okazuje się, że średnia płaca wynosi w nich 2200-2900 zł - mówi w "PB" Piotr Soroczyński.
Zdaniem ekonomisty podwyżka płacy minimalnej ma uzasadnienie, ale decydujący o tym powinni wziąć pod uwagę fakt, że dla żyjących w metropoliach ta stawka nie zapewnia minimalnego standardu życia, z kolei w małych ośrodkach może prowadzić do bankructw firm i wzrostu bezrobocia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl