Uzgodnienia Ministerstwa Energii z Komisją Europejską zakończyły się dobrze dla samorządów i ich spółek. Podwyżki cen prądu zostaną im zrekompensowane. Woda i usługi wywożenia śmieci (jeśli robi to spółka komunalna) prawdopodobnie nie zdrożeją z powodu wzrostu cen prądu.
Lista zamrożonych cen energii obejmować ma od lipca: gospodarstwa domowe, przedsiębiorstwa i zakłady usług społecznych, mikro- i małe przedsiębiorstwa (do 50 pracowników, lub z przychodami maksimum 10 mln euro w dwa lata) oraz jednostki finansów publicznych, w tym szpitale i szkoły.
Zobacz też: Prezes URE: zamrożenie cen prądu to nadużycie rynku
Wszyscy wymienieni, oprócz gospodarstw domowych będą musieli do swojego dostawcy prądu złożyć oświadczenie, że spełniają ustawowe kryteria. Wtedy od lipca będą mieli ceny zamrożone do tych z połowy 2018.
Dzięki temu dostaną energię po starych cenach, mimo gigantycznych kosztów, jakie ponoszą elektrownie na drogie obecnie prawa do emisji dwutlenku węgla. Nic tylko się cieszyć. Ale uśmiech zblednie, jeśli zobaczymy ceny towarów. Szczególnie tych wytwarzanych przez większe firmy. A dostanie się i sieciom sklepów.
Rekompensaty mają limity
Podmioty, które przez pół roku płaciły wyższe ceny mają dostać rekompensaty. Ich rozliczenie zacznie się 20 sierpnia - poinformowało Ministerstwo Energii.
O ile jednak Komisja Europejska zgodziła się na wyrównanie strat dla gospodarstw domowych, małych firm, samorządu i innych wyżej wymienionych, to nie zgadza się na zamrożenie cen dla firm dużych.
Te dostaną co prawda od państwa zwrot, ale tylko w postaci ukrytej w pomocy de minimis - odkrył portal WysokieNapiecie.pl. To rodzaj niewielkiej pomocy publicznej, na który nie trzeba uzyskiwać zgody Komisji Europejskiej.
Tyle, że taka pomoc ma limit. Nie można przyznać więcej niż 200 tys. euro w ciągu trzech lat obrotowych. Większe firmy oraz te, które już korzystały z pomocy de minimis, nie odczują ulgi. Co wtedy zrobią? Prawdopodobnie podwyższą ceny.
W dodatku pomoc de minimis nie obejmuje sektora rolnego i spożywczego. Piekarnie, zakłady mięsne i mleczarskie zapłacą za prąd stawkę rynkową i nie dostaną rekompensat. Szczególnie te pierwsze, gdzie koszt energii stanowi istotny udział w produkcji, mają powód do podwyższania cen. W cenach pieczywa pieniądze płacone przez elektrownie za emisję dwutlenku węgla powinny być widoczne najbardziej.
Nie dziwmy się, jeśli inflacja w najbliższych miesiącach przyśpieszy, a w naszych portfelach będzie zostawać mniej, choć kupimy tyle samo. Wszystko to konsekwencja wzrostu cen uprawnień do emisji CO2. Ostatnio ustabilizowały się na poziomie 25 euro za tonę, czyli są o 10 euro droższe niż rok temu. Państwowe elektrownie, produkujące energię głównie z węgla, kosztuje to miliardy. A nie wszystko państwo pozwoliło im przerzucić na klientów.
Nadzieja tylko w tym, że ceny praw do CO2 w końcu spadną. Albo, że nowo otwierane elektrownie ograniczą emisję dwutlenku węgla.
Cztery miliardy na rekompensaty
Projekt ustawy chroniącej odbiorców energii elektrycznej przed wzrostami cen energii w 2019 r. może zostać rozpatrzony przez Sejm 12-14 czerwca. Później trafią do Senatu i prezydenta.
Nowe rozporządzenie planowane jest na pierwszy tydzień lipca. Wnioski o rekompensaty za pierwsze półrocze spółki obrotu będą mogły składać mniej więcej od 20 lipca do 20 sierpnia i od tego momentu powinny być możliwe pierwsze wypłaty.
Rekompensaty mają pochodzić z Funduszu Wypłaty Różnicy Ceny zebranego dzięki sprzedaży rządowej puli uprawnień do emisji CO2. Przeprowadzono już siedem aukcji, z których uzyskano kwotę ok. 1,7 mld zł. Docelowo fundusz ma dysponować środkami na wypłatę różnic cen w kwocie około 4 mld zł, na co uzyskano zgodę Komisji Europejskiej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl