W samym kwietniu br. sprzedaż marki Adidas spadła o 78 proc. w porównaniu do 2020 r. W przypadku Nike mowa o 59 proc. - szacuje Morning-star. Powód? Chińska kampania wymierzona w zachodnich gigantów, również tych odzieżowych.
Na czarnej liście Pekinu znalazły się wszystkie firmy, co do których pojawił się cień podejrzeń o krytykę rządu Xi Jinpinga. W obawie przed utratą sponsorów ze współpracy z zachodnimi markami rezygnowali również celebryci - przypomina z kolei "Dziennik Gazeta Prawna".
Bojkotowani giganci wskazują, że spadkowy trend sprzedaży widać również w placówkach stacjonarnych. Ci jednak nie załamują rąk i przewidują "odbicie" i powrót do dawnego porządku. Rozwiązania nie trzeba było szukać daleko.
W reakcji na chińską retorykę i groźbę finansowej klapy w Państwie Środka, zachodnie firmy zgładziły przekaz uderzający w jej politykę. - Musimy w miarę możliwości angażować się w dialog z nimi z szacunkiem, z poszanowaniem tradycji i kultury - przekonywał niedawno szef Adidasa.
W podobnym tonie wypowiadał się producent H&M, który podkreślał wagę "aktywnej pracy nad kolejnymi krokami w zakresie pozyskiwania materiałów" i roli "odpowiedzialnych nabywców", jakimi są zachodnie koncerny.
Wcześniej z antychińskiej retoryki wycofała się również spółka Hugo Boss.
Nie wszyscy jednak na bojkocie tracili. Akcja wymierzona w gigantów przyczyniła się do rozwoju chińskich firm, które zwiększyły swój udział pośród potencjalnych nabywców np. Reeboka. Lokalny producent Li-Ning miał w okresie ostatniego roku urosnąć aż o 800 proc.