Długo obiecywali i słowa dotrzymali. Posłowie z kręgu Zjednoczonej Prawicy chcą, by niektóre placówki musiały wykazywać, że co najmniej połowa ich przychodu pochodzi z "przeważającej działalności". W przeciwnym razie sklepikarzy czekają poważne kary.
Czytaj także: Zakaz handlu. PiS chce jego uszczelnienia
Zdaniem "Dziennika Gazety Prawnej" zmiany mogą uderzyć w mały handel, np. kioski, sklepiki z pamiątkami czy piekarnie. Za złe ewidencjonowanie ma grozić nawet 100 tys. zł grzywny.
Przypomnijmy, że niektóre placówki handlowe, które obecnie mogą być otwarte w niedziele, będą musiały wykazywać, że co najmniej połowa ich przychodu pochodzi z działalności pocztowej. Z luki korzystały do tej pory m.in. markety Żabki, Polomarketu czy Biedronki.
Pieniądze, które markety wydały na to, by stawać się placówkami pocztowymi, będą wydane na marne. Dotyczy to wszystkich sieci, które wykorzystywały tę lukę - komentował niedawno dla money.pl Alfred Bujara z "Solidarności".
Po zmianie prawa swoje drzwi dla klientów otworzą tylko te placówki, w których działalność pocztowa jest przeważającą działalnością wskazaną we wniosku o wpis do krajowego rejestru urzędowego podmiotów gospodarki narodowej.