O inicjatywie poinformował money.pl Łukasz Bernatowicz, wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego i wiceprezydent Business Centre Club. Jak mówi Bernatowicz, pracodawcy z Rady Dialogu Społecznego negocjują w tej sprawie ze związkowcami.
Pracodawcy: ratujmy handel!
Pomysł nie jest nowy, ale nowe są argumenty. – W związku z wprowadzonym przez rząd reżimem sanitarnym i obawą ludzi co do robienia zakupów w centrach handlowych wkrótce posypią się bankructwa. A wraz z nimi zwolnienia z pracy. Czy tego chcą związkowcy? – pyta retorycznie Bernatowicz.
W podobnym tonie wypowiada się również Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Kilka tygodni temu jego przedstawiciele napisali do premiera Mateusza Morawieckiego list otwarty. Czytamy w nim: "Należy podjąć wszelkie działania, które będą stymulowały produkcję i handel, utrzymanie miejsc pracy oraz popyt. Umożliwienie handlu w dodatkowy i dla wielu branż kluczowy dzień tygodnia jest i będzie bezdyskusyjnie czynnikiem temu sprzyjającym".
Przedsiębiorcy podkreślają, że dodatkowy dzień pracy przyczyni się również do zmniejszenia ryzyka rozprzestrzeniania się wirusa COVID 19. Wysokie natężenie klientów w jednym czasie w sklepie sprzyja ryzyku rozprzestrzenianiu się wirusa, jak i zwiększa ryzyko dla pracowników sklepów.
Również nakazy sanepidu, dotyczące robienia przerw pomiędzy przyjęciami kolejnych klientów w gabinetach kosmetycznych czy u fryzjera spowodują znaczny spadek produktywności i obrotów. Dopuszczenie handlu w niedzielę pozwoliłoby równomiernie rozłożyć natężenie ruchu klientów i zapewnić stałą dostępność wszystkich usług.
Renata Juszkiewicz z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji ma jeszcze jeden ważny argument: walkę w bezrobociem. Wprowadzenie dodatkowego dnia pracy to dodatkowe wakaty. – Osoby, które straciły pracę w wyniku kryzysu wywołanego COVID-19, mogłyby znaleźć ją u nas w handlu. Rząd walczy o każde miejsce zatrudnienia, więc powinien rozważyć naszą prośbę – przekonuje Juszkiewicz.
CZYTAJ TEŻ: Centra handlowe otwarte nie do końca
Związkowcy: wolna niedziela musi być!
Co na to związki zawodowe? Jarosław Lange, zastępca przewodniczącego wielkopolskiej "Solidarności", stawia sprawę jasno: żadnych pracujących niedziel nie będzie. W niedzielę mogą pracować przedsiębiorcy, właściciele sklepów czy salonów fryzjerskich, ale nie pracownicy.
Również Piotr Adamczak, przewodniczący związkowej "Solidarności" w sieci Biedronka, nie wyobraża sobie odebrania pracownikom wolnych niedziel. – Dobowe przerwy na wypoczynek zostały skrócone z 11 do 8 godzin. Pracownicy są przemęczeni, pracują po 12 godzin na dobę. Odebranie im wolnej niedzieli nie wchodzi w grę – mówi związkowiec.
Na pytanie, czy dodatkowy dzień pracy nie wymusiłby na pracodawcy zatrudnienia dodatkowych osób do pomocy, odpowiada: - Pracy mamy tyle samo, co przed kryzysem. Spadki obrotów są odczuwalne jedynie w sklepach, które znajdują się w galeriach handlowych. Pracodawca nie przedłuża umów z osobami, które miały umowy na czas określony. Ich obowiązki są dzielone pomiędzy tych, którzy nadal pracują.
Jednomyślności wśród związków brak
Z kolei Andrzej Radzikowski, przewodniczący związków zawodowych OPZZ, nie mówi pomysłom pracodawców stanowczego "nie", ale chce gwarancji socjalnych dla pracowników zapisanych w ustawie. – Nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji. Konsultujemy nasze stanowisko w regionach – wyjaśnia Radzikowski.
Przypomnijmy: w związku z zaostrzonym zakazem handlu, w tym roku jest tylko 7 pracujących niedziel. Z danych GUS wynika, że w branży handlowej pracuje łącznie ponad 2 mln osób. Z powodu kryzysu i obostrzeń sanitarnych obroty w handlu spadły już o 30 proc. Nie tylko właściciele punktów usługowych i rozrywkowych w centrach handlowych, czy właściciele samych centrów handlowych doświadczyli negatywnych skutków kryzysu. Tracą również przedsiębiorcy z branż pokrewnych i powiązanych z handlem i usługami.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na#dziejesie