- Patrząc na rozwój elektromobilności uważam, że zakaz rejestracji nowych aut spalinowych od 2035 r. jest nierealny - stwierdziła w niedzielę Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska. Chodzi o przepisy, zakładające, że od tego momentu w Unii Europejskiej na rynek będzie można wprowadzać wyłącznie samochody elektryczne - czerpiące energię z naładowanych baterii lub te na wodór.
Od dawna wzbudzają one wielkie kontrowersje. Przedstawiciele branży motoryzacyjnej podkreślali, że decyzja o takim zakazie nie jest wynikiem oczekiwań konsumentów, ale ma charakter polityczny. - Skoro politycy zdecydowali, czym ludzie mają jeździć, to co zrobią, aby byli jeszcze w stanie na to sobie pozwolić? - pytał Roberto Matteuci, dyrektor generalny Stellantis w Polsce, w wywiadzie dla money.pl. Mimo głosów krytyki czy nawet oburzenia, sprawa wydaje się jednak przesądzona.
Parlament Europejski przyjął przepisy, ale teoretycznie można wyobrazić sobie przesunięcie tego terminu o kilka lat. Takie głosy płyną choćby z Włoch. Co do zasady jednak, decyzja zapadła - mówi money.pl Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jakub Faryś zwraca uwagę, że analogiczne decyzje zostały podjęte także w USA i Chinach, które są największymi rynkami motoryzacyjnymi na świecie, choć tam ta transformacja ma zachodzić w różnym czasie i w różnym tempie.
I myślę, że pani minister (Moskwa - przyp. red.) miała na myśli właśnie to, że nie wszystkie kraje będą dochodziły do tego celu tą samą ścieżką - ocenia prezes PZPM.
O komentarz poprosiliśmy również Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych. Zwraca ono uwagę, że planowany zakaz od 2035 r. będzie wynikiem nowelizacji unijnego rozporządzenia z 2019 r., a nie wprowadzany nową dyrektywą. I z tego względu przepisów tych nie trzeba będzie "przenosić" na grunt prawodawstwa państw członkowskich.
- W tym kontekście sprzeciw krajowej administracji rządowej można zaliczyć do kategorii niewiążącej deklaracji. Trudno też wyobrazić sobie sytuację, w której jakikolwiek koncern motoryzacyjny zdecydowałby się na działanie wbrew przepisom znowelizowanego rozporządzenia, narażając się na kary - mówi money.pl Maciej Mazur, dyrektor zarządzający PSPA. I zaznacza, że wejście tego zakazu w 2035 r. jest możliwe.
Kierunek: zeroemisyjność. Ile brakuje w Polsce?
Według Licznika Elektromobilności, inicjatywy PZPM i Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, na koniec grudnia 2022 r. w Polsce zarejestrowanych było łącznie 61 tys. 570 samochodów osobowych z napędem elektrycznym, z czego:
- 31 tys. 249 to pojazdy w pełni elektryczne (BEV)
- 30 tys. 321 to hybrydy plug-in.
W ciągu roku liczba rejestracji nowych elektryków i hybryd plug-in wzrosła o 33 proc. w porównaniu z 2021 r., kiedy przybyło ich 19 tys. Wzrost jest dynamiczny, ale w liczbach bezwzględnych to wciąż mało. Co roku w Polsce rejestruje się łącznie ponad 400 tys. samochodów osobowych. W skali całego rynku te elektryczne stanowią więc nadal niewielki ułamek.
Jak prognozowała firma Carsmile dla money.pl, osiągnięcie zapowiadanego kilka lat temu przez premiera Mateusza Morawieckiego celu miliona "elektryków" w Polsce, będzie możliwe najwcześniej w 2029 r. I to przy założeniu utrzymania bardzo wysokiego tempa na poziomie 143 proc. rok do roku. Gdyby polegać wyłącznie na "naturalnym wzroście rynku", stałoby się to... dopiero po 107 latach.
Holandia i Niemcy przodują w UE
Jakub Faryś podkreśla jednak, że również w skali Unii Europejskiej obraz rynku nie jest jednorodny. - Są kraje, takie jak Holandia, czyli zamożne, małe terytorialnie, gdzie łatwo zbudować gęstą sieć ładowania. Druga grupa to kraje bogate, ale znacznie większe, gdzie budowa sieci pochłonie znacznie większe pieniądze - wylicza.
Dziś to właśnie w Holandii i w Niemczech jest aż połowa wszystkich dostępnych w UE ładowarek aut elektrycznych.
Jest też trzecia grupa państw, takich jak Polska, Rumunia, Bułgaria czy Słowacja - niezamożnych i dość rozległych terytorialnie, gdzie główną barierą dla rozwoju elektromobilności jest właśnie sieć ładowarek. Sukces samochodów elektrycznych będzie uzależniony od tylko jednej rzeczy: infrastruktury ładowania - stwierdza prezes PZPM.
Potrzebne są ładowarki... i pieniądze
Według IBRM Samar w 2022 r. zarejestrowano w Polsce blisko 420 tys. samochodów. - Polska jest dużym krajem, również z perspektywy wielkości rynku. Tylko jedna trzecia nowo rejestrowanych co roku samochodów to auta nowe. Kolejna jedna trzecia to samochody używane do 10 lat i drugie tyle aut używanych powyżej 10 lat - wylicza Faryś. Zaznacza, że trzy czwarte nowych samochodów to rejestracje na firmę.
- Mniej powinniśmy się martwić o klientów biznesowych i instytucjonalnych, bo wielu z nich już dziś przechodzi na floty samochodów elektrycznych. Ale jest jeszcze obszar klientów indywidualnych, gdzie kwestia zamożności, a raczej jej braku, jest znacznie ważniejsza - podkreśla prezes PZPM.
Samochody elektryczne są dziś zauważalnie droższe w momencie zakupu od ich odpowiedników z napędami konwencjonalnymi. Stąd też różne systemy zachęt do tego, by przesiąść się do samochodu elektrycznego. W Polsce to np. program dopłat "Mój Elektryk", prawo do poruszania się buspasami lub parkowania w miejskich strefach płatnego parkowania za darmo.
Ponadto pamiętajmy, że nowe przepisy nie oznaczają ani zakazu użytkowania samochodów spalinowych, ani sprzedaży takich pojazdów na rynku wtórnym - zaznacza Maciej Mazur z PSPA.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl