Takiej informacji w Zawadzkiem nie spodziewał się nikt. Spółka Alchemia postanowiła zamknąć znaną w regionie walcownię. - Dla nas to był szok. Do tej pory nikt nie mówił o zamykaniu zakładu, ewentualnie restrukturyzacji i zwolnieniu 50-100 osób. Ale cała załoga? Tu działają przede wszystkim mniejsze firmy i nagle 435 osób rzuci się na rynek pracy i będzie składać CV. Przecież wszyscy roboty nie dostaną - mówi w rozmowie z money.pl Elżbieta Derda, która w branży hutniczej pracuje od 1987 r. Jej mąż zaczął rok wcześniej. Oboje od ok. 10 lat pracują w walcowni "Andrzej".
Zabraknie nam dwóch lat do emerytury. Mąż jest mistrzem na walcowni i dobrze zarabia, więc sobie jakoś poradzimy, bo mamy oszczędności. Nie żyjemy rozrzutnie. Ale ja będę musiała czegoś poszukać. Gorzej mają młodsi pracownicy utrzymujący dzieci. W walcowni pracuje nawet po 5-6 osób z jednej rodziny. Nagle zostaną bez środków do życia - tłumaczy nasza rozmówczyni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kluczowy zakład
W gminie Zawadzkie żyje ok. 11 tys. osób, z czego ponad 7 tys. w samym Zawadzkiem. Walcownia to jeden z najważniejszych pracodawców w regionie, który wspiera lokalny budżet.
"Z tytułu podatków spółka Alchemia S.A. odprowadzała do budżetu około 3 mln zł. Za podobną kwotę udało się kompleksowo wyremontować w Zawadzkiem np. ulicę Mickiewicza" - donosi Radio Opole.
Jak napisano w komunikacie giełdowym, zarząd Alchemia S.A. podjął decyzję o likwidacji zakładu "z uwagi na przestarzałą technologię produkcyjną, wysokie koszty utrzymywania działalności produkcyjnej oddziału i przewidywany stały wzrost tych kosztów, nieuzasadnione technologicznie i ekonomicznie zwiększanie nakładów na remonty i unowocześnianie technologii produkcji oraz przewidywane wyższe korzyści ekonomiczne wynikające z likwidacji majątku". Dodano, że Oddział Walcownia Rur Andrzej (WRA) w 2023 roku miał 183 mln zł przychodów ze sprzedaży, a w 2022 było to 281 mln zł.
- To niespodziewana decyzja władz firmy. W kuriozalny sposób została też przekazana ta informacja związkom zawodowym. Informowanie ich piętnaście minut przed rozmową z załogą jest dla mnie niedopuszczalne. To nie jest dialog. Nie rozumiem też tłumaczenia, że większe zyski pracownicy będą mieli z likwidacji zakładu niż przy jego utrzymaniu - powiedział 23 maja w Zakopanem Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" w czasie obrad Krajowej Sekcji Hutnictwa NSZZ "Solidarność".
Dodał, że "ponad 430 pracowników walcowni straci pracę, ale liczbę osób, które ucierpią na tej decyzji, trzeba co najmniej potroić, bo to jedyny taki duży zakład w powiecie strzeleckim".
Czekają na inwestora
Związkowcy oraz pracownicy zarzucają spółce, że ta przez lata nie inwestowała w zakład. Dlatego sprzęt jest przestarzały.
Od pięciu lat organizacja zakładowa apeluje do pracodawcy, bo wszyscy wiedzieli, że zakład traci rentowność ze względu na brak inwestycji. Jedyne, co robiono, to na bieżąco ratowano ruch produkcyjny - uważa Dariusz Brzęczek, przewodniczący "Solidarności" w Alchemii.
Zaznacza, że kilka lat temu Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) wydało zgodę na przekazanie 120 mln zł na realizację trzech projektów, które miały łącznie kosztować 285,3 mln zł.
- To miała być inwestycja w kierunku większego zysku z urobku i jednocześnie doprowadzenia do większej rentowności zakładu. Niestety ją zaniechano. To działalność na niekorzyść firmy - dodaje Brzęczek. Firma odpowiada, że finansowanie projektu nie miało ekonomicznego uzasadnienia.
Chodzi o program modernizacji Walcowni Rur "Andrzej" składający się z trzech połączonych ze sobą projektów, których finansowanie w ok. 40 proc. przewidziano ze środków Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój. Jego celem było wdrożenie innowacyjnych wyrobów z nowych gatunków stali oraz innowacyjnej technologii walcowania. Jednak na dość wczesnym etapie badawczym okazało się, że oczekiwany koszt wytworzenia jednego z produktów jest zbyt wysoki, a kolejnego niedostosowany do zmieniających w trakcie trwania projektu wymagań polityki klimatyczno-energetycznej UE - wyjaśnia Anna Janocha, rzeczniczka prasowa grupy kapitałowej Boryszew, do której należy Alchemia S.A.
Co więcej, poszukiwano nowego inwestora dla walcowni. - Było kilku potencjalnych inwestorów - podkreśla Janocha. Natomiast koszt samych inwestycji w ostatnich latach miał wynieść 40 mln zł.
"Solidarność" mówi, że rozmowy prowadzono m.in. z Cognorem, który buduje w Siemianowicach-Śląskich nową walcownię. Koszt inwestycji wynosi 800 mln zł.
- Rozważaliśmy taką możliwość kilka lat temu, ale nie znaleźliśmy wystarczających argumentów za naszym zaangażowaniem - odpowiada dla money.pl Przemysław Małoszyc z Cognora.
- Chodzą pogłoski wśród załogi, że jedną z zainteresowanych firm był Węglokoks. To państwowa spółka i liczymy, że uratuje walcownię - opowiada Elżbieta Derda.
Do momentu publikacji tekstu nie udało nam się skontaktować z Węglokoksem.
Będzie praca w Chorzowie
Anna Janocha zapewnia, że spółka jest świadoma powagi sytuacji i tego jak zwolnienia wpłyną na lokalną sytuację.
Decyzja biznesowa po stronie spółki zapadła i nie widzimy możliwości, żeby ją cofnąć. Wiemy, jaki ma to wpływ na społeczność lokalną, dlatego chcemy zachęcać załogę z gminy Zawadzkie, aby rozważyła aplikowanie na stanowiska w innym zakładzie w ramach Grupy Alchemia. Dostępnych jest ok. 230 wakatów np. w Dąbrowie Górniczej i Chorzowie, oddalonym od Zawadzkiego o 64 km. Jeśli zdecyduje się większa liczba osób, to pracodawcy mogą zorganizować transport grupowy. Załoga z WRA ma unikalne kompetencje, jest to olbrzymi atut na rynku pracy - tłumaczy rzeczniczka.
Alternatywą dla pracowników "Andrzeja" jest centrum logistyczne w Olszowej, miejscowości oddalonej o ponad 30 km od Zawadzkiego.
- To znowu kilkadziesiąt minut na dojazd, praca na trzy zmiany. Nie wiadomo też czy będą chcieli zatrudniać osoby tuż przed emeryturą. Łatwo nie jest - zaznacza Derda i przypomina, że 19 grudnia ubiegłego roku zarząd Alchemii podjął decyzję o likwidacji Kuźni Batory w Chorzowie.
Nowa mapa zwolnień. Czy jest się czego bać?
Dyrektor kuźni w trakcie spotkania ze związkowcami tłumaczył, że "brak zamówień i częste przestoje powodują problemy ekonomiczne, a to z kolei generuje wyniki całej grupy na minusie" - napisano w opublikowanym 8 stycznia komunikacie związkowców z "S" zrzeszonych przy Zakładzie Huta Batory.
"Najbiedniejsza gmina"
Produkcja w walcowni wygaszana będzie do końca września. Najpierw muszą zostać zrealizowane już przyjęte zamówienia. - Dyrektor Oddziału WRA jest otwarty na współpracę z PUP i deklaruje możliwość wygospodarowania w przestrzeni biurowej powierzchni na punkt obsługi w ramach PUP. Dodatkowo, pracodawcy zależy, aby w ramach porozumienia ze stroną społeczną uruchomiona została anonimowa linia wsparcia psychologicznego dla pracowników - oświadcza Janocha.
To nie przekonuje związkowców i pracowników. Na 4 czerwca zwołano manifestację w obronie zakładu. Protestujący pojawią się przed bramą huty.
Uznali nas kiedyś za najbiedniejszą gminę w Polsce. Może chcą, żebyśmy znów byli pierwsi w tym rankingu - podsumowuje Derda.
Według danych GUS w 2019 r. dochód na mieszkańca w gminie Zawadzkie wyniósł 3,2 tys.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl