Fortuna kołem się toczy. Historie biznesów, które raz odnoszą sukces, a później, wobec zmieniających się okoliczności, tracą koszulkę lidera, są tego doskonałym na to dowodem.
Weźmy jako przykład handel. Jeszcze kilka miesięcy temu pisaliśmy, że małe osiedlowe sklepiki najbardziej skorzystały na lockdownie, bo klienci unikali robienia zakupów w dyskontach i supermarketach. Minęło kilka miesięcy i wszystko zaczęło wracać do normy. Klienci wrócili do większych sklepów, a do małych zaglądają, gdy zabraknie im przysłowiowego cukru.
Konsumenckie spostrzeżenia, które każdy miał okazję poczynić, znajdują potwierdzenie w prognozie Euromonitor International, które udostępniła "Rzeczpospolita".
Wynika z nich, że w całym roku rynek FMCG (czyli produktów szybko zbywalnych) ma zyskać 4,2 proc., czyli sporo mniej niż przed rokiem. Spowolnienie wzrostu dotknie sklepy w różnym stopniu. Najlepiej poradzą sobie dyskonty, supermarkety, najgorzej – wspomniane małe sklepy.
Przeciwko małym sklepom obróciło się to, co poniekąd było ich atutem w marcu i kwietniu: bezpieczeństwo zakupów. O ile jednak na początku pandemii bezpieczeństwo rozumieliśmy jako szybkie zakupy w niezatłoczonym sklepie, to obecnie postrzegamy je jako możliwie najrzadziej robione zakupy. Zatem: pójść raz i kupić co trzeba na kilka najbliższych dni.
A tu bezkonkurencyjne są duże sklepy.
– To co pomogło małym sklepom podczas lockdownu, wcześniej i później nie było już zaletą. Polacy wolą robić zakupy w większych sklepach z lepszymi cenami, większą ofertą i gwarancją pełnych półek – powiedział rozmówca "Rz".
Jego zdaniem chwilowa popularność sklepików osiedlowych to żaden dobry prognostyk na przyszłość. W przyszłości w coraz większej liczbie będą przechodzić do sieci.
Małe sklepy z dużymi przychodami. Coraz więcej Żabek
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl