Prezydent Rosji Władimir Putin udał się do Mongolii w zeszłym tygodniu. Była to pierwsza wizyta w kraju uznającym jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału Karnego od czasu, gdy w marcu zeszłego roku wydano za nim nakaz aresztowania w związku z bezprawną deportacją dzieci z okupowanych terenów Ukrainy do Rosji.
Przyjęcie Putina przez stronę mongolską krytykowała m.in. Ukraina, UE oraz organizacje pozarządowe, w tym Human Rights Watch, która apelowała o jego zatrzymanie. Dyrektor działu kryzysów, konfliktów i broni Ida Sawyer brak reakcji władz w Ułan Bator nazwała "ogromną straconą okazją".
Mamy nadzieję, że inne państwa, które są sygnatariuszami Statutu Rzymskiego, postarają się, by Mongolia odpowiedziała za to, że nie wywiązała się ze swoich zobowiązań - powiedziała w rozmowie z PAP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Działaczka dodała, że niezależnie od wydarzeń z zeszłego tygodnia świat rosyjskiego przywódcy i tak już "znacznie się skurczył", czego dowodem jest zeszłoroczny szczyt BRICS w Johannesburgu, na którym Putin nie pojawił się właśnie z powodu obaw przed aresztowaniem. - W tamtym przypadku jasno dano do zrozumienia, co go czeka. Ten sygnał mimo wszystko coś znaczy - powiedziała.
Ida Sawyer, która w zeszłym tygodniu była jednym z gości Forum Ekonomicznego w Karpaczu, z Human Rights Watch związana jest od 18 lat. Obecnie kieruje zespołem kilkunastu badaczy, którzy dokumentują zbrodnie wojenne m.in. na Haiti, w Izraelu i Palestynie, Sudanie, Syrii czy w Ukrainie.
W rozmowie z PAP Sawyer podkreśliła, że w ostatnich latach proces zbierania dowodów dotyczących zbrodni wojennych zupełnie zrewolucjonizowały media społecznościowe.
- Materiały do sieci wrzucają zarówno świadkowie, jak i sprawcy. Jest ich mnóstwo. Oczywiście wiąże się to z dużym ryzykiem, ponieważ łatwo manipulować. Często zdarza się, że widzimy np. tweet o masakrze w Darfurze z zeszłego tygodnia, a potem okazuje się, że ktoś wrzucił zdjęcie czegoś, co wydarzyło się 10 lat temu, czasem nawet w ogóle w innym kraju - tłumaczyła.
"Skala okrucieństwa w Ukrainie jest ogromna"
Wskazując, że materiały udostępniane przez samych sprawców wielokrotnie pomagały w ich identyfikacji, Sawyer przyznała, że ta zazwyczaj jest niezwykle trudna. Samo badanie zbrodni z ukraińskiego Mariupola badaczom z HRW zajęło prawie dwa lata. W tym czasie przeprowadzili wywiady z 240 osobami oraz przeanalizowali ponad 850 zdjęć i filmów, co ostatecznie doprowadziło do identyfikacji 10 dowódców wyższego szczebla, którzy z dużym prawdopodobieństwem odpowiadali za zbrodnie na cywilach.
- Oprócz ustalenia, jakie jednostki wojskowe były obecne w Mariupolu w czasie oblężenia, analizowaliśmy notatki ze spotkań dowódców rosyjskiej armii, nekrologi rosyjskich żołnierzy, odznaczenia wręczane przez Kreml za służbę w tym mieście - oraz oczywiście filmy publikowane przez samych żołnierzy. To akurat jeden z przypadków, w których udało nam się uzyskać pewien konkret - powiedziała Sawyer.
Przyznając, że skala okrucieństw, do których doszło w Ukrainie, jest ogromna, Sawyer wyraziła ubolewanie nad stosowaniem podwójnych standardów skutkujących odmiennym traktowaniem różnych konfliktów przez społeczność międzynarodową.
- Powszechna mobilizacja w sprawie Ukrainy na pewno podnosiła na duchu. Widzieliśmy, co jest możliwe, gdy jest ku temu wola polityczna. Jednak w ciągu ostatnich 10 miesięcy mój zespół udowodnił, że do podobnych naruszeń praw człowieka i całkowitego zniszczenia lokalnych społeczności dochodzi w Strefie Gazy. W tym przypadku Stany Zjednoczone i wiele innych krajów sojuszniczych z Międzynarodowym Trybunałem Karnym nawet nie tyle nie współpracuje, co próbuje podważyć jego pracę - wskazała, apelując o to, by prawo było stosowane również wtedy, gdy jest to "politycznie niewygodne".