Restauratorzy w tym roku narzekają na słaby ruch w lokalach. Klienci składają mniejsze zamówienia, bez pierwszego dania i napojów. Nierzadko odpuszczają wyjście z rodziną do restauracji na rzecz posiłków przygotowanych na miejscu w pensjonatach czy wynajmowanych domach.
Ekonomiczny wariant wypoczynku
Potwierdzają nam to właściciele nadmorskich pensjonatów. Pani Aneta, która prowadzi własny obiekt, zwraca uwagę, że to pierwszy sezon, podczas którego gotuje dla gości. Z opcji obiadów na miejscu mało kto do tej pory korzystał.
Teraz nie wychodzę z kuchni. Z jednej strony się nie dziwię, bo kiedy sama tu jestem i mam iść na zupę czy coś zjeść, to widzę, że ceny zwariowały — przyznaje.
W podobnym tonie wypowiada się właściciel restauracji w centrum Krynicy Morskiej. – Jest mało klientów, coraz mniej osób wchodzi do restauracji. Przyjeżdżają nad morze, ale jedzenie kupują w sklepach. Nie ma co się dziwić. Pamiętam, jak trzy lata temu czteroosobowa rodzina płaciła 150 zł za cały rachunek. Teraz trzeba mieć co najmniej 300 zł – mówi restaurator.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dariusz Wojtal, prezes Polskiej Izby Turystyki, w rozmowie z money.pl także potwierdza, że Polacy coraz częściej decydują się na wyjazd po kosztach.
– Ten wariant ekonomiczny wakacji w Polsce to właśnie pokoje bez wyżywienia, więc trzeba je zabrać lub kupić. Przy obecnych cenach nie ma szans, by czteroosobowa rodzina mogła pozwolić sobie w rozsądnym budżecie na wypoczynek w fajnym obiekcie z wyżywieniem lub stołowanie się w restauracjach – uważa Wojtal.
Jego zdaniem cofnęliśmy się do lat 90., bo wtedy przywożenie na wakacje własnego prowiantu czy samodzielne gotowanie było powszechne. Wyjście na rybę lub szaszłyka miało rangę wydarzenia – odbywało się raz lub dwa w czasie całego pobytu.
"Paragony grozy" powracają. Przedsiębiorcy: my mamy rachunki grozy
Nasi czytelnicy i w tym roku nadsyłają tzw. paragony grozy i twierdzą, że ceny są zbyt wysokie oraz nieadekwatne do sytuacji rynkowej. Ostatnio rachunek pokazali nam klienci z Krynicy Morskiej, na którym widzimy, że za łososia z pieca, filety z dorsza, pieczone ziemniaki, zestaw surówek i napoje klienci zapłacili 318 zł.
Sprawdziliśmy, ile kosztowałoby przygotowanie takiego posiłku samodzielnie. Koszt policzyliśmy na podstawie cen zamieszczonych na stronie jednego z popularnych marketów. Pod uwagę wzięliśmy główne dania, czyli łososia, dorsza, pieczone ziemniaki i frytki. Do zestawu dołączyliśmy koszt zrobienia prostej lemoniady i mizerii.
Wynik? Koszt przedstawiony na "paragonie grozy" to 318 zł, a analogicznego posiłku przygotowanego samodzielnie – około 112 zł.
Inflacja drenuje portfele Polaków
Trzeba jednak pamiętać, że z wysokimi cenami mierzą się nie tylko klienci restauracji, ale i właściciele biznesów. Muszą płacić wyższe rachunki za prąd, ponoszą większe koszty związane z zatrudnieniem pracowników czy dzierżawą.
– W ubiegłym roku za prąd zapłaciłam sześć razy więcej niż zwykle – podaje przykład jedna z restauratorek w rozmowie z Finanse WP.
Mówi, że koszty prowadzenia działalności gospodarczej rosną w zastraszającym tempie.
To jest jakiś koszmar. Moja restauracja jest na plaży, dosłownie 100 metrów od morza. Turyści jedzą posiłki w cudownej scenerii, za która ja płacę grube tysiące zł. Kwoty nie mogę zdradzić, ale oddaję do gminy dużą część tego, co zarobię – podkreśla.
Przyznaje, że tanio nie jest, ale ceny dań są precyzyjnie skalkulowane.
– Uwzględniają koszty związane z zaopatrzeniem, zatrudnieniem i dzierżawą terenu. Wszystko widać w karcie. Mam ryby najwyższej jakości. To jest produkt premium. Wysokie oceny klientów nie pozostawiają wątpliwości. Gdyby były skargi na jakość dań, smak, obsługę, zabolałaby mnie to. Jak słyszę o "paragonach grozy", mówię o swoich "rachunkach grozy" – przyznaje.
Polacy na wakacjach. Ile wydajemy?
Średnio na wakacje, w przeliczeniu na osobę, zamierzamy wydać w 2023 r. 1614 zł, podczas gdy w ubiegłym roku było to 1358 zł – wynika z raportu Związku Banków Polskich "Wakacyjny portfel Polaków".
"Z kolei w przeliczeniu na rodzinę w tym roku na letni wypoczynek planujemy przeznaczyć 4035 zł, podczas gdy rok wcześniej było to 3394 zł. To, w jednym i drugim przypadku, średnio o 19 proc. więcej niż przed rokiem" – podano w raporcie.
Przypomnijmy, że inflacja bazowa (z wyłączeniem cen energii i żywności) wyniosła w naszym kraju w maju 11,5 proc. wobec 12,2 proc. w kwietniu i rekordowych 12,3 proc. odnotowanych w marcu.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl