Szef Rady Europejskiej Donald TuskTusk oświadczył we wtorek, że nie stawi się przed sejmową komisją śledczą do spraw tzw. luki VAT.
Marcin Horała, przewodniczący sejmowej komisji ds. VAT, we wtorek wieczorem twierdził, że do komisji śledczej nie wpłynęło żadne pismo informujące o planowanej nieobecności Donalda Tuska na przesłuchaniu. I w efekcie zwołał posiedzenie komisji.
- Załączam dowód nadania z piątku - odpowiadał Roman Giertych w mediach społecznościowych. I prezentował potwierdzenie nadania przesyłki z poczty.
Donalda Tuska w środę na przesłuchaniu nie było, ale komisja i tak się zebrała. I wbrew pozorom to nie szef Rady Unii Europejskiej był głównym bohaterem posiedzenia. Wszyscy zebrani skupili się na… drwinach z Poczty Polskiej. I przesyłce, która kilka dni wędrowała z Warszawy do Warszawy.
Zaczęło się od podziękowań przewodniczącego komisji ds. VAT Marcina Horały, który wyraził zadowolenie, że informacja o nieobecności Donalda Tuska dotarła dokładnie w dniu, w którym miał się stawić na przesłuchanie.
I kolejni członkowie komisji ds. VAT również nie szczędzili cierpkich słów pod adresem narodowego operatora. Kazimierz Smoliński zaznaczał, że lepiej wybrać drogę e-mailową i telefoniczną niż przesyłkę tradycyjną. I dodawał, że przedstawiciele Donalda Tuska mogliby przesyłkę donieść własnoręcznie - szybciej i dla zdrowia.
Zbigniew Konwiński z kolei podliczył, że przesyłka pokonywała 1 kilometr każdego dnia. I w efekcie udało się jej dotrzeć w środę. Mecenas Roman Giertych, który reprezentował Donalda Tuska na posiedzeniu, prosił, by w takim razie powiadomienia do Sopotu wysyłać zdecydowanie wcześniej. To w końcu ponad 400 kilometrów od Warszawy.
Przedstawiciele Poczty Polskiej nie chcą się odnosić do ironicznych wypowiedzi, które padły podczas posiedzenia komisji ds. VAT. Śmichy-chichy, które urządzili sobie posłowie, nie robią na nich wrażenia. Powód? Przesyłka została doręczona w terminie.
- Termin doręczenia jest uzależniony w ofercie usług Poczty Polskiej od rodzaju przesyłki. List polecony ekonomiczny (a o takim właśnie mówimy w tym przypadku - red.) jest przesyłką z deklarowanym terminem doręczenia. Zgodnie z zapisami prawa pocztowego, zdecydowana większość tego typu przesyłek trafia do adresatów najpóźniej trzeciego dnia roboczego od dnia nadania - tłumaczy w rozmowie z money.pl Justyna Siwek, rzecznik prasowy Poczty Polskiej.
Do ironii członków komisji i Romana Giertycha odnosić się nie chce.
- Przesyłka, o której mowa została doręczona terminowo - zaznacza. W środę z samego rana przedstawiciele Sejmu mogli ją odebrać ze swojej skrytki pocztowej. I tak się zresztą stało. Przesyłka miała iść do 3 dni roboczych? I dokładnie tyle dni wędrowała pomiędzy oddziałami.
I jak podkreśla Siwek, odległość wbrew pozorom nie wpływa w żaden sposób na terminowość dostaw. Ważniejszy jest rodzaj przesyłki. Gdyby mecenas Roman Giertych skorzystał z usług kurierskich, to Marcin Horała jego pismo przeczytałby już w poniedziałek.