Choć hotele są częściowo rozmrożone, to branża ciągle ma kłopoty. O ile hotele w atrakcyjnych turystycznie miejscowościach często na gości nie narzekają, to w zupełnie innej sytuacji są te z wielkich miast.
Turystyka biznesowa niemal zupełnie zamarła, a stacjonarne konferencje czy kongresy praktycznie się nie odbywają. Hotele próbują więc przyciągnąć tych, którzy zwykle... wynajmowali mieszkania.
Na przykład sieć Arche oferuje specjalne rabaty. W hotelu Arche Poloneza na warszawskim Ursynowie można wynająć "kawalerkę" na miesiąc za 1,6 tys. zł butto w 17-metrowym pokoju. W tym samym hotelu są też do wynajęcia przestronne apartamenty o powierzchni do 35 metrów.
To już jednak droższa opcja - za 2,6 tys.zł brutto. Jak przekonuje sieć, tu jednak oszczędność jest największa. Niegdyś taki apartament na miesiąc kosztował o 1,1 tys. zł więcej.
Wynajmujący mogą liczyć na wiele hotelowych wygód (np. wstęp do siłowni, internet, sprzątanie co tydzień). Sieć też zapewnia, że nie ma żadnych dodatkowych opłat za media. Zwykle nie trzeba też płacić kaucji. Odchodzi również prowizja dla agencji, a coraz więcej nieruchomości w dużych miastach wynajmuje się przy pomocy pośredników.
- Mieszkanie w hotelu łączy zalety najmu prywatnego oraz standardu i elastyczności usług hotelowych - mówi money.pl Rafał Warda, dyrektor zarządzając hoteli Arche.
Podobną ofertę ma inny warszawski obiekt - Best Western Hotel Poleczki. Tu za 2,7 tys. zł brutto można mieć pokój na 30 nocy.
Oba hotele jednak każą sobie dopłacać za śniadania czy inne posiłki. W Best Western w ramach wynajmu można liczyć też na darmowe miejsce parkingowe.
Nie tylko zresztą hotele szukają gości, którzy chcą przyjechać na dłużej. Również właściciele apartamentów, które dotychczas żyły z turystów. - Mało kto w naszej branży tego nie robi - słyszymy od właścicielki kilku takich obiektów w Krakowie. - Sytuacja jest taka, że o innych klientów trudno - dodaje.
Jak mówi, w wyjątkowych czasach obowiązują w Krakowie jednak tradycyjne zasady. - Im bliżej centrum, tym drożej - słyszymy. Nie zawsze jest tanio. Czterogwiazdkowy Hotel Witek na przedmieściach Krakowa proponuje ceny od ok. 2,5 tys. zł za miesiąc.
Najtaniej jest oczywiście poza dużymi miastami. W hotelu Koszary w Górze Kalwarii ceny zaczynają się od 1,3 tys. zł za pobyt - choć pierwszy miesiąc kosztuje w promocji 1 tys. zł.
Mieszkanie w hotelu. Kto się decyduje?
Przed pandemią mieszkanie w hotelu było domeną wysoko postawionych menedżerów, którzy pracowali w miastach, w których nie mieli własnego mieszkania.
Jak mówi money.pl Rafał Warda, takich gości w pandemii ciągle jest sporo. - Ale to także osoby, które mają remont w mieszkaniu i gdzieś muszą mieszkać przez 2-3 miesiące. A wynajęcie kawalerki w Warszawie na taki okres nie jest proste - mówi.
Pracownicy hoteli mówią też, że zdarzają się ludzie, którzy po prostu przyjeżdżają do dużego miasta do pracy i muszą szukać dla siebie lokum. Na początku jednak wynajmują hotelowy pokój na kilka miesięcy.
Czy jednak szukanie "mieszkania" w hotelu to już wyraźny trend? Kamila Miciuła z serwisu Nocowanie.pl mówi, że faktycznie, można było coś takiego zaobserwować, gdy branża hotelowa była zamrożona.
Teraz jednak takie zapytania są rzadsze. - Ludzie szukają hoteli przede wszystkim na wyjazdy weekendowe, tygodniowe lub na 10-14 dni - mówi Miciuła.
Trend mieszkania w hotelach rozwinął się jednak na Zachodzie. Pod koniec zeszłego roku sieć B&B Hotels zaczęła na przykład oferować pokoje w centrum Madrytu za 500 euro na miesiąc. Wynajęcie kawalerki w tym mieście w tej cenie jest właściwie niemożliwe - nawet na peryferiach hiszpańskiej stolicy.
"U nas tymczasem można mieszkać w centrum Madrytu, w pokoju hotelowym z balkonem, z widokiem na Puerta del Sol, i we wnętrzu zaprojektowanym przez znanego architekta Luisa Vidala" – mówiła w rozmowie z gazetą "El Mundo" Lucia Mendez-Bonito, dyrektorka sieci B&B Hotels.