- Niestety, na terytorium Białorusi ciągle pozostaje duża ilość ropy, która nie spełnia norm dotyczących chlorków organicznych. Jest to ok. 1,2 mln ton, co jest przeszkodą zarówno dla pełnej produkcji naszych rafinerii, jak i dla tranzytu ropy rurociągiem Przyjaźń - powiedział dyrektor Biełnaftachim Andrej Rybakou, cytowany w depeszy PAP.
Z powodu przerwania dostaw z Rosji Białoruś w maju zrealizuje zaledwie 7 proc. planowanego przesyłu. Możliwe, że pełne wznowienie dostaw nastąpi wcześniej niż pod koniec lipca, ale Białorusini wolą zachować ostrożność.
Wicepremier Rosji Dmitrij Kozak powiedział we wtorek, że dotąd nie udało się porozumieć w sprawie sposobu opróżnienia rurociągu z zanieczyszczonej ropy z Polską. Rozmowy z Ukrainą na ten temat odbędą się 23 maja.
We wtorek premier Mateusz Morawiecki powiedział, że obecnie "odbywają się bardzo trudne, bardzo twarde negocjacje z Rosją, z firmami rosyjskimi".
Szef rządu zapewnił, że rząd robi wszystko, by wyeliminować ryzyko powtórki podobnego kryzysu naftowego w przyszłości.
Według strony białoruskiej rurociągami w Rosji, Białorusi, Polski i Ukrainy popłynęło nawet 5 mln ton zanieczyszczonej ropy. Do Polski mogła z tego trafić jedna piąta.
Białoruski koncern Biełnaftachim poinformował Rosjan o problemie już 19 kwietnia, czyli jak tylko zorientował się, że taki surowiec trafia rurociągiem Przyjaźń do rafinerii w Mozyrzu. W efekcie doszło tam do korozji i awarii niektórych urządzeń. Zdemontowano je do remontu.
Według władz białoruskich ropociągów, zawartość chlorków organicznych w ropie przekroczyła dopuszczalne normy 20-30 krotnie, a w niektórych próbkach nawet stukrotnie. Te związki przyśpieszają korozję i mogą niszczyć kosztowne instalacje rafineryjne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl