"Nagrody Prezesa NBP to za I kwartał - 3 krotność, za II kwartał - 3,5 krotność, za III kwartał - 4 krotność a za IV kwartał 4,5 krotność miesięcznego wynagrodzenia obliczonego jak ekwiwalent za urlop wypoczynkowy" - napisał Paweł Mucha na platformie X, publikując uchwałę z 2019 r., która ustala premie dla szefa NBP.
W kwietniu okazało się, że prezes Glapiński zarabia zdecydowanie więcej niż np. Jerome Powell, szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Konkretnie, jak obliczono, ponad 47 tys. zł podstawy. To by wskazywało, jak obliczył Business Insider, że nagrody kwartalne szefa NBP wahają się od ok. 140 tys. zł do 212 tys. zł.
"Na uznanie zasługuje, że z każdym kolejnym kwartałem prezes NBP pracował lepiej niż w poprzednich" - skomentował sprawę na platformie X Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Coraz ostrzej w NBP
Konflikt w NBP zaostrza się od tygodni. Członek zarządu banku Paweł Mucha krytykuje działania prezesa Adama Glapińskiego, a w zasadzie, że nie wykonuje obowiązków. Na tym nie zakończył. W piątek opublikował list do szefa NBP, w którym zarzuca mu naruszenie dóbr osobistych. Paweł Mucha złożył też pozew ws. wypłaty zaległych premii w wysokości ponad 140 tys. zł.
Co na to NBP? Od początku sporu bank odbija piłeczkę, mówiąc o "nieakceptowalnym postępowaniu" członka zarządu. Chodzi m.in. o jego wypowiedzi publiczne. Do tego w sobotę (16 grudnia) rzecznik NBP w oświadczeniu zaznaczył, że "od dłuższego czasu komunikacja pana Pawła Muchy zmierza tylko i wyłącznie do tego, by wywrzeć medialną presję na wypłatę nienależnych mu, acz niemałych nagród i premii".
Paweł Mucha odpowiedział natomiast, publikując uchwałę dot. premii szefa NBP: "Nie chciałbym, aby dyskusja medialna poszła tylko w kierunku rozważania zasadności wysokości wynagrodzenia Prezesa NBP. Nie chodzi też o środki, którymi wesprę wskazane cele społeczne. Chodzi o odpowiedzi na pytania o przestrzeganie prawa i konsekwencje wyciągane z jego naruszenia".
Adam Glapiński stanie przed Trybunałem Stanu? TK sprawdzi przepisy
Jedną z obietnic opozycji - a obecnej większości sejmowej - w kampanii wyborczej było rozliczenie działań prof. Adama Glapińskiego jako szefa NBP, a nawet jego usunięcie. Zarzucane przewodniczącemu RPP jest upolitycznienie i dbanie bardziej o interes rządu Zjednoczonej Prawicy niż o obniżanie inflacji.
Po wyborach, gdy stało się jasne, że rząd utworzy koalicja KO, Polski 2050 i Lewicy, rozgorzały spekulacje na temat tego, czy prezes NBP stanie przed Trybunałem Stanu. Liderzy ugrupowań, w tym Donald Tusk, odpowiadają, że żadna decyzja nie została w tej sprawie podjęta. Ponadto, że rząd nie zrobi niczego, by osłabić polską gospodarkę i walutę, a tym - jak przekonuje bank centralny - skończy się postawienie Glapińskiego przed TS.
PiS zawnioskował do Trybunału Konstytucyjnego (tak jak kiedyś ws. aborcji), aby stwierdził m.in., jakiej większości w Sejmie potrzeba, aby szefa NBP stanął przed TS. Do rozpoznania sprawy, jak poinformowano w piątek (15 grudnia), dojdzie 11 stycznia 2024 r. o godz. 11.