- Myśl o tym, że przez kilka tygodni beztrosko nosiłam w portfelu prawie 33 miliony euro, wciąż przyprawia mnie o zawrót głowy - stwierdziła mieszkanka Bawarii w rozmowie z "Bildem". Kobieta miała kupić los za 2,40 euro i wybrać numery "z przeczucia".
Nagroda w wysokości dokładnie 32 842 219 euro to, jak poinformował Lotto Bayern, druga najwyższa suma, jaką wygrano w grze "6z49" w Bawarii. Najwyższa wynosiła "niewiele" więcej - 33,3 mln euro.
Przypadki wygranych, po które długo nikt się nie zgłasza, rozbudzają wyobraźnię. Jak przypomina PAP, dopiero niedawno do firmy loteryjnej z Pocztamu, po serii artykułów w mediach, zgłosiła się kobieta z Brandenburgii po wygraną w wysokości, bagatela, 48 mln euro. Jej sposobem na sukces było przeczucie i konsekwencja. Jak mówiła prasie, skreśla te same numery od dwóch lat.
W Polsce słynna była sprawa długo nieodbieranej wygranej z Tarnowskich Gór. Tam w marcu 2010 roku szczęśliwiec trafił szóstkę w Lotto wartą ponad 10,5 mln zł i nie zgłaszał się po nią przez miesiąc. Dwa lata później w Bolimowie zwycięzca zwlekał z odbiorem 29 mln zł półtora miesiąca.
Przy wysokich wygranych zwycięzcy mogą nie zgłaszać się od razu po odbiór nagrody celowo. W Polsce na odbiór mają bowiem 60 dni. - Po upływie tego terminu grającemu przysługuje prawo do składania roszczeń. Przedawniają się one z upływem 6 miesięcy liczonych od dnia losowania wyników gier. Na stronach internetowych Lotto jest dostępny formularz reklamacyjny - tłumaczył nam przedstawiciel Totalizatora Sportowego.
Duże wygrane można odebrać tylko w oddziałach Totalizatora Sportowego, a mniejsze do kwoty 2280 zł po prostu w punktach Lotto.
W Polsce były również przypadki wygranych, po które nikt się nie zgłosił. Jak informowaliśmy w Finanse.wp.pl, ponad dziesięć lat temu w Wejherowie został nadany kupon, który jak później się okazało, był wart 11,8 mln zł. Po pieniądze nie zgłoszono się również w Chojnicach, gdzie ktoś w 2012 r. trafił 17,1 mln zł.