Krzysztof Majdan, money.pl: Rynek pracy zdradza pewne objawy, mały stan przedgorączkowy. Sektor IT jest zaimpregnowany na kryzys?
Tomasz Bujok, szef No Fluff Jobs: Na pewno widzimy pewne objawy. Mamy sygnały z USA, wiele firm ogłaszało wstrzymanie nowych rekrutacji i grupowe zwolnienia. Google, Apple, Meta, nawet Microsoft, Twitter, Amazon. Choć sygnały z USA są niepokojące, nie widzimy w Polsce masowych zwolnień. Nie można powiedzieć, że branża wchodzi w recesję, na pewno nie. Wciąż jest więcej pracy niż rąk do jej wykonania. Obecne spowolnienie gospodarcze dla IT to krótkoterminowa turbulencja. Jeśli spojrzymy na to szerzej, w UE w branży IT pracuje 9 mln osób. Do 2030 r. ma to być już 20 mln osób. Trend długoterminowy jest niezachwiany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A zarobki też wymykają się rynkowi?
Pensje rosną z roku na rok, od kilku do kilkunastu procent rocznie. To oczywiście zależy od umiejętności, doświadczenia zawodowego. Ale jest coś, co się zmieniło. W czasie tej turbulencji, co było widoczne też na początku pandemii, tak jest widoczne i teraz, to mniejsza liczba ofert dla juniorów i mniejsza skłonność firm do ich rekrutowania. Mowa tu o osobach bez doświadczenia, takich, które uczą się zawodu. Oni mają trudniej, bo liczba ofert spadła nawet dwukrotnie.
Mediana dolnych i górnych widełek dla juniora z powiedzmy 2-letnim doświadczeniem to 6-9 tys. zł brutto na umowie o pracę i 7-12 tys. zł brutto na B2B. Odbiegają mocno od tego, co widzimy w innych branżach. Jeśli mamy kilkuletnie doświadczenie, to mediana płac wynosi 12-19 tys. zł brutto i 16-24 tys. zł brutto, odpowiednio dla umowy o pracę i B2B. I wreszcie seniorzy, specjaliści z 7-10-letnim doświadczeniem. Mediana górnych widełek jest na poziomie 28 tys. zł na B2B, w tym segmencie rzadko są umowy o pracę. Ale często też przekracza 30 tys. zł. Nie jest trudno znaleźć oferty, gdzie oferuje się nawet 35-37 tys. zł brutto. W pierwszej połowie roku zaobserwowaliśmy wzrost wynagrodzeń w sektorze, nie sądzę, by ta dynamika wzrostu miała mocno wyhamować w 2023 r.
Wróćmy do tych juniorskich ofert, których jest mniej. Załóżmy, że ktoś myślał o przebranżowieniu już wcześniej, wskutek kryzysu stracił pracę lub ją straci. To jest dobry moment, by się pchać w kodowanie czy niespecjalnie?
Cóż, moment na to trwa cały czas, to bardzo przyszłościowa branża. Przeprowadzaliśmy badanie wśród osób w wieku 24-38 lat. Połowa respondentów zadeklarowała, że chciałaby przejść do IT, 10 proc., z nich w ciągu najbliższego roku. Te zarobki działają na wyobraźnię, ludzie widzą, że to pewna praca. Największym problemem z perspektywy takiej osoby jest rosnąca liczba kandydatów, z którymi konkurują.
Na No Fluff Jobs notujemy często nawet 1500 aplikacji na jedno stanowisko juniorskie. Na pewno warto uczyć się programowania, trend się nie zatrzyma, a luka kadrowa wciąż jest duża. Choć najbliższe 3-6 miesięcy nie jest idealnym momentem na próbę wejścia do branży, to w perspektywie roku czy dwóch już tak. Inna sprawa, że to po prostu trudne. Nazywamy to paradoksem juniorskim. Każdy junior będzie w końcu seniorem, ale wykonanie tego pierwszego kroku i zdobycie pierwszej pracy w IT jest najtrudniejsze.
A nieprogramiści? Funkcje pomocnicze, zarządcze, uzupełniające w IT. Tu też stawki są odklejone od rynku ogółem?
Myślę, że są wyższe, choć nie mam pod ręką konkretnych liczb. Jest sporo osób, które szukają u nas ofert niezwiązanych z kodowaniem, ale z pracą w sektorze IT. Dobre, zamożne firmy, to atrakcyjny target. Są stabilne, mają wielu klientów z zagranicy, wysoką kulturę pracy. Myślę, że stawki dla innych niż programowanie stanowisk są wyższe, bo firmy notują większe przychody. Ale nie ma co też tego porównywać do koderów. Przeprowadziliśmy badanie, z którego wynikało, że połowa kobiet zatrudnionych w IT zajmuje się czymś innym niż programowanie. Testowanie, zarządzanie projektami, tworzenie interfejsów użytkownika, copywriting. Branża ma wiele odnóg, w których może zagospodarować talenty nie tylko techniczne.
A czy jest sprawiedliwa? Płaci równo bez względu na płeć, czy zauważalna jest różnica płacowa ze względu na płeć?
Badaliśmy to. Jest mniejsza niż na rynku ogółem, ale zauważalna. Z szacunków wynika, że różnice płacowe w IT nie przekraczają 10 proc. W przypadku rynku ogółem mowa o luce rzędu 15-20 proc. To jedna z naszych misji - eliminacja tej luki. Publikujemy wiele raportów, by edukować rynek. Dlatego też w każdym naszym ogłoszeniu są podane informacje o oferowanych widełkach płacowych na dane stanowisko. Sądzę, że jeśli chodzi o sektor IT, ten problem zniknie w następnych latach.
Wspomniałeś o tej jawności zarobków. Skąd opór przed ujawnieniem tego przez firmy poszukujące kandydatów?
Powodów jest wiele. Zawsze przypomina mi się moja historia, gdy szukałem pierwszej pracy w IT. Na pytanie, ile chciałbym zarabiać, odpowiedziałem, że tyle, ile wg ich siatki płac warte są moje umiejętności. Usłyszałem, że nie mogą udzielić takiej informacji. Na pytanie, dlaczego, odpowiedziano, że "taka jest polityka firmy". I najczęściej taka właśnie jest. Pytamy, ile ktoś chce zarabiać. Jeśli 30 proc. mniej niż to, co zwyczajowo płacimy, tym lepiej dla nas. To krótkowzroczne myślenie i sposób na to, by pracownicy odchodzili, w końcu dostają nawet do 10 ofert zmiany pracy miesięcznie. Publikacja widełek płacowych skraca proces rekrutacyjny, zmniejsza liczbę nieudanych rekrutacji. Patrząc całościowo, powyżej 50 proc. ofert w branży ma widełki płacowe, dobry odsetek, ale nie jest to 100 proc.
Krzysztof Majdan, money.pl