Zarobki dyrektorek w Narodowym Banku Polskim (NBP) od kilku miesięcy rozgrzewają opinię publiczną. "Gazeta Wyborcza" pod koniec grudnia napisała o pensjach dwóch najbliższych współpracowniczek prezesa NBP Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martyny Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik.
Zdaniem "GW" zarobki Wojciechowskiej sięgają ok. 65 tys. zł, choć według późniejszych informacji, mogą wynosić nawet 80 tys. zł miesięcznie. Politycy Prawa i Sprawiedliwości, z prezydentem na czele, forsują tezę, że zarobki w NBP zostały ustalone za czasów prezesury Marka Belki.
- Siatka płac w Narodowym Banku Polskim, to nie jest decyzja pana prezesa Adama Glapińskiego, to są decyzje, które były podjęte w czasach, kiedy swoją kadencję jako prezes Narodowego Banku Polskiego miał pan profesor Belka i to jest coś, co pan profesor Glapiński, przychodząc do Narodowego Banku Polskiego, jako jego prezes, zastał i to jest cały czas na tym samym poziomie - stwierdził prezydent Andrzej Duda.
Jednak z ustaleń Polsatu wynika, że za czasów Marka Belki zarobki dyrektora departamentu komunikacji były prawie trzykrotnie niższe. Zarabiał on 18 tys. zł brutto miesięcznie, a do tego dochodziła jeszcze kwartalna premia- ok. 10 tys. zł brutto i maksymalnie dwie premie rocznie z tzw. puli prezesa, które wynosiły po ok. 10 tys. zł brutto.
Czytaj też: Prezes NIK: Prześwietlimy wszystkie pensje w NBP
Po zsumowaniu i podzieleniu przez 12 miesięcy, wychodzi to średnio 23 tys. zł brutto miesięcznie. - Nawet na stanowiska dyrektorskie to jest wysoka kwota i to znacznie więcej niż by u mnie zarobiła - skomentował w rozmowie z Polsatem Marek Belka.
Czytaj także: Prof. Marek Belka dla money.pl: Płace w NBP powinny być ujawnione. Ta sprawa szkodzi Bankowi
W środę, o godz. 10 w siedzibie NBP w Warszawie odbędzie się briefing dotyczący polityki kadrowej i płacowej w Narodowym Banku Polskim.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl