Walcownia Rur "Andrzej" to miejsce pracy dla 435 osób, co czyni ją jednym z większych pracodawców w powiecie strzeleckim (woj. opolskie). Wielu pracowników to członkowie tych samych rodzin, co dodatkowo potęguje skutki decyzji o zwolnieniach.
To był szok. Poszliśmy na spotkanie z zarządem i dowiedzieliśmy się, że zamkną zakład - mówi w rozmowie z dziennikiem Dariusz Brzęczek, przewodniczący Solidarności w Alchemia S.A.
Dodaje, że choć pracownicy zdawali sobie sprawę z pogarszającej się sytuacji spółki, nie spodziewali się, że zarząd podejmie tak drastyczną decyzję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zarząd spółki podjął decyzję o rozpoczęciu procesu likwidacji oddziału. Jako powody podaje nierentowność biznesu i przestarzały sprzęt do pracy.
- Decyzja o likwidacji została podjęta ze względów ekonomicznych. Proces likwidacji potrwa do końca września. Możemy zapewnić, że planujemy wypłaty odpraw - wyjaśnia w rozmowie z "Faktem" Anna Janocha, rzeczniczka prasowa Grupy Kapitałowej Boryszew.
Przedstawiciele firmy mają 20 dni na wypracowanie warunków zwolnień razem z pracownikami. Jest to szczególnie trudne dla tych, którzy pracowali w zakładzie nawet 35 lat. - W najgorszej sytuacji są pracownicy, którzy pracują tu od ukończenia szkoły. Dla osób 50 plus to duże wyzwanie wiążące się z traumą - przyznaje Brzęczek.
Niektórzy już szukają nowego zajęcia, inni liczą na emeryturę pomostową, czyli emeryturę przysługującą osobom wykonującym prace w szczególnych warunkach - czytamy w dzienniku.
"To tragedia dla tysięcy osób"
Elżbieta Derda zaczęła pracę w zakładzie w 1987 r. - Mówi się o zwolnieniu ponad czterystu osób, ale będzie to tragedia dla tysięcy osób. Bo pracowały tu całe rodziny - przyznaje w rozmowie z "Faktem".
Zwolnieniami martwi się także burmistrz miasta. Michał Rytel zwraca uwagę, że zamknięcie zakładu to dramat dla całej gminy. Chodzi o niższe wpływy z podatków. Manifestacja zaplanowana na 4 czerwca rozpocznie się pod bramą główną huty przy ul. Opolskiej.