O godzinie 11 pierwsza próba. Numer jest zajęty. O godzinie 12 druga. Numer nadal zajęty. O godzinie 13 próbuję trzeci raz. Bez zmian, nadal bez szans na dodzwonienie się. Dosłownie chwilę później ostatnia czwarta próba. Tym razem z innego telefonu, dla pewności. Efekt? Numer jest zajęty. Nie dowiem się, jak zarejestrować się jako bezrobotny. Inni są szybsi. Lub bardziej cierpliwi.
Chcesz się zarejestrować jako osoba bez pracy? To nie takie proste. Urząd pracy z Warszawy odsyła wszystkich do formularzy internetowych lub na specjalną infolinię. Infolinię, na którą w piątek nie dało się dodzwonić. Pomimo kilku prób nie udało nam się połączyć z nią ani razu. A do oddziału, do urzędnika na rozmowę, w obecnej sytuacji nikt nie zaprasza.
- Gdy startowaliśmy z biznesem i serwisem Pracuj.pl blisko dwie dekady temu, z okien biura widzieliśmy kolejki przed urzędem pracy - wspominał w rozmowie z money.pl Przemysław Gacek, prezes grupy Pracuj. Kolejek przed urzędami najpewniej już nie zobaczymy. Nie ma sensu do nich iść.
Zobacz także: Kryzys wywołany przez koronawirusa. "Przenoszenie biznesu do sieci to teraz najgorętszy temat"
Kraków: "Informujemy, że (…) urząd jest zamknięty dla bezpośredniej obsługi stron". Taka informacja wciąż wisi na stronach internetowych urzędu. Wrocław? Tu także numerem jeden jest informacja o zamkniętej placówce. "Wpuszczani będą tylko pracownicy". A do tego: "wizyty i konsultacje osób bezrobotnych u doradców klienta zostają odwołane".
Podobnie w Katowicach. "Powiatowy Urząd Pracy do odwołania nie prowadzi bezpośredniej obsługi - ogólnodostępnej, dla klientów". Gdański urząd informuje, że do urzędu będą wpuszczani tylko ci, którzy wcześniej umówili się na wizytę.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przekonywało, że odmrażanie urzędów zacznie się od 22 kwietnia. Urzędy pracy w dużych miastach odmrożone jednak nie są.
Koronawirus kosztuje polską gospodarkę miliardy. Miejsca pracy już wyparowują. Ministerstwo Rozwoju przewiduje, że do końca roku liczba bezrobotnych w Polsce urośnie o ponad 50 proc. W tej chwili oficjalnie poszukujących pracy jest 909 tys. (to ostatnie aktualne dane, jeszcze za marzec).
Zdaniem wicepremier i minister rozwoju Jadwigi Emilewicz ta liczba może powędrować do niemal 1,5 mln. To 600 tys. nowych bezrobotnych. To tak jakby wszyscy mieszkańcy Wrocławia jednego dnia pozostali bez pracy.
Warto dodać, że to tylko przewidywania. Kiedy poznamy prawdziwą skalę zwolnień? Najpewniej istotne informacje zaczną napływać dopiero od maja. To efekt m.in. okresów wypowiedzeń - zwolnieni w marcu i kwietniu nie ruszą od razu do urzędów pracy, więc nie pojawiają się w tak szybko statystykach.
Sama Jadwiga Emilewicz potwierdza, że dane resortu wskazują na wzrost liczby bezrobotnych w kwietniu o około 30 tys. Byłaby to zaskakująco niska liczba. Dlaczego? Bo sami przedsiębiorcy wielokrotnie przyznawali, że skala zwolnień pod koniec marca i na początku kwietnia była ogromna. I tak - jak tłumaczy money.pl prezes spółki Sphinks Sylwester Cacek, na samym krakowskim rynku pracę w restauracjach straciło kilka tysięcy osób.
- Są restauratorzy - czy to franczyzowi, czy pojedyncze restauracje - którzy już 14 marca zwalniali całe załogi - tłumaczy Sylwester Cacek.
Jak dodaje w rozmowie z money.pl prezes sieci hoteli Zdrojowa Invest & Hotels Jan Wróblewski, w trzech największych firmach hotelarskich redukcja etatów wyniosła niemal 50 proc. Z 5 tys. osób w pracy zostały 3 tys. A przecież końcówka kwietnia dopiero się zbliża.
Jak wynika np. z danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy na Mazowszu, zgłoszenia zwolnień grupowych z marca i pierwszego tygodnia kwietnia 2020 roku objęły trzy razy więcej pracowników niż przed rokiem. A to tylko szczątkowe dane.
Na dane dot. Mazowsza warto spojrzeć z jeszcze jednej perspektywy. Średnio w 2019 roku każdy miesiąc przynosił około 960 zwolnionych w ramach zwolnień grupowych. Łącznie w ubiegłym roku w ten sposób pracę straciło w województwie mazowieckim ponad 11 tys. osób.
Po 4 miesiącach 2020 roku zwolnienia grupowe już obejmują ponad 6 tys. osób. To blisko… 1,5 tys. osób miesięcznie. I znów warto podkreślić - dopiero dane za pełny kwiecień, maj i czerwiec pokażą obraz sytuacji.
Ekonomiści banku CitiHandlowego spodziewają się, że pomiędzy majem a lipcem nowych bezrobotnych może przybywać w tempie po 200 tys. miesięcznie. Analitycy w prognozach są zgodni - bezrobocie najprawdopodobniej zbliży się do niemal 10 proc. (z dzisiejszego poziomu 5,4 proc.). A to by oznaczało od 500 tys. do miliona nowych bezrobotnych.
Trzeba zwrócić uwagę, że tych, którzy wybiorą się (i dobiją) do urzędów pracy czeka spore rozczarowanie.
Zasiłek dla bezrobotnych wynosi od 689 do 1033 zł brutto. Na rękę bezrobotny może mieć od 483 zł do 701 zł. Jego wysokość zależy od długości stażu pracy. Im dłuższy, tym wyższy zasiłek. I tak co miesiąc na przeżycie bezrobotny ma tylko od 25 proc. do 36 proc. wartości pensji minimalnej. Mówiąc wprost: musi przeżyć za trzy lub cztery razy mniej niż wynosi ustawowe minimum. A to tylko pierwsza zła informacja. Druga? W Polsce niewiele osób kwalifikuje się do zasiłku.
Kiedy osoba bezrobotna może ubiegać się o zasiłek dla bezrobotnych?:
- gdy - po zarejestrowaniu się w powiatowym urzędzie pracy - nie otrzymała odpowiedniej propozycji pracy, stażu, przygotowania zawodowego
- gdy półtora roku przed momentem zarejestrowania (przez okres co najmniej rok) była zatrudniona i otrzymywała wynagrodzenie w postaci co najmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę, od którego była opłacana składka na poczet Funduszu Pracy,
- gdy świadczyła usługi na bazie umowy agencyjnej lub umowy zlecenia, jeśli podstawę wymiaru składki na ubezpieczenie społeczne i FP stanowiła kwota co najmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę w przeliczeniu na okres pełnego miesiąca,
- gdy opłacał składki na rzecz ubezpieczenia społecznego z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej lub współpracy przy tej działalności, jeżeli podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne i FP stanowiła kwota wynosząca co najmniej minimalne wynagrodzenie.
Efekt jest taki, że zasiłek pobiera zwykle margines bezrobotnych. Osoby bez pracy, które mają prawo do zasiłku w Polsce nie stanowią więcej niż 20 proc. wszystkich bezrobotnych. Więcej o warunkach przyznania zasiłku dla bezrobotnych można przeczytać w tekście Jakuba Stasiaka pt. "Zasiłek dla bezrobotnych - podstawowe informacje dot. świadczenia".
I najłatwiej posłużyć się przykładem. Liczba zarejestrowanych osób bezrobotnych w Powiatowym Urzędzie Pracy w Kwidzynie wyniosła pod koniec marca 2004 osób. Prawo do zasiłku miało… 346 osób. Pozostałe 1614 za bycie bezrobotnym nie dostaną nic. Ich jedynym zyskiem jest ubezpieczenie zdrowotne, które przysługuje osobie poszukującej pracę.
- Spadek PKB Polski o kilka procent wielu osobom może nie wydawać się groźny. Jest wręcz przeciwnie. Każdy punkt procentowy dla gospodarki mniej to ileś zamkniętych firm, ileś zlikwidowanych miejsc pracy, a przede wszystkim ileś milionów i miliardów złotych mniej dochodów - mówił money.pl Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Bank Polska. - Po latach spadku bezrobocia i szybkiego wzrostu płac, teraz sytuacja na polskim rynku pracy odwróci się do góry nogami - dodawał.
Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem: