Wiosną tego roku do konsultacji społecznych ma trafić projekt ustawy zmieniający dotychczasowe warunki przyznawania świadczenia pielęgnacyjnego. Szykują się istotne, a nawet rewolucyjne zmiany.
Jak informują urzędnicy resortu rodziny, ich priorytetem jest troska o rodziny z dzieckiem z niepełnosprawnościami oraz rodziny, które takiego dziecka się spodziewają.
Przypomnijmy, obecnie, by otrzymać świadczenie pielęgnacyjne w kwocie 1971 zł miesięcznie, opiekun osoby z niepełnosprawnością musi całkowicie powstrzymać się od wykonywania pracy zarobkowej. W przeciwnym razie zasiłek przepada.
Zdaniem opiekunów, ale i przedstawicieli samego rządu, świadczenie nie wystarcza na pokrycie wydatków związanych z opieką nad chorym dzieckiem lub osobą dorosłą. Opiekunowie zmuszeni są dorabiać, ale bez wykazywania dochodów. Niektórzy radzą sobie, zawierając umowy na inne osoby lub pracodawca płaci im pod stołem.
Opiekunowie mogą iść do pracy
To ma się zmienić. Jedna z koncepcji jest taka, że zamiast całkowitego zakazu podejmowania pracy, mogłoby obowiązywać kryterium dochodowe. Opiekun osoby z niepełnosprawnością mógłby więc do pewnej kwoty dorobić, nie tracąc przy tym świadczenia.
Jak informuje money.pl Pełnomocnik Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych Paweł Wdówik, zmiany w przepisach są niezbędne. - Analizujemy możliwości zniesienia zakazu pracy - przyznaje urzędnik.
Jak nieoficjalnie dowiedział się money.pl, chociaż nie jest to jeszcze przesądzone, górną granicą ma być średnia krajowa. Gdyby przepisy wchodziły w życie dziś, odnosiłyby się do płacy za 2020 r., czyli jak podawał Główny Urząd Statystyczny - 5167,47 zł. Osoby zarabiające powyżej tej kwoty nie otrzymywałyby już świadczenia. Kwota weryfikowana byłaby co roku zgodnie z szacunkami GUS.
Nie oznacza to jednak, że ci opiekunowie, którzy będą zarabiali np. 3,5 tys. zł brutto, otrzymają je w całości. Kwota świadczenia byłaby proporcjonalnie zmniejszana w stosunku do osiąganych dochodów. Jaki dokładnie zostanie zastosowany przelicznik, tego jeszcze nie wiadomo.
- Przewidujemy mechanizm tzw. suwakowy, czyli im wyższe uposażenie opiekuna, tym niższe świadczenie, aż do całkowitego jego wyzerowania – tłumaczy minister Wdówik.
Wprowadzenie natomiast kryterium dochodowego spowoduje, że opiekunom, którzy dobrze zarabiają, nie będzie się opłacało sięgać po te środki.
Z kolei inny wysokiej rangi urzędnik Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, przypomina, że całkowite zniesienie kryterium dochodowego przez Platformę Obywatelską spowodowało, że liczba beneficjentów świadczenia opiekuńczego wzrosła z 300 tys. do 1,2 mln osób.
- Pamiętam, że były gminy, w których nawet 80 proc. rodzin pobierało to świadczenie na dzieci z niepełnosprawnością, starszych rodziców, dalszych członków rodziny, słowem każdego, kto spełniał kryteria ustawy. Lekarze wydawali zaświadczenia, kierując się na ogół pobudkami humanitarnymi. Zwykle były to regiony, gdzie był problem z dostaniem pracy – przyznaje nasz rozmówca.
Komisja orzecznicza oceni
Jak informuje Paweł Wdówik, docelowo o tym, kto będzie mógł otrzymać świadczenie pielęgnacyjne, miałyby decydować specjalne komisje orzecznicze, złożone z lekarzy oraz innych specjalistów.
Ich zadaniem będzie nie tylko ocena stopnia niepełnosprawności danej osoby, ale również, w jakim stopniu jest ona niesamodzielna i wymaga opieki innego człowieka.
Minister Wdówik podaje swój przykład: jest osobą całkowicie niewidomą, lecz porusza się samodzielnie przy pomocy psa przewodnika, nawet po nieznanym mu terenie. Jest więc w dużym stopniu samodzielny i niezależny od pomocy innych osób.
Z kolei inna osoba, która straciła wzrok wskutek choroby lub wypadku i też jest całkowicie ociemniała i ma tę samą grupę inwalidztwa, może kompletnie sobie nie radzić z samodzielnym poruszaniem i będzie całkowicie uzależniona od pomocy innego człowieka.
Obie te osoby dostaną inny zakres pomocy. - Jest to również realizacja procesu deinstytucjonalizacji, nad którym pracujemy. Chcemy wprowadzić takie rozwiązania, które będą wspierały człowieka w takim zakresie, w jakim tego faktycznie potrzebuje - mówi minister Wdówik.
Jak podkreśla, do tej pory przepisy dla osób z niepełnosprawnościami były zerojedynkowe, czyli: albo radzisz sobie i mieszkasz samodzielnie, albo trafiasz do DPS-u, gdzie musisz zrezygnować z części swojej wolności.
Zatem, jeśli osoba z niepełnosprawnością będzie chciała mieszkać samodzielnie, ale nie będzie radziła sobie przy różnych czynnościach typu: zakupy, sprzątanie, gotowanie – dostanie taką pomoc, o jaką poprosi.
Godność to prawo wyboru
Na tym nie koniec. Diametralnie ma się również zmienić podejście do zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami.
Jak wylicza Paweł Wdówik, obecnie wskaźnik zatrudnienia w tej grupie społecznej, która liczy ponad 3 mln osób, wynosi 28 proc. Do 2030 r. rząd stawia sobie za cel podniesienie go do 45 proc. i to nie za pomocą dotacji i zachęt finansowych dla pracodawców.
- Z danych statystycznych wynika, że spośród 470 tys. zatrudnionych osób z niepełnosprawnościami, 230 tys. otrzymuje dofinansowanie do swojego miejsca pracy. Pozostali pracują bez tych pieniędzy. Pracodawcy ich zatrudnili, ponieważ uznali ich za wartościowych pracowników, a nie dla korzyści finansowych – podaje przykład Wdówik.
Zdaniem ministra, osobom z niepełnosprawnościami trzeba przywrócić ich godność i pozwolić funkcjonować w społeczeństwie likwidując przede wszystkim bariery architektoniczne, komunikacyjne czy edukacyjne.
To część nowej Strategii na rzecz Osób z Niepełnosprawnościami, którą w ostatni wtorek przyjął rząd. Politycy zapowiadają w niej wzrost m.in. renty socjalnej, zasiłku pielęgnacyjnego czy świadczeń pielęgnacyjnych.
Jak podaje resort rodziny, w 2020 roku nakłady na pomoc osobom z niepełnosprawnościami wyniosła ok. 29,1 mld złotych, to o ponad 13,5 mld zł więcej niż jeszcze w 2015 roku, kiedy wsparcie wyniosło ok. 15,5 mld złotych.