Drożyzna drenuje portfele Polaków, co skłania do zaciągania wyższych pożyczek. Ekonomiści nie mają dla nas dobrych wiadomości – przez większość 2023 r. będziemy biednieć.
Mimo że liczba pożyczek pozabankowych spada, to suma udzielonego finansowa rośnie – wynika z najnowszych danych Biura Informacji Kredytowej (BIK). W marcu średnia kwota pożyczki wyniosła 2669 zł i była o 19,1 proc. wyższa niż rok wcześniej. Zdaniem eksperta BIK ten trend z nami zostanie.
– Popyt na pożyczki pozabankowe na wysokie kwoty powinien się utrzymać w kolejnych kwartałach – przewiduje główny analityk prof. Waldemar Rogowski. Powód? Wysokie koszty utrzymania, wysokie ceny żywności i realny spadek wynagrodzeń Polaków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pożyczamy najchętniej na miesiąc
Branżę pożyczkową dziwi duży wzrost pożyczek od 5 tys. zł w górę. Ich liczba według danych BIK urosła o 16,9 proc. rok do roku, a suma udzielonych pożyczek – o 20,2 proc. Pożyczkodawcy nie znajdują racjonalnego wytłumaczenia tego zjawiska, bo nowe przepisy antylichwiarskie spowodowały, że bardziej opłacalne stają się pożyczki krótkoterminowe, które zwykle są udzielane na niższe kwoty.
Z naszych analiz wynika, że po wejściu w życie nowych regulacji większość firm pożyczkowych sprzedaje produkty krótkoterminowe na 30-31 dni. Zmniejszyła się natomiast liczba firm, które oferują pożyczki ratalne. Powodem jest rentowność – mówi Tomasz Fedyna, prezes firmy pożyczkowej Wonga, specjalizującej się w pożyczkach długoterminowych.
Według naszego rozmówcy rentowność pożyczek krótkoterminowych jest wyższa i to znacząco niż ratalnych.
Fedyna uważa, że ustawa antylichwiarska zmieni krajobraz rynku pożyczkowego.
Uczyliśmy klientów racjonalnie zarządzać swoim budżetem, zachęcaliśmy do brania pożyczek ratalnych, decydowanie się na raty, które są w stanie udźwignąć. Dziś trudno to robić, kiedy dominują pożyczki na miesiąc - dodaje prezes Wongi.
Tańsze chwilówki przyciągają nowych klientów
Zmiany w ofercie pożyczkodawców dyktują nowe przepisy dotyczące kosztów pozaodsetkowych.
Odkąd pożyczki są tańsze, obserwujemy napływ nowych klientów. Są to osoby, które wcześniej nie korzystały z naszych usług albo skorzystały raz, z bezpłatnej pożyczki. Ich ocena zdolności kredytowej jest wysoka – mówi Robert Szcześniewski odpowiedzialny za finanse i ryzyko w Soonly, właścicielu Vivusa.
Ten specjalizuje się w pożyczkach krótkoterminowych. Średnia kwota pożyczki udzielnej przez tę firmę wynosi ok. 2 tys. zł. Firma odrzuca więcej wniosków pożyczkowych niż przed wejściem w życie przepisów antylichwiarskich. Nie podaje jednak, ile.
Część pożyczkodawców uważa, że należy podnieść limity kosztów pozaodsetkowych. A Soonly? - My dostosujemy się do takiego limitu, jaki regulator nałoży - mówi przedstawiciel firmy.
Spadek liczby pożyczek do 500 zł tłumaczy wzrostem cen i spadkiem wartości pieniądza.
Rosną potrzeby, spada wartość pieniądza
Zdaniem naszego kolejnego rozmówcy wzrost wartości udzielonych pożyczek to efekt olbrzymiej inflacji oraz wzrostu płacy minimalnej.
– Jeśli ktoś teraz potrzebuje kupić tonę węgla, to kosztuje ona więcej niż rok temu, ale stać go na zaciągnięcie wyższej pożyczki na zakup opału, bo zarabia więcej. Dlatego dla rynku pożyczkowego te wzrosty są neutralne. Ludzie mają więcej pieniędzy coraz mniej wartych, a ich potrzeby ciągle rosną - przekonuje Zbyszko Pawlak, prezes Everest Finanse, właściciel Bociana.
Chociaż kwoty pożyczek rosną, to ich liczba spada.
To skutek ostatniej regulacji, która ograniczyła możliwości podażowe firm, zwiększając w ten sposób wykluczenie finansowane. Widzimy, że coraz więcej osób wnioskuje o finansowanie. Średnio odrzucamy 70 proc. wniosków - informuje właściciel Bociana.
Dlaczego? Według naszego rozmówcy firmy pożyczkowe poszukują klientów ze zdolnością kredytową, by ograniczyć ryzyku braku spłaty zobowiązania.
- Nadzór i legislator przyklejają nam łatkę lichwiarzy. Zapominają, że jeszcze nie tak dawno w raportach nazywali nas branżą komplementarną wobec banków, które dysponują depozytami klientów, więc mają tanie finansowanie na prowadzenie akcji kredytowej, czego my nie możemy robić. Ponadto pracujemy z klientem bardziej ryzykownym, którego bank nie obsłużył, a mimo wszystko ograniczono nam dostęp do kapitału oraz możliwości przychodowe - żali się nasz rozmówca.
Jeśli bank i firma pożyczkowa odeślą klienta z kwitkiem, to gdzie pójdzie po pieniądze? Pytamy właściciela Bociana.
- Do lombardów, których jeszcze nie uregulowano. Na tym rynku panuje wolnoamerykanka. Udziela się pożyczek pod zastaw na procent oderwany od rzeczywistości - odpowiada Zbyszko Pawlak.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl