Dolnośląskie Centrum Onkologii zostanie wybudowane we Wrocławiu. Obiekt, który powstanie na 22-hektarowej działce, ma mieć strategiczne znaczenie dla służby zdrowia w regionie. Samorząd województwa planuje, że w ciągu roku w centrum będzie się mogło leczyć nawet 30 tys. pacjentów.
Do składania ofert zostali zaproszeni wykonawcy wyłonieni w pierwszym etapie postępowania o udzielenie zamówienia publicznego, z którymi prowadzony był dialog konkurencyjny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatecznie w przetargu wpłynęła tylko jednak oferta od firmy PORR SA na kwotę 1,42 mld złotych. Jest ona dwukrotnie wyższa od wartości inwestycji, którą oszacowano na 727 mln zł.
Zaskakujący wynik przetargu
Wicemarszałek województwa Marcin Krzyżanowski przyznaje, że władze regionu są zaskoczone takim obrotem sprawy. Polityk otwarcie mówi, że liczył na więcej ofert, tym bardziej że na początku postępowania było aż pół tysiąca zapytań od potencjalnych wykonawców. Kwota, którą zaproponował jedyny oferent, jest dwa razy większa, niż szacowano.
- Obecna sytuacja to efekt tego, co dzieje się na rynku budowlanym. W marcu był taki tydzień, że niektóre wyroby stalowe potrafiły w ciągu siedmiu dni zdrożeć od 30 do 70 procent. Wojna w Ukrainie oczywiście się do tego przyczyniła, bo przecież Rosja, jak i Ukraina są znaczącymi producentami stali. Ogromnym problemem jest także niepewność, spowodowana wojną. Jeszcze trudniej planować tak duże i rozłożone w czasie inwestycje, a budowa Dolnośląskiego Centrum Onkologii jest właśnie przykładem takiej inwestycji - mówi money.pl wicemarszałek Marcin Krzyżanowski.
Zapewnia jednocześnie, że władze województwa nie zrezygnują z realizacji tej inwestycji.
- Zapewne trzeba będzie jeszcze raz ogłosić przetarg, w trybie przetargu nieograniczonego i zobaczyć co wtedy wydarzy się za kilka miesięcy na rynku. Na pewno nie zrezygnujemy ze swoich planów. Dla nas to strategiczny projekt, który po prostu musi zostać zrealizowany — mówi wicemarszałek.
Radny: inwestycja niedoszacowana
Radny Sejmiku Patryk Wild uważa, że powodem takiej sytuacji jest nie tylko wojna. Już podczas dyskusji o budżecie województwa zwracał uwagę, że oszacowana kwota na budowę szpitala jest nierealna. I na poparcie swojej tezy podawał przykłady. Wyliczał, że budowa szpitala w Prokocimiu kosztowała 1,2 mld zł, a przetarg rozstrzygnięto w 2014 r. Dodał, że w porównaniu z tym wrocławskim, niewielki szpital Południowy w Warszawie kosztował 400 mln zł, a przetarg rozstrzygnięto w 2016 roku. Według Wilda władze województwa muszą liczyć się z tym, że budowa DCO będzie kosztować co najmniej 1,2 mld zł.
Wzrost cen może wyhamować inwestycje
Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa w przygotowanej analizie po ataku Rosji na Ukrainę zwraca uwagę na kluczowe wyzwania stojące przed polskim budownictwem. Według niego to nie tylko odpływ pracowników z Ukrainy, ale także właśnie niedobór materiałów, co będzie się wiązało także z opóźnieniami na budowach. Poważnym problemem jest także wzrost cen materiałów budowlanych, co będzie się także wiązało z wyhamowaniem inwestycji. Jest także problem z dostępnością materiałów budowlanych.
Tu warto podkreślić, że w 2021 roku import stali do Polski z Rosji wyniósł 1,36 mln ton, a z Ukrainy 1,37 mln ton.
Stal, o której wspomniał samorządowiec z Dolnego Śląska, importowana do Polski z Rosji, Ukrainy i Białorusi stanowiła ok. 20-30 proc. tej wykorzystywanej w Polsce. Według danych Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa ceny rynkowe wyrobów stalowych w marcu wzrosły o 60 proc.
Piotr Kledzik, prezes zarządu PORR w rozmowie z portalem rynekinfrastruktury.pl powiedział, że sytuacja branży budowlanej jest bardzo trudna. Według niego, jeśli nie zostaną wprowadzone rozwiązania, które zmienią limity waloryzacyjne, na realizowanych kontraktach to będzie trudno utrzymać ich realizację. Według niego, jeżeli nic się nie zmieni w ciągu najbliższych miesięcy, to firmy po prostu zaczną schodzić z budów.