Co prawda wyrok Sądu Najwyższego zapadł jeszcze w 2019 r., dopiero teraz poznaliśmy jego uzasadnienie. Jak głosi: nie wystarcza samo małżeństwo, ale potrzebne są też więzi małżeńskie.
- Tysiące kobiet może zostać bez środków do życia, ewentualnie będą musiały się utrzymać ze swojej niskiej emerytury. Oczywiście pod warunkiem, że ją mają - mówi "Wyborczej" Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego.
Sprawa swój początek miała już w 2003 r., od ślubu pewnej pary, któremu sprzeciwiała się córka mężczyzny z poprzedniego związku. Przez 10 lat małżeństwo ukrywało, że się pobrało, ale w 2013 r. wyszło to na jaw. Córka robiła wszystko, by skłócić małżonków - skutecznie.
Bezpośrednio przyczyną konfliktu było to, że mężczyzna bez pytania żony przepisał na córkę mieszkanie, a oprócz tego regularnie przekazywał jej pieniądze - podaje "GW". Po sporządzeniu aktu darowizny na rzecz córki relacje między małżonkami się popsuły. Kobieta zamieszkała w osobnym pokoju i "zaprzestała wykonywania obowiązków domowych".
Od lipca 2015 r. małżonkowie przestali wspólnie mieszkać, a rok później mąż zmarł. Wdowa wystąpiła po rentę rodzinną. ZUS jednak odmówił i sprawa trafiła do sądu.
Ku zaskoczeniu, sąd apelacyjny stwierdził, że kobieta nie ma prawa do świadczenia po mężu, bo: "nie wystarcza samo występowanie zewnętrznych oznak w postaci istnienia małżeństwa potwierdzonego formalnym aktem małżeńskim, ale konieczne jest zachowanie do dnia śmierci ubezpieczonego realnych więzi małżeńskich".
Czytaj także: Otrzymanie renty będzie trudniejsze
Sprawa wreszcie trafiła do Sądu Najwyższego, ten jednak podtrzymał decyzję sądu niższej instancji. - Okazuje się, że do uzyskania renty rodzinnej nie wystarczy już samo formalne małżeństwo. Dla sądu to za mało. Koniecznie jeszcze trzeba będzie udowodnić, że między małżonkami występowała więź. To może spowodować, że wiele kobiet nie będzie miała prawa do świadczeń wdowich – dodaje w "GW" Antoni Kolek.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl