Zatrzymanie prawa jazdy nie oznacza, że urzędnicy lub funkcjonariusze zabiorą kierowcy plastikowy dokument. Ma to niewątpliwie swoje plusy, ale też jeden zasadniczy minus - po upływie trzech miesięcy system nie "odblokowuje" pozwolenia na prowadzenie samochodu "z automatu" - zwraca uwagę serwis Wyborcza.biz.
Można stracić prawo jazdy
Każdy, komu się wydaje, że po upływie czasu, w którego trakcie jego prawo jazdy było zatrzymane, może wsiąść z powrotem za kółko, popełnia błąd. W razie ewentualnej kontroli na drodze systemy policyjne zakwalifikują go jako jeżdżącego bez uprawnień.
W takiej sytuacji funkcjonariusze - zgodnie z prawem - skierują sprawę do sądu. A ten może zdecydować o odebraniu uprawnień do kierowania pojazdami mechanicznymi na dwa lata oraz do nałożenia grzywny w maksymalnej wysokości do 30 tys. złotych.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Wyborcza.biz przestrzega, że takie sytuacje już mają miejsce. Przywołuje historię jednego z kierowców, którego policja zatrzymała do rutynowej kontroli na obwodnicy Lublina.
Trzeba zapłacić 50 groszy w urzędzie
Co zrobić, by uniknąć nieprzyjemności? Kierowca sam musi się zgłosić do odpowiedniego wydziału komunikacji w tej sprawie. Trzeba złożyć wniosek o zwrot zawieszonego prawa jazdy oraz przedstawić dowód uiszczenia opłaty ewidencyjnej. W przypadku wspomnianego kierowcy "złapanego" na obwodnicy Lublina opłata ta wynosi... 50 groszy.
Przyczyną całego nieszczęścia jest art. 102 ustawy o kierujących pojazdami. Jeden z przepisów mówi, że: "zwrot zatrzymanego prawa jazdy lub pozwolenia na kierowanie tramwajem następuje po ustaniu przyczyny zatrzymania oraz po uiszczeniu opłaty ewidencyjnej" - cytuje Wyborcza.biz.