Inflacja w marcu wyniosła 2 proc., w kwietniu 2,4 proc., a w maju znów ma wzrosnąć - uważają ekonomiści. W środę Główny Urząd Statystyczny (GUS) poda najświeższy odczyt na ten temat. Na co powinniśmy się szykować?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inflacja w maju 2024 r. - przewidywania ekonomistów
Konsensus rynkowy zakłada wzrost cen do ok. 2,9 proc. Dla przykładu specjaliści Credit Agricole przewidują, że inflacja zatrzyma się na poziomie 2,8 proc. rok do roku (r/r).
- Uważamy, że wzrost inflacji w maju wynikać będzie głównie z dalszej transmisji przywróconej stawki VAT na produkty żywnościowe na ceny detaliczne. Część sieci handlowych utrzymała bowiem w kwietniu ceny na poziomie odpowiadającym zerowej stawce VAT - przekonują.
Ten sam poziom dynamiki cen obstawia ING Bank Śląski. "Nasz wstępy szacunek wskazuje na wzrost inflacji w okolice 2,8 proc. r/r, głównie w związku z wyższymi rocznymi tempami wzrostu cen żywności i napojów bezalkoholowych oraz paliw. Prognozujemy, że inflacja bazowa pozostała w maju na podobnym poziomie jak w kwietniu" - czytamy w porannym komentarzu banku.
Bardzo podobnego zdania są także analitycy Santander Bank Polska. - Nasze szacunki wskazują na wzrost CPI do 2,7 proc. r/r, do czego przyczynił się m.in. spadek cen paliw o ok. 1 proc. miesiąc do miesiąca (m/m) i wzrost cen żywności o 0,9 proc. m/m. Według naszych obserwacji cen w Internecie część sklepów, które w mniejszym stopniu podniosły cen produktów żywnościowych już w kwietniu, nadrabiała ten ruch w maju - tłumaczą.
Z kolei eksperci PKO BP, największego polskiego banku, spodziewają się inflacji o 0,1 pkt. proc. mniejszej, bo 2,6 proc.
Druga połowa roku z podwyżkami na półkach sklepowych
Te szacunki to będzie jednak jedynie przygrywka do tego, co ma czekać nas w drugiej połowie roku, bo tak jak inflacja ma być w celu NBP (2,5 proc. +/- 1 pkt. proc.) w pierwszym półroczu, tak w drugim, ma się z niego już wyrwać w górę.
- Naszym zdaniem inflacja utrzyma się w dopuszczalnym pasmie odchyleń od celu (maks. 3,5 proc. - przyp.red.) do końca pierwszej połowy 2024 r., w drugiej połowie będzie już powyżej niego, m.in. na skutek częściowego odmrożenia cen energii od lipca wyjaśnia PKO BP.
Przypomnijmy, że Sejm w czwartek przyjął poprawki Senatu do ustawy ws. osłon dla odbiorców energii, w tym tę o czasowym zwolnieniu gospodarstw domowych z opłaty mocowej. Nowe przepisy wprowadzają m.in. bon energetyczny dla gospodarstw o niższych dochodach, a także na II półrocze cenę maksymalną za energię elektryczną.
Najważniejszą z poprawek Senatu, jaką poparła niższa izba parlamentu, jest czasowe (od 1 lipca do 31 grudnia br.) zwolnienie gospodarstw domowych z opłaty mocowej, które miałoby dodatkowo ograniczyć prognozowany od 1 lipca wzrost rachunków za energię elektryczną.
- Przyjęte wczoraj przez Sejm poprawki do ustawy ws. osłon dla odbiorców energii obniżą inflację CPI w Polsce w drugiej połowie 2024 r. o ok. 0,4 pkt. proc. - mówił PAP Biznes w piątek Andrzej Domański, minister finansów.
Druga połowa roku będzie gorsza
Swoje zdanie na ten temat mają także ekonomiści Banku Ochrony Środowiska. Według nich w II połowie roku ceny żywności nad Wisłą będą kształtowały się zależnie od tegorocznego urodzaju oraz tendencji surowców żywnościowych na świecie. - Z najnowszych informacji należy zwrócić uwagę na fakt wyraźnego wzrostu cen zbóż na światowych rynkach w ostatnich dniach za sprawą obniżenia prognoz tegorocznych światowych zbiorów zbóż - przestrzegają.
- Szacujemy obecnie, że po tym jak w maju wskaźnik CPI (inflacja konsumencka - przyp.red.) wzrośnie w okolice 3 proc. r/r, w lipcu zbliży się do ok. 5 proc. r/r, a na koniec 2024 r. przekroczy 5,5 proc. r/r - podsumowują specjaliści BOŚ.
Ryzyko płac
W kontekście inflacji nie możemy nie wspomnieć o argumencie podnoszonym od dłuższego czasu przez członków Rady Polityki Pieniężnej.
W zeszłym tygodniu członek RPP Ireneusz Dąbrowski mówił, że to właśnie dynamika wynagrodzeń w Polsce martwi go obecnie najbardziej.
- Rada jest zgodna w 100 proc., że to dynamika płac jest zbyt wysoka i zdecydowanie niespójna z możliwością nie tylko osiągnięcia celu, a tym bardziej utrzymania się w nim - wskazał w rozmowie z PAP ekonomista.
- Spójna z celem na pewno nie jest dynamika wynagrodzeń realnych. Ona powinna się kształtować na poziomie 3-4 proc., żeby była spójna z dynamiką wydajności pracy. Takie tempo wynagrodzeń realnych to bezpiecznik dla presji kosztowej na przedsiębiorstwa - dodał.
Dynamika płac realnych w kwietniu wyniosła 8,7 proc. rdr, a w marcu 9,8 proc.
Zagrożenia dla sytuacji inflacyjnej są w ocenie Dąbrowskiego wielokanałowe.
- Nie wiemy, jaka część wyższych dochodów gospodarstw domowych zostanie skierowana na odbudowanie oszczędności, a potem inwestycji, a jaka część z tego pójdzie na konsumpcję i na ile ta konsumpcja zachęci producentów do podniesienia cen. Na to nakłada się oczywiście wzrost kosztów produkcji wywołany częściowym uwolnieniem cen energii dla osób fizycznych, gdyż wiele usług jest jednoosobową działalnością gospodarczą i wzrost cen energii ich nie ominie - powiedział.
Co dalej ze stopami procentowymi?
W opinii członka RPP prawdopodobieństwo podwyżek stóp procentowych jest na tę chwilę bardzo niskie.
- Byłoby to możliwe w sytuacji, gdyby praktycznie całość wzrostu płac przełożyła się na wydatki konsumentów, nie byłoby żadnych oszczędności gospodarstw domowych, a wydatki konsumentów zachęciłyby przedsiębiorstwa do dalszego wzrostu cen i marż. Kolejnym warunkiem w tym aspekcie jest dodatkowo blisko stuprocentowe przełożenie na ceny efektu wzrostu stawki VAT na żywność i uwolnienia cen energii - powiedział ekonomista.
- Generalnie chodzi o najgorszy możliwy wariant, w którym inflacja mogłaby znacznie, nie chcę mówić w tej chwili ile, pójść do góry. Wtedy być może mogłaby się pojawić dyskusja o wzroście stóp, ale na razie na razie jest to bardzo mało prawdopodobne. Ewidentnie widać, że do końca 2024 r. strategia pozostawienia niezmienionych stóp proc. jest najbardziej prawdopodobna - dodał.