Te niezwykłe działania TPN mają być odpowiedzią na coraz częstsze wędrówki turystów po terenie, gdzie ze względu na ochronę przyrody nie powinno ich być. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", nikt kto umieścił na swoich social mediach zdjęcia z takich wędrówek, nie może czuć się bezpieczny.
Strażnicy TPN współpracują przy tej niestandardowej akcji z policjantami i strażnikami granicznymi. Już zostały odnalezione pierwsze osoby, które wielokrotnie łamały przepisy obowiązujące w TPN.
Na celownik najpierw trafili turyści, którzy na nartach przemieszczali się w rejonie ściśle chronionego Bobrowca, Pańszczycy czy Kominiarskiego Wierchu. Ukarani sami fotografowali się na gorącym uczynku, teraz muszą ponieść konsekwencje swojej bezmyślności.
Wezwani zostali również rowerzyści, którzy rozjeżdżają TPN poza wyznaczonymi szlakami. Jak tłumaczą strażnicy, działania te mają ochronić roślinność i zwierzęta, które potrzebują ciszy i spokoju, by przetrwać. Chronionym gatunkiem są m.in. świstaki.
Nieodpowiedzialność turystów skomentował dla "GW" Jakub Brzosko, przewodnik tatrzański, ratownik TOPR.
- Mam wrażenie, że ludzie często nie zdają sobie sprawy, że są w parku narodowym, gdzie priorytetem jest ochrona dzikiej przyrody. Myślą może, że są w jakimś ogrodzie z atrakcjami, w parku rozrywki. Chciałbym, by jak najwięcej turystów świadomie odwiedzało Tatry. By nie zapuszczali się w rejony, w których mogą wyrządzić znaczną szkodę przyrodzie.
Jakiej wysokości mandat może przyznać strażnik parku? To oczywiście zależy od przewiny, ale może to być od 50 do 500 zł. Jeśli jednak mamy do czynienia z więcej niż jednym wykroczeniem naraz, np. ktoś hałasuje poza szlakiem i urządza tam obozowisko, strażnik może nałożyć mandat w wysokości do 1 tys. złotych.