W czasie ciężkiego sztormu kontenerowiec MSC Zoe, jeden z największych tego typu statków na świecie, utracił część ładunku. Kontenery i ich zawartość, które znalazły się z morzu, od kilku dni są wyrzucane na wybrzeżu Morza Północnego w Niemczech i Holandii. Choć znaleźli się amatorzy przemoczonych telewizorów, krzeseł czy zabawek, to w rzeczywistości doszło do zanieczyszczenia środowiska.
Armator statku w przesłanym mediom oświadczeniu zapewnia "władze i opinię publiczną w Holandii oraz Niemczech, że firma pokryje pełny koszt usuwania skutków utraty ładunku przez MSC Zoe". Przedstawiciele spółki zapewnili, że przedsiębiorstwo nie przerwie prac dopóki "ostatni z kontenerów, które wypadły za burtę, nie zostanie odnaleziony".
"MSC chce również zapewnić, że plaże na holenderskim i niemieckim wybrzeżu będą monitorowane do momentu, gdy wszystkie szczątki związane z tym zdarzenie nie zostaną usunięte" - czytamy w oświadczeniu. Morskie i lądowe poszukiwania obu krajach koordynuje wyznaczona przez MSC firma Ardent Global.
Przypomnijmy - na pokładzie statku MSC Zoe znajdowały się towary, które miały trafić m.in. do Polski. Z ustaleń money.pl wynika, że wśród odbiorców nie brakowało dużych graczy, jak choćby Jysk, Ikea, Samsung czy LG. O skali strat przekonamy się dopiero, gdy jednostka zostanie rozładowana. Choć pierwotnie MSZ Zoe miał pierwotnie miał 6 stycznia zawinąć do portu w Gdańsku, to wciąż znajduje się w niemieckim porcie Bremerhaven.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl