Chodzi o zainicjowany przez Senat projekt ustawy o świadczeniu usług w zakresie dochodzenia roszczeń odszkodowawczych wynikających z czynu niedozwolonego, nad którym pracują posłowie. Środowe burzliwe posiedzenie sejmowej komisji, która się nim zajmowała, zostało niespodziewanie zawieszone.
Oficjalnie powodem nie był natłok wątpliwości i liczne głosy sprzeciwu wobec zapisów projektu. Jednak trudno nie odnieść wrażenia, że przedstawiciela wnioskodawców, senatora Grzegorza Biereckiego z PiS mocno zaskoczyła negatywna ocena przedstawiciela resortu sprawiedliwości.
Polityk i współtwórca SKOK-ów próbował bronić projektu i zapewniał o wcześniejszym poparciu go przez resort sprawiedliwości. Jednak widząc, co się dzieje przewodniczący Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Stanisław Piotrowicz (PiS) postanowił przerwać pracę i poczekać na jednoznaczną opinię rządu.
Jak już pisaliśmy w money.pl, dobrze znana jest już opinia branży motoryzacyjnej, która blokowała we wtorek w ramach protestu przeciwko projektowi autostradę A2. Właściciele warsztatów nie mają wątpliwości, kto najbardziej straci. Oni sami i ich klienci.
Bierz, co dają
- Teraz właściciel auta po wypadku jedzie do warsztatu, zleca naprawę bezgotówkową i jest pewny, że części będą oryginalne i robota będzie dobrze wykonana - mówił money.pl Dariusz Grzelec, właściciel serwisu samochodowego GTD auto.
Ustawodawca chce jednak zamknąć tę drogę. Co to oznacza dla Kowalskiego? Powiedzmy, że warsztat w oparciu o uznawany na całym świecie system Audatex wyliczy, że naprawa będzie kosztowała 5 tys. zł. Ubezpieczyciel z kolei mówi, że da nam do ręki tysiąc złotych.
Dziś zlecający naprawę może odrzucić propozycję ubezpieczyciela i zdecydować się na naprawę w warsztacie. Ten wyśle fakturę ubezpieczycielowi, który ureguluje rachunek na 5 tys. zł. Po zmianach warsztat nie będzie mógł w imieniu Kowalskiego domagać się zapłacenia tej wyższej kwoty.
Sami będziemy musieli walczyć w sądzie o zwrot różnicy między tym, co pierwotnie zaoferował nam ubezpieczyciel, a tym, ile naprawdę kosztowała naprawa.
Z kolei wnioskodawcy projektu, w tym i senator Bierecki, przekonują, że jest ona w interesie ubezpieczonych i ma ich chronić przed kancelariami odszkodowawczymi. Nie dotyczy natomiast rozliczeń z warsztatami samochodowymi.
Przeciw defraudacji środków ubezpieczonych?
- Chcemy uregulować i zapobiec defraudacji środków należnych poszkodowanym przez kancelarie odszkodowawcze. Nie chcemy ich likwidacji, ale chcemy, by działały w myśl opisanych zasad - przekonywał Bierecki.
Senator wielokrotnie zaznaczał, że ustawa dotyczy tylko i wyłącznie kancelarii odszkodowawczych, co zresztą we wstępie napisano. Jednak już w treści ustawy mowa jest o wszystkich przedsiębiorcach - tych, którzy z naprawami powypadkowymi i odszkodowaniami mają cokolwiek wspólnego.
- Stracą warsztaty i pomoc drogowa, bo ściągając auto z ulicy nie będą mogły wziąć pełnomocnictwa. Wypożyczalnie aut, bo poszkodowanym przysługuje samochód zastępczy, ale tu też potrzebna jest cesja i pełnomocnictwo - mówi money.pl, Marcin Klimunt, prawnik reprezentujący firmy z branży motoryzacyjnej.
W jego ocenie duże wątpliwości budzi też fakt, że prawo ma zacząć obowiązywać już w trzy miesiące po ustanowieniu. - Tymczasem firmy zaplanowały na lata swoją działalność. Zainwestowały w sprzęt, wypożyczalnie samochodów kupiły auta w leasingu, a teraz cały rynek ma zostać postawiony na głowie - dodaje.
Rzecznik Finansowy przeciw
Również Rzecznik Finansowy (RF), który ma dbać o interesy ubezpieczonych, jest przeciwny projektowi w jego obecnym kształcie. RF obawia się, że ograniczenie uprawnienia do przekazywania przez poszkodowanego prawa do długu na rzecz warsztatu czy kancelarii odszkodowawczej, utrudni klientom dochodzenie swoich praw.
Jak przekonuje Marcin Jaworski z biura RF, poszkodowany często nie ma czasu i ochoty siłować się z ubezpieczycielem, czyli dużą korporacją, mającą do dyspozycji prawników. Idzie do kancelarii odszkodowawczej czy warsztatu, podpisuje cesję i otrzymuje odszkodowanie.
Po zmianach, to ułatwienie zniknie. Zatem czy rzeczywiście ustawa będzie chroniła interesy ubezpieczonych? Oczywiście w branży odszkodowawczej dochodzi do patologii, związanych np. z agresywną promocją kancelarii. Nachodzenie pacjentów w szpitalach i rodzin na cmentarzach musi się skończyć. Jednak rykoszetem mogą dostać także ubezpieczeni i uczciwi przedsiębiorcy. Kto zyska?
Czytaj także: Senat chce ukrócić patologię na rynku odszkodowań
- Największym orędownikiem tego projektu jest Polska Izba Ubezpieczeń (PIU). Czekamy na rozwój wypadków, w Warszawie w środę odbyła się Konferencja Bliskowschodnia, dlatego nie mogliśmy dostać pozwolenia na protest przed Sejmem. Ale na pewno będziemy się jej nadal sprzeciwiać - mówi Klimunt.
Ubezpieczony między młotem a kowadłem
Co na to PIU? - Regulacja działalności firm odszkodowawczych ma służyć bezpieczeństwu środków wypłacanych przez ubezpieczycieli poszkodowanym w wypadkach drogowych. Projekt ustawy dotyczy firm odszkodowawczych i nie ma żadnego związku z kontaktem kierowcy z ubezpieczycielem lub warsztatem - mówi Marcin Tarczyński, rzecznik PIU.
Jak dodaje, zapis o zakazie cesji nie zmienia sytuacji poszkodowanych ani warsztatów, bo w Polsce około 97 proc. warsztatów wykonuje naprawy w oparciu o upoważnienie, a nie o cesję.
- Z naszych analiz wynika, że 50 proc. warsztatów działa w oparciu o cesje. Dzieje się tak dlatego, że cesja chroni też warsztaty. Klientowi trudniej ją jednostronnie wypowiedzieć. Zdarza się, że poszkodowany już po naprawie cofa upoważnienie i warsztat ma trudności z odzyskaniem pieniędzy - mówi z kolei Marcin Klimunt. W jego ocenie nieprecyzyjne zapisu projektu sprawiają, że nowe prawo uderzy też w branżę motoryzacyjną.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl